Marek Kuchciński (64 l.) pogrąża się coraz bardziej. Marszałek Sejmu nie tylko zabierał swoją rodzinę na pokład rządowego odrzutowca za darmo, ale wciąż nie widzi w tym nic zdrożnego. „Osoby towarzyszące mi w podróży nie mają możliwości opłacenia swojego lotu. Ich obecność na pokładzie nie wpływa na koszty” – stwierdził buńczucznie Kuchciński w oświadczeniu, po czym łaskawie dodał, że dokona „wpłaty na cele charytatywne”.
Tyle że to podatnicy, a nie organizacje charytatywne zafundowali żonie i dzieciom marszałka darmowe przeloty. Poza tym Kuchciński ma zwrócić zaledwie 572,40 zł za osobę, a jedna godzina lotu luksusowego rządowego Gulfstreama kosztuje ok. 20 tys zł!
Ukrywał loty z rodziną
Bulwersujące jest również to, że marszałek doskonale wiedział, że to, co robi, nie jest godne pochwały. Gdy były premier Donald Tusk (62 l.) zabrał na pokład rządowego samolotu swoją córkę i jej narzeczonego, politycy PiS nie zostawili na nim suchej nitki. Tusk nigdy więcej tego błędu nie popełnił.
A Kuchciński nie dość, że latał z rodziną, to jeszcze to ukrywał. Od kilku miesięcy dziennikarze dopytywali w Sejmie o przeloty członków jego rodziny na trasie Warszawa–Rzeszów. Kancelaria Sejmu za każdym razem zaprzeczała takim informacjom, czyli po prostu sejmowi urzędnicy łgali, kryjąc Kuchcińskiego.
Bierze kilometrówki, choć przysługuje mu limuzyna
Nie jest to zresztą jedyny skandal związany z jego zamiłowaniem do darmowego transportu. Marszałkowi przez 24 godziny na dobę przysługuje limuzyna i ochrona Służby Ochrony Państwa. To jednak nie przeszkodziło mu przez ostatnie lata pobrać z kasy Sejmu ponad 19 tys. zł kilometrówki.
Z jego oświadczenia wynika również, że na koszt podatników jeździł taksówkami, co kosztowało ponad 3 tys. zł. Gdyby marszałek i inni wybrańcy narodu zajmowali się rozwiązywaniem problemów obywateli z równą determinacją, jak szukaniem sposobów na dojenie państwowej kasy, Polska byłaby krajem mlekiem i miodem płynącym.
FAKT.PL