Prawdziwy DRAMAT. Mieszkańcy Bytomia: ” Te dzieci w bieliźnie wynosili. Sztywne”

DRAMAT Bytomia

Mieszkańcy Bytomia, w którym 6 lipca wydarzyła się ogromna tragedia, nadal nie mogą się otrząsnąć. Dziś wspominają przykre okoliczności wybuchu gazu, który pochłonął aż 3 niewinne życia – mamę i dwie córki. Niektórzy mówią, że było to planowane samobójstwo.

Mieszkańcy bloku przy ulicy Katowickiej mieli wielkie szczęście, że uszli z życiem. Wybuch gazu na parterze zaskoczył wszystkich – natychmiastowa ewakuacja nie uratowała jednak wszystkich. Najciężej ranna została starsza kobieta, przypadkowo przechodząca pod mieszkaniem, z którego buchnął ogień z odłamkami szkła. Znajomi oraz świadkowie podejrzewają, że ta zbrodnia była planowana od dawna i mają ku temu twarde dowody.

Mieszkańcy nadal są w szoku. Barbara była troskliwą mamą

W wybuchu zginęły trzy osoby: mama, 39-letnia Barbara i jej dwie córki: 5-letnia Linda i 7-letnia Laura. Nieoficjalnie mówi się o tym, że popełniła samobójstwo. Od pewnego czasu było czuć zapach gazu, jakby z dołu – Barbara mieszkała na parterze. Była kobietą po przejściach: mama chorowała na schizofrenię, a partner ją zostawił i nie miał zamiaru płacić alimentów.

Nie pracowała, sama zajmowała się córkami. Była życzliwa dla innych, zawsze troskliwa, a dzieci traktowała jak swoje największe skarby. W końcu znalazła nowego partnera, Grzegorza, który od razu pokochał dzieci i chętnie się nimi zajmował.

– Rozmawiałam z Grzegorzem. On opowiadał, że dzień przed wybuchem chciał wziąć dziewczynki do siebie. Ona powiedziała: nie, będzie wszystko w porządku. Przeczuwał. Mówił, że ona już wcześniej planowała próbę samobójczą – opowiada jedna z sąsiadek Barbary, pani Mirosława.

„Oni już nie żyli, zanim to wybuchło” – przerażające zeznania mieszkańców

Lokatorzy bytomskiej kamienicy dopiero teraz łączą niektóre fakty.

– Któregoś dnia ona sprowadziła sobie butlę gazową. Wszyscy się dziwiliśmy, ma gaz ziemny i jeszcze w lato te butle wnosi. [Strażacy – przyp. red.] znaleźli butlę. Nas to zdziwiło. I ta butla nie była do niczego podłączona – opowiadają przejęte znajome Barbary.

Dodają także, że kiedy doszło do wybuchu, wszystkie okna były szczelnie zamknięte, a dzieci leżały obok łóżka. Za nim leżała mama.

– Były podejrzenia, że one już wcześniej nie żyły. Zanim doszło do wybuchu – zdradziła mieszkanka bloku.

– Oni już nie żyli, zanim to wybuchło, jestem o tym przekonany. Okna zamknięte były. Zagazowały się. Te dzieci w bieliźnie wynosili. Sztywne – mówi pan Ariusz mieszkający przy ulicy Katowickiej.

Wiele osób twierdzi, że coś musiało w niej pęknąć. Nie chciała już takiego życia i problemów jakie się nazbierały. Z zewnątrz była pogodna, ale to w środku musiał rozgrywać się prawdziwy dramat.

PIKIO.PL

Więcej postów