Mateusz Morawiecki brał udział w rozmowach na temat obsadzenia wysokich unijnych stanowisk. Premier oświadczył, że „było groźnie i ostro”. Nie wszyscy kandydaci przypadli mu do gustu, ale nieoczekiwany zwrot akcji nadszedł z tajemniczym telefonem.
Podczas negocjacji w Brukseli najważniejsze dla premiera było to, aby kandydatem na szefa Komisji Europejskiej nie został obecny wiceszef instytucji Frans Timmermans ¬– podaje Gazeta Wyborcza.
Sprzeciw wobec Timmermansa został uzasadniony tym, że Holender wielokrotnie ścierał się z rządem w Warszawie ws. praworządności, o czym pisało więcej NaTemat. Jak tłumaczył Morawiecki – nie było to nic osobistego.
Tajemniczy telefon
Wiadomość, którą usłyszał premier przez słuchawkę w telefonie bardzo go ucieszyła. Okazało się, że po drugiej stronie znajdowała się kanclerz Merkel, która wyjawiła, że kandydatką na szefową KE miałaby być Ursula von der Leyen.
Czarnecki odtrąbił sukces po porażce Timmermansa
Również Ryszard Czarnecki bardzo ucieszył się, że Frans Timmermans nie będzie przewodniczącym Komisji Europejskiej – donosi NaTemat. Europoseł PiS zapomniał jednak, jak bardzo krytykował potencjalną szefową KE Ursulę von der Leyen.
INNPOLAND.PL