Mateusz Morawiecki stał się bohaterem sensacyjnego artykułu „Gazety Wyborczej”. Dziennik twierdzi, że premier kupił po zaniżonej cenie grunty warte teraz grube miliony. Czy oszacowana przez dziennik kwota jest prawdziwa?
Mateusz Morawiecki w 2002 roku kupił wraz z żoną należącą do Kościoła działkę, znajdującą się na wrocławskim Oporowie. Proboszcz parafii św. Elżbiety odsprzedał Morawieckim grunt za 700 tys. zł, choć ich rzeczywista wartość wynosiła 4 mln zł. Według doniesień wyborczej, ziemia obecnie jest warta nawet 70 mln zł.
Premier Mateusz Morawiecki ostro zareagował na poniedziałkowy artykuł dziennika.
– Tekst „Gazety Wyborczej” narusza dobra osobiste premiera Mateusza Morawieckiego i jego żony. Podjęli oni decyzję o skierowaniu sprawy na drogę sądową z żądaniem sprostowania zawartych w nim kłamstw i manipulacji – oświadczyło Centrum Informacji Rządu. Z kolei w redakcji „Wyborczej” są pewni swoich informacji. Na Czerskiej w spokoju oczekują wezwania do sądu.
– Wprost nie możemy doczekać się procesu. Powołamy świadków, zażądamy dokumentów, zadamy PMM pytania, na które nie chciał nam odpowiedzieć. Panie Premierze, czekamy! – oświadczył Jarosław Kurski, wicenaczelny gazety.
Ile warta jest działka Morawieckiego?
Tymczasem, jak podaje portal naTemat, zawrotna suma 70 mln zł, którą podała „Wyborcza”, rzeczywiście może być przeszacowana. Autorką wyliczeń jest Marlena Joks, prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami i Zarządców Nieruchomości. Wygląda na to, że fakty zostały jednak trochę naciągnięte. Joks, w rozmowie z naTemat, przyznaje, że dostała od dziennikarza „Wyborczej” pytanie o ceny transakcyjne w rejonie Oporowa. Kobieta sprawdziła więc to, o co ją poproszono.
– Mówiłam krótko: w tym rejonie miasta ceny transakcyjne gruntów pod aktywność gospodarczą w uwzględnieniem tego, że Wrocław jest jedną z najlepszych lokalizacji w Europie Środkowej pod taką działalność i logistykę, kształtują się od 300 zł do 447 zł za metr kwadratowy – wyjaśnia Marlena Joks. Wygląda więc na to, że dziennikarz pomnożył najwyższą kwotę wyceny przez rozmiar działki. Jednak i po takim rachunku suma nie wynosi równych 70 mln, a 67 – została więc przez „Wyborczą” zaokrąglona. Dodatkowo w artykule nie podano widełek cenowych. A przecież, jeśli wziąć pod uwagę niższą kwotę, wartość całości wyniosłaby ok. 45 mln zł. To znacznie mniej niż wymienione 70 mln.
Czy informacje naTemat będą miały wpływ na ewentualny proces, jaki planuje wytoczyć „Wyborczej” prezes?
DOMINIK KWAŚNIK