Bomba atomowa w Polsce elementem polityki medialnej

Bomba atomowa w Polsce

Niektóre kraje zależne od Waszyngtonu udają niestety, że nic się nie dzieje, albo po prostu boją się nawet myśleć o prowokacyjnym charakterze faktu, że w XXI wieku Europa przygotowuje się do użycia broni nuklearnej w połączeniu z państwami, które jej nie posiadają.

19 marca generał Joseph Dunford, przewodniczący Połączonych Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA powiedział, że Stany Zjednoczone nie powinny jako pierwsze zrezygnować z ataku nuklearnego. A już 8 maja tenże Joseph Dunford oznajmił, że USA rozmieszczają broń jądrową małej mocy, aby wykluczyć jakąkolwiek przewagę dla Rosji.

Politolog Tomasz Jankowski. Komentarz na ten temat

– Czym, Pana zdaniem, kierują się wysoce postawieni amerykańscy notable głosząc o rzekomym zagrożeniu ze strony Rosji?

– Cały czas mam nadzieję, że jest to element polityki zastraszania, a nie realnej groźby użycia siły. Niemniej jednak, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że żyjemy w czasach, kiedy wystarczy ten przysłowiowy guzik atomowy nacisnąć, żeby uruchomić całą lawinę nieszczęść. Być może, byłby to koniec ludzkości. Kraje mające bombę atomową są w posiadaniu takiego arsenału broni, który byłby w stanie natychmiast dokonać likwidacji ludzkości.

Wszystkie traktaty o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej zawierane między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi jeszcze w czasach zimnej wojny odchodzą w przeszłość głównie dlatego, że Waszyngton obawia się utraty wpływów w krajach może niekoniecznie podbitych, ale w każdym razie uzależnionych od USA.

W zasadzie Europa Zachodnia jest dzisiaj realnym odbiorcą amerykańskich towarów – innych krajów na to po prostu nie stać. Koła „jastrzębi”, koła neokonserwatywne podsycają retorykę wojenną właśnie po to, by zastraszyć europejskie kraje, by nie współpracowały z alternatywnymi partnerami, takimi jak Rosja ze swoimi zasobami naturalnymi czy Chiny, które są groźną konkurencją dla USA.

Czy polskie lotniska są przygotowane dla samolotów NATO z bronią jądrową?

– W lutym 2018 roku Pentagon opublikował nową doktrynę nuklearną, w której nazwał Rosję i Chiny głównymi przeciwnikami Stanów Zjednoczonych. Według amerykańskiego przywódcy Donalda Trumpa, doktryna ma na celu zmniejszenie prawdopodobieństwa użycia broni jądrowej. Wcześniej informowano, że Stany Zjednoczone zaczęły produkować nową broń nuklearną o małej mocy przeznaczoną do walki z Rosją. Czy to odzwierciedla prawdziwy stan rzeczy?

– Przytoczę mikro przykład, bo na tym przykładzie można zaobserwować pewną tendencję. Ostatnio bardzo często mówimy o fake newsach, niby to rosyjskie media wymyślają nieprawdziwe informacje i rozpowszechniają je po to, żeby dezinformować ludzi, żeby rozbijać jedność UE. Tymczasem, rozpowszechnianie fake’ów jest ani niczym nowym, ani wymyślonym w Rosji, ani niczym, czego by nie stosowano zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak też w Europie Zachodniej. Cały system medialny polega na tym, że produkuje się informację po to, by ją sprzedać. I obwinianie o to akurat Federacji Rosyjskiej, która tak naprawdę prowadzi bardzo izolacjonistyczną politykę medialną, byłoby niewłaściwe.

Świat zachodni, transatlantycki dysponuje nieporównywalnie większym arsenałem broni medialnej niż Rosja, a mimo wszystko od paru lat propaganda zwłaszcza w Polsce mówi nam, że właśnie Rosja odpowiada za sfabrykowanie informacji. I ten mikro przykład obrazuje nam obecną sytuację. To niestety przekłada się na wzrost różnego rodzaju zagrożeń, w tym – atomowych.

W moim przekonaniu jest to polityczna gra, a właściwie polityczna gra Stanów Zjednoczonych o strefy wpływów. Jeśliby rzeczywiście doszło do tego, że którykolwiek guzik atomowy zostanie naciśnięty, to niestety nie uda się nam porozmawiać na żaden temat.

– Na ile, Pana zdaniem, możliwe jest rozmieszczenie broni atomowej w Polsce czy w Rumunii, gdzie elementy amerykańskich sił zbrojnych już są instalowane? Podobno Stany Zjednoczone już umieściły w Europie około 180 bomb B61, w tym 20 w Niemczech, a pozostałe w Belgii, Włoszech, Holandii i Turcji.

– Jeśli chodzi o możliwość rozmieszczenia bomb atomowych w Polsce, ja osobiście nie uważam, żeby propozycja była prawdziwa. Ale załóżmy, że jest. Niestety się obawiam, że takie państwa jak Rumunia czy Polska, gdzie już dyslokowano elementy amerykańskich sił zbrojnych, są także istotnym elementem polityki medialnej.

Wystarczy popatrzeć na strukturę własności większości polskojęzycznych czy rumuńskojęzycznych mediów, to zobaczymy, że właścicielami są koncerny amerykańskie. To oczywiście wywiera wpływ na poziom wiedzy i informowania społeczeństwa.

Obawiam się, że w obecnych warunkach nakręcania histerii antyrosyjskiej taka propozycja (rozmieszczenia broni jądrowej – red.) mogłaby się spotkać może nie z aplauzem, ale na pewno z radością elit rządzących. Nie narodu.

Gdyby doszło do rozmieszczenia w Polsce elementów broni jądrowej, nad którą by Warszawa nie miała kontroli, to elity rządzące – PiS, PO, czy zmierzająca do władzy Koalicja Europejska – przyjęłyby taką propozycję tłumacząc polskiemu narodowi, że oznacza to wzrost znaczenia Polski w świecie. Powiem szczerze, że debaty publiczne byłyby wykluczone. Każdy, kto temu by się sprzeciwiał byłby nazwany rosyjskim agentem wpływu – powiedział politolog Tomasz Jankowski.

Więcej postów