Ministerstwo Edukacji Narodowej ostrzega dyrektorów, że nie mają prawa w poniedziałek zamknąć szkół i muszą wywiązać się z ustawowego obowiązku zapewnienie opieki dzieciom. Zadanie będzie jednak często niewykonalne z powodu nieobecności strajkujących nauczycieli.
O złapanych w pułapkę dyrektorach szkół i przedszkoli pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Złamanie prawa grozi im zarówno wtedy, gdy z powodu strajku zamkną szkołę, jak i wtedy, gdy wpuszczą do niej dzieci bez możliwości zapewnienia im opieki.
W polskim ustawodawstwie nie przewidziano sytuacji, w której dyrektor z powodu braków kadrowych ma prawo szkołę zamknąć. Tę lukę w przepisach wykorzystuje resort Anny Zalewskiej, wywierając na dyrektorach presję.
– Strajk nie jest powodem do odwołania zajęć w przedszkolu, w szkole ani zamknięcia tych placówek – mówi gazecie rzeczniczka prasowa MEN Anna Ostrowska.
Dodaje, że dyrektor przedszkola czy szkoły ma obowiązek zapewnić dzieciom „bezpieczne i higieniczne warunki pobytu na terenie placówki i nie zwalnia go z tego obowiązku przystąpienie nauczycieli do strajku”.
MEN żąda od dyrektorów nie tylko zapewnienia uczniom opieki, ale także realizacji wszystkich obowiązków, łącznie z realizacją tygodniowego rozkładem zajęć dydaktyczno-wychowawczych, praca świetlicy, a nawet z zapewnieniem posiłku.
Prawnicy przyznają, że przepisy nie przewidują zamykania szkół z powodu strajku, ale dyrektorzy w praktyce samodzielnie nie są w stanie zrealizować obowiązku opieki nad setkami uczniów.
– W przyszłości powinny znaleźć się rozwiązania prawne, które jasno precyzowałby, co mają robić organ prowadzący i dyrektor w czasie strajku – mówi „DGP” Robert Kamionowski, radca prawny, partner w Kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
– Obawiam się, że w poniedziałek z tego powodu czeka nas ogromny chaos – mówi prawnik.
Formalnie strajkującym pracownikom wynagrodzenie za czas strajku się nie należy. Część samorządów deklaruje jednak, że popiera nauczycieli i znajdzie pieniądze na to, żeby im zapłacić.
MONEY.PL