„Przełom w relacjach Polsko-Litewskich” – taki komunikat ogłaszał wczoraj Piotr Gliński. Jak się jednak okazuje „ocieplenie” występuje tylko wśród polityków PiS. Najlepszym przykładem jest nowy ambasador Edvardas Borisovas.
Polityk odebrał już list uwierzytelniający od prezydent Dalii Grybauskaite, co oznacza, że już niedługo powinien pojawić się w Warszawie. Jeśli tak się stanie będzie to oznaczało ogromny, polityczny skandal.
Jak się okazuje Borisovas rozpoczął swoją polityczną karierę w MSZ Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Według danych zgromadzonych w archiwach był bardzo aktywnym urzędnikiem, współpracownikiem KGB na Litwie i podlegał bezpośrednim rozkazom Moskwy.
Edvardas Borisovas był I sekretarzem w dziale prasy i odpowiadał między innymi za prewencyjną cenzurę wszystkich treści „anty-ustrojowych”.
Jeszcze przed powołaniem Borisova politycy litewscy ostrzegali prezydent Grybauskaitee o skandalu, który może wywołać. Jak widać, nikt kompletnie się tym nie przejął.
Z oficjalnego życiorysu przedstawianego w komunikacie, w całości wycięto fragment, który informuje o początkach „kariery” Borisovasa. Opis skupia się na latach 90. kiedy to polityk pełnił funkcję m.in. konsula generalnego w Petersburgu oraz ambasadora przy ONZ.
Litwa od wielu lat nie może sobie poradzić z problemem lustracji. W archiwach znajdowała się lista współpracowników KGB, która miał być utajniona przez 75 lat. Na nieszczęście elity rządzącej, nazwiska komuchów ujrzały światło dzienne, co zszokowało opinię publiczną. Dokumenty ujawniły współpracę najważniejszych osób w państwie, w tym prezydent Grybauskaite, premiera Litwy oraz ministrów