Kiedy czyta się polską prasę, słucha wypowiedzi polityków i dziennikarzy w mediach, mówiących o polityce zagranicznej, zwłaszcza zaś o Rosji – rzuca się w oczy nie tylko jednostronność, ale i bardzo często prostactwo.
Ci którzy wyłamują się z tego zgodnego chóru od razu są klasyfikowani, jeśli nie „agenturą Putina”, to w najlepszym przypadku jako „kontrowersyjni”.
Należy zadać pytanie — co jest takiego „kontrowersyjnego” w poglądzie, wedle którego Polska nie powinna ustawiać się w roli państwa buforowego, tylko jako kraju łączącego zachód i wschód, jako kraju zabiegającego usilnie o deeskalację sytuacji międzynarodowej, a nie o jej zaostrzanie?
Przecież żaden z owych „agentów Putina” nie proponuje wyjścia z NATO, czy zmiany sojuszy, proponuje tylko prowadzenie realistycznej i spokojnej polityki wschodniej, takiej, jaką prowadzą np. Węgry, kraj mający przecież tradycję walki z Rosją jeszcze większą niż my.
Tymczasem nawet nieśmiałe propozycje korekty polskiej polityki wschodniej spotykają się z niebywałą wręcz agresją i obelgami, by wspomnieć tylko reakcje na wywiady, jakich ostatnio udzielił Kornel Morawiecki.
Nie ma to nic wspólnego z normalną debatą, jaka powinna mieć miejsce w tak ważnej kwestii w każdym szanującym się państwie.
Dlaczego takiej debaty w Polsce nie tylko się unika, ale się ją gasi w zarodku? Czy jest to przypadek? W takich sprawach przypadków oczywiście nie ma — przyczyn tego zjawiska szukać należy w postępującej niesuwerenności polskich elit rządzących, a co za tym idzie polskiej polityki, jeśli taka w ogóle istnieje.
Wygląda to tak, jakby ktoś zaplanował z góry, jaką rolę mamy pełnić w tej części Europy i jaki przekaz ma płynąć z Warszawy.
Ta rola jest chyba widoczna dosyć jasno — jesteśmy przystawką do antyrosyjskiej polityki, której epicentrum jest obecnie w Kijowie.
Ba, można nawet mówić o ścisłej konwergencji polityk obu państw w wielu sprawach, których nieraz możemy się tylko domyślać.
Propagandowy przekaz mediów w Polsce i na Ukrainie jest bliźniaczo podobny — te same histeryczne zaklęcia i hasełka, ta sama argumentacja i prymitywna retoryka.
Tylko z pozoru między Polską a Ukrainą mamy ochłodzenie relacji (głównie na tle historii).
Tak naprawdę, po małym antrakcie jakim był czas ministrowania Witolda Waszczykowskiego — wszystko wróciło do „normy” — dodajmy — uwłaczającej dla państwa i narodu o takiej tradycji i potencjale.
JAN ENGELGARD, REDAKTOR NACZELNY TYGODNIKA OPINII „MYŚL POLSKA”
Jeżeli pobyt ruskiego wojska na terenie Polski w ramach Układu Warszawskiego był uważany za „sowiecką” okupację, to jest oczywistą oczywistością, że pobyt wojska amerykańskiego należy uznać za okupację USA.
Polska przez Zachód traktowana była, jest i będzie jako obiekt przeciwstawiajacy się Rosji. Nigdy już jako suwerenne podmiotowe państwo. Nie ma powodu to kontynuować. Trzeba się z Rosją zaprzyjaźnić, zniknie wtedy punkt zapalny w naszym regionie Europy. Polityka zagraniczna PO-PiS jest niezrozumiala i szkodliwa dla Polaków!
Bez przesady. Tu raptem jest 5 tysięcy ludzi, nawet jakby były 2 dywizje to nic nie zmienia. Sama Polska jest krajem całkowicie bezbronnym. Nasza armia do niczego się nie nadaje. Banda niewyszkolonych cywili i na dodatek płatnych. Same uzbrojenie nie ma już takiego znaczenia przy poziomie wojska. Niesprawne fizycznie, niewyszkolone, niezdyscyplinowane, mające stary i popsuty sprzęt, nie znające angielskiego na poziomie zwykłych żołnierzy a i pewnie oficerów
Podzielam pogląd Autora, że każda propozycja zmiany w stosunkach Polski i Rosji wzbudza falę pomówień, agresji i „hejtu”. Staliśmy się podmiotem w manipulacjach zachodnio – wschodnich. Ktoś już powiedział „jesteśmy państwem teoretycznym”. Na szczęście jeszcze nie jesteśmy pod okupacją, ale jesteśmy jako państwo marionetką w czyichś rękach.
Jedno i drugie,Polacy sobie to uświadomią jak zaczną strzelać.Osobiscie będę 11Listopada żeby pokazać sile
A czy polska w ostatnim trzydziestoleciu miala wladna polityke zagraniczna? Zreszta pidobnie i z polityka gospodarcza? Moim zdaniem nasi pseudopolitycy z ochota przyjeli role ekinomow i rzecznikow cudzych interesow
Rząd wyraził chęć. A ludzi jak zwykle nikt nie pyta. A to naród będzie ponosi tego konsekwencje.
Nie rozumiem tu kur..a czegos. Po jaka cholere wysylamy nasze wojsko do dzikich krajow placac kupe forsy a sciagamy sobie sobie na kark amerykanow by w razie czego „bronili” nas i rowniez.placac grube miliony. Wyslac tam tych amerykanow niech sobie tam siedza.