PiS chce nam zrobić Bułgarię w Warszawie

Za Lecha Wałęsy (75 l.) mieliśmy stać się drugą Japonią, później Donald Tusk (61 l.) chciał z nas zrobić dublerów Irlandii. Po nich modę na bycie drugimi podtrzymywał Jarosław Kaczyński (69 l.), który zapowiadał w Warszawie Budapeszt, ewentualnie Turcję. Dziś podróbkową modę kontynuuje Patryk Jaki (33 l.).

Kandydat PiS na prezydenta Warszawy w ubiegłym tygodniu pofatygował się do Sofii, by z bułgarskiej stolicy udowadniać, jak bardzo zapóźniona jest Warszawa. Jakiego zachwyciło tempo rozbudowy tamtejszego metra oraz hala sportowa na 17 tys. miejsc.

Rzeczywiście, hali w Warszawie próżno szukać, a budowa drugiej linii podziemnej kolei trochę się ślimaczy. Nad Wisłą nie mamy jednak innych rzeczy, z którymi na co dzień obcują Bułgarzy – np. wszechobecnej korupcji. Z naszej przestrzeni publicznej systematycznie znikają też pomniki sławiące Armię Czerwoną. Za to w Sofii nie dzieje im się krzywda. Czyżby i tu Jaki chciał brać przykład z Bułgarów? Byłoby to co najmniej dziwne, bo bułgarscy aktywiści miejscy są Warszawą zachwyceni i to ją biorą sobie za wzór!

Dlaczego zatem my sami nie potrafimy docenić własnych osiągnięć i wierzymy kolejnym politykom chcącym urządzać nas na obcą modłę? – Porównania mają sens, ale pod warunkiem, że chcemy naśladować bardziej rozwinięte kraje, np. USA czy Wielką Brytanię – mówi Faktowi prof. Henryk Domański (66 l.), socjolog z PAN. Dodaje, że obrany przez Patryka Jakiego kierunek bułgarski był nietrafiony i usprawiedliwia go tylko… wakacyjna aura.

DARIUSZ GRZĘDZIŃSKI, ROBERT RUBAJ

Więcej postów