33-letni Gdańszczanin zgłosił się kilka dni temu na policję – w publicznej toalecie przed myciem rąk zauważył niewielki otwór w dozowniku mydła oraz ułamaną igłę w koszu na śmieci. Okazało się, że najprawdopobniej wstrzyknięto płyn zarażony wirusem HIV.
Jak udało się ustalić – w kraju w ostatnich tygodniach kilkanaście osób zgłosiło dziwne znaleziska w publicznych toaletach – kinach, galeriach handlowych czy budynkach administracji państwowej – np. urzędach miasta. W wielu przypadkach informację bagatelizowano, jednak igłę z Gdańska wysłano do analizy – wynik potwierdził obecność wirusa HIV. W piątek także kawałek igły oraz rozbitą buteleczkę niedaleko toalet znalazł w Kielcach pan Karol – wobec informacji z Gdańska znaleziska przebadano – wykryto w nich obecność wirusa HIV.
”Zgłoszenie przyjęto a kawałek igły oraz pękniętą buteleczkę z resztkami substancji niewiadomego pochodzenia odesłano do analizy laboratoryjnej – wynik potwierdził obecność HIV” – mówi aspirant Marek Kowalczuk.
Żadna organizacja póki co nie przyznała się do akcji, jednak zdarzenia układają się w przerażającą logiczną całość.
Nie dajmy się jednak zwariować – wirus poza organizmem człowieka ginie bardzo szybko.
Przypominamy, że wystarczy niewielkie zacięcie na dłoniach by myjąc ręce mydłem z wstrzyknietą substancją zarazić się HIV. Jedyną radą w tej sytuacji wydaje się być unikanie z korzystania z publicznych toalet.
WPOLITYCE24.PL