Donoszenie Niemcom na własny kraj, to najbardziej parszywa forma zdrady. Zwłaszcza jeżeli jest czyniona przez polskiego funkcjonariusza publicznego, który uzurpuje sobie prawo do władzy, której nie ma i na pewno ona nie pochodzi z wyborów. Zresztą w jakiejkolwiek formule jest to po prostu parszywe i ohydne. Można zrozumieć bardzo wiele, ale nie pajacowanie przed Niemcami. Nie mamy do nich nic, poza tym że przez 1000 lat były z nimi kłopoty, bo traktowali nas i traktują jako zasób, a około 70 lat temu próbowali nas biologicznie wyeliminować. Poza tym wszystko w porządku, jeżeli komuś to nie przeszkadza, powinien się zastanowić kim jest i co tu robi.
Żałosny spektakl, którego świadkami byliśmy przed kilkoma dniami w Karlsruhe, jest tym bardziej odrażający i bulwersujący, że osoba piastująca wysoką funkcję w polskim sądownictwie ośmieliła się wystąpić przed niemieckim sądem i tam świadczyć przeciwko własnemu krajowi. Uwaga nie bez pewnych racji, jednak nie o rację pojedynczej osoby tutaj chodzi, tylko o rację stanu!
Nie mają znaczenia żadne poboczne argumenty kiedy chodzi o Polskę! Nikt nie ma prawa pluć na własny kraj w imię własnego rozumienia swoich korporacyjnych uprawnień. Ponieważ państwo i jego los, czyli los ogółu jest ważniejszy pod każdym względem, od losu nawet jego największej korporacji i jej najznamienitszych przedstawicieli. Mówimy o pryncypialnym podejściu – absolutnie zero – jedynkowym. Nawet broniąc swojej słuszności w celu służenia krajowi, NIE MOŻNA SZUKAĆ POPARCIA U OBCYCH! To powinno być karalne więzieniem, bo to jest zdrada. Po prostu zdrada, nazywajmy rzeczy po imieniu.
Wyobraźmy sobie taką sytuację, otóż rząd federalny z panią Merkel na czele, „porażony” argumentacją przedstawioną w Karlsruhe dla odwrócenia uwagi opinii publicznej od spraw wewnętrznych zdecyduje się na interwencję wojskową w Polsce. Pod hasłem ratowania Polaków przed nimi samymi, w imię demokracji, prawa do osiedlania nielegalnych imigrantów oraz wartości unijnych jak gender i inne. Co wówczas zrobią osoby, które dostarczyły tej argumentacji? Będą czekać, aż nowa niemiecka armia z zaciągu z nielegalnych imigrantów przyjedzie z czołgami do Warszawy? Chyba nie sądzą, że będą wówczas potrzebni swoim niemieckim panom? Nadzorcy są potrzebni tylko w warunkach zdalnej kontroli.
Jeżeli przyjrzymy się temu, co się działo w niemieckich mediach, to niestety nie można tego przemilczeć. Niemcy doskonale wykorzystali sprezentowany im występ. Oto dowiadujemy się, że w Polsce mamy naruszenie konstytucji, oddalamy się od rządów prawa, straciliśmy szansę na państwo prawa, w praktyce zaś służy to temu, że już nie ma w Polsce demokracji. Wszyscy pamiętamy czasy, kiedy używano przeciwko Polsce podobnej argumentacji, w innej epoce historycznej, ale mechanika była taka sama. Otóż w Polsce miało nie być chrześcijaństwa, tylko pogaństwo, król się sądził z Zakonem. Potem ta argumentacja posłużyła do uzasadnienia niemieckich podbojów zakonnych na Pomorzu i w Prusach, z pełną akceptacją pewnego kościoła. Jeżeli ktoś tej lekcji nie pamięta, niech sobie przypomni czasy plebiscytów – nigdy nie można dostarczać Niemcom żadnych argumentów przeciwko Polsce, ponieważ zawsze je wykorzystają w najmniej dogodnym dla nas momencie. TEGO MOŻEMY BYĆ PEWNI. Chodzi o to, że konsekwencje mogą być oddalone w czasie, ale będą. Poniesiemy je wszyscy, a osoba która się przyczyniła jeszcze będzie otrzymywać z naszych podatków dożywotnie pobory! To coś niesamowitego jeżeli się nad tym chwilę zastanowić. Może władza znajdzie paragraf na to, żeby pozbawić tych ludzi wypłacania im naszych pieniędzy? Czy sędzia nawet w stanie spoczynku może być nielojalny wobec Rzeczypospolitej?
Powtórzmy ponownie – nie ma znaczenia to, że pod względem interpretacji prawa konstytucyjnego ma się rację. W momencie, gdy robi się zagraniczne występy, dając jako przykład łamania prawa zachowanie się własnego rządu to już się robi politykę. Nie ma znaczenia, że rząd łamie prawo, bo to jest jego prawo, w jego kraju. Sprawy z tym związane powinno się załatwiać w jego granicach. Popełniając taki czym przestaje się być Sędzią. Mniej więcej tak byłoby to interpretowane przez każdego szanującego prawo na Zachodzie. Ponieważ NIGDY NIE SRA SIĘ DO WŁASNEGO GNIAZDA. NIGDY. Ponieważ nawet jeżeli jest niekomfortowe, to trzeba do niego wrócić na noc.
Co więcej trzeba będzie spojrzeć innym ludziom w twarz. Gdybyśmy byli społeczeństwem świadomym kwestii narodowej, to osoba która dopuściła się zdrady byłaby osobą wykluczoną ze wszelkich zdolności towarzyskich. Jednak w naszych realiach, gdzie społeczeństwo jest odmóżdżane od lat przez w dużej mierze m.in. niemieckie media – nic takiego nie nastąpi. Nawet osoba, która doniosła Niemcom na własny kraj będzie uznawana za bohatera broniącego demokracji, wolności itd. W sumie to jest tragiczne, czy my nie wiemy jak traktować zdrajców? Nie możemy wiedzieć, ponieważ nie da się ich jednoznacznie zdefiniować. System norm społecznie uznawanych za istotne jest wyjałowiony i przekłamany przez m.in. niemieckie media, jak i niestety inne obecne w naszym kraju. Do tego politycy dokładają swoje kilka groszy, niestety elity nam się nie udały. Jest czymś niesamowitym jak banalnie można nas rozgrywać, wystarczy mieć media, kilku agentów wpływu i nadać odpowiedniej narracji odpowiedni rozgłos. Reszta dzieje się sama. Polacy skaczą sobie do gardeł i co najważniejsze – władza nie ma dla nich żadnego autorytetu… Wydarzenia w Warszawie pod Sejmem nie były przypadkowe, niestety władza z tą strategią zachowania się w końcu da się sprowokować, konsekwencje pogrzebią ich wszelkie zasługi i działania.
Nie mamy w kraju siły zdolnej do przeciwstawienia się tego typu retoryce, nie ma ośrodka który byłby w stanie – jako wiarygodny reprezentant polskiej, narodowej racji stanu oceniać fakty. Nie ma niczego, ani nikogo – z takim autorytetem. Kościół sam się skompromitował, partie polityczne są żenujące, środowiska korporacyjne – przeważnie są grupami chroniącymi własne interesy, niestety często kosztem ogółu. Środowiska narodowe w dużej części są zmanipulowane i w jakiejś mierze kontrolowane przez zewnętrzne ośrodki wpływu. Poza tym w części kompromitują się swoimi działaniami. Intelektualiści w naszym kraju nie mają się dobrze, co więcej niesłychanie trudno jest ich zidentyfikować. Upadek kultury jest tak daleko posunięty, że w istocie nie ma kogoś takiego jak autorytety.
W konsekwencji jesteśmy bezbronni, zwłaszcza że nawet jeżeli obecnie rządzący mają intencje przepełnione patriotyzmem i umiłowaniem Ojczyzny, to nie są w stanie przekazać swoich argumentów w sposób obiektywny. Ponieważ nie ma w naszym kraju już obiektywnego przekazu. Przeraża to, że nie ma wyjścia z tej sytuacji.