MON ujawnia szczegóły negocjacji o stacjonowaniu wojsk USA w Polsce. Opozycja: amatorszczyzna i brak profesjonalizmu

Polska obiecuje zainwestować 1,5 – 2 mld dolarów, by Amerykanie rozlokowali u nas dywizję pancerną – wynika z dokumentu MON, który ma Onet. Ujawniono w nim wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych. Jak się dowiedzieliśmy, opracowali go współpracownicy byłego szefa resortu Antoniego Macierewicza, m.in. Bolesław Piasecki, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, którego szefem jest Jacek Kotas, nazywany przez media „rosyjskim łącznikiem”.

Jak informuje nas resort obrony, dokument został przekazany amerykańskiej administracji i czołowym think-tankom.

MON nie odpowiedziało nam na pytanie, kto jest jego twórcą. Do współautorstwa przyznał się jednak Dominik Smyrgała, były szef gabinetu politycznego Macierewicza i wiceminister.

Smyrgała: – Autorem dokumentu z 2018 roku jest Bolesław Piasecki oraz grupa oficerów Wojska Polskiego.

Ujawnienie i publiczne przedstawienie polskiego stanowiska negocjacyjnego spotkało się z krytyką wewnątrz rządu. Materiał nie był konsultowany ani z MSZ, ani z prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego.

To wielki błąd, w dodatku popełniony tuż przed ważnymi rozstrzygnięciami dotyczącymi stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce – mówi nam jeden z urzędników.

Polscy politycy od lat zabiegają o stałą obecność amerykańskich wojsk w naszym kraju. Nigdy jednak żadna ze stron nie ujawniła szczegółów tych negocjacji. To się właśnie zmieniło.

Resort obrony opracował dokument „Proposal for a U.S. Permanent Presence in Poland” („Propozycja stałej amerykańskiej obecności w Polsce” – red.). Dokument jest jawny. Jak tłumaczy resort, powstał „w ramach działań prowadzonych na rzecz pogłębienia współpracy obronnej z USA, w tym zwiększenia obecności sił amerykańskich w Polsce”.

Strategia negocjacyjna Polski w jawnym dokumencie

„Jednym z elementów tych działań, adresowanym do szerszej grupy odbiorców po stronie amerykańskiej, było opracowanie materiału informacyjnego” – napisał MON w odpowiedzi na pytania Onetu.

Resort potwierdza również, że materiał został rozesłany amerykańskim instytucjom rządowym, Kongresowi oraz czołowym amerykańskim think-tankom, wśród nich znalazł się m.in. prestiżowy Atlantic Council.

– Tak, otrzymałem kopię tego dokumentu – potwierdził Onetowi jeden z prominentnych przedstawicieli tego ośrodka.

Materiał zawiera szczegóły prowadzonych polsko-amerykańskich negocjacji, w tym propozycji finansowych. „Polska zobowiązała się wnieść wkład w wysokości 1,5 – 2 mld USD na pokrycie kosztów ułatwienia stacjonowania jednego amerykańskiego oddziału pancernego lub równoważnych sił w Polsce” – napisali autorzy dokumentu.

Wyliczają również, w jaki sposób środki te mogą zostać wykorzystane – m.in. na budowę i remonty infrastruktury wojskowej, komunikacyjnej i socjalnej, która służyłaby zarówno amerykańskim żołnierzom, jak i wspólnotom lokalnym.

Powołują się przy tym na tzw. „dziesięcioletni plan zrównoważonego rozwoju Premiera Morawieckiego, który ma zapewnić dodatkowe możliwości finansowe korzystne dla stałej obecności Sił Zbrojnych USA”. Dodają, że w kosztach tych inwestycji częściowo może partycypować również MON oraz lokalne podmioty korzystające z funduszy Unii Europejskiej.

Twórcy dokumentu nie zapominają też o rodzinach amerykańskich żołnierzy, którzy stacjonowaliby tu na stałe: „Rząd Polski uznaje potrzebę zapewnienia dodatkowej infrastruktury, która ma pomieścić nie tylko żołnierzy i personel wojskowy w instalacjach wojskowych, ale także członków rodzin osób tam rozmieszczonych” – tu wymieniona jest m.in. Międzynarodowa Szkoła w Bydgoszczy, która została zbudowana ze środków MON dla dzieci personelu NATO stacjonującego w Polsce.

„Doświadczenie wskazuje, że inwestycje wspierane przez Stany Zjednoczone będą przyspieszone i będą korzystać z uproszczonych wymogów dotyczących podatków i nadzoru. Ponadto polski rząd usprawni czasochłonne przepisy dotyczące zamówień związane z rozwojem infrastruktury amerykańskiej instalacji wojskowej” – deklaruje MON.

Wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych

To tylko kilka z wielu ujawnionych w dokumencie propozycji Polski. Do dokumentu zostały dołączone też dokładne mapy lokalizacji przyszłych amerykańskich baz i instalacji wojskowych. To nie wszystko – jego autorzy zdradzają również informacje o infrastrukturze pomocniczej, jak szkoły i szpitale, w których mieliby leczyć się amerykańscy żołnierze.

Wojskowi, z którymi rozmawiał Onet twierdzą, że tego typu informacje są danymi wrażliwymi i nie powinny być upubliczniane. MON uważa zaś, że dokument nie zawiera tajnych informacji.

– Te kwestie oczywiście nie powinny być jawne. W tym przypadku należy też odróżnić jawność od naiwności. Nie można przystępować do negocjacji z partnerem i odsłaniać się, ujawniając szczegóły naszych propozycji. To skrajnie nieprofesjonalne. Cała ta sprawa, jeśli jest prawdziwa, jest zupełnie nieprawdopodobna – uważa Janusz Zemke, europoseł SLD, były wiceminister obrony.

Podobnego zdania jest Tomasz Siemoniak, poseł PO, były szef MON. – Jest to wyraz bezradności obecnych szefów resortu obrony. Ten typ prowadzenia dyplomacji i ujawnienie informacji, które nie powinny być publiczne, osłabia stanowisko negocjacyjne naszego kraju – podkreśla Tomasz Siemoniak.

„Dziwaczne, odstające od dyplomatycznych reguł działania lobbingowe”

Siemoniak przyznaje, że podczas wcześniejszych negocjacji ze stroną amerykańską Polska również zadeklarowała gotowość poniesienia kosztów związanych z obecnością wojsk sojuszniczych, m.in. poprzez inwestycje w infrastrukturę obronną, remonty budynków, instalacji, baz, czy zaplecza socjalnego dla amerykańskich żołnierzy.

Zastrzega jednak: – Negocjacje były prowadzone na szczeblu rządowym, a ich szczegóły znała jedynie wąska grupa urzędników.

I przypomina, że tworzenie na koszt państwa-gospodarza warunków dla obecności wojskowej żołnierzy sojuszniczych, to od lat forma oczekiwanego przez Stany Zjednoczone podziału kosztów. Na podobnych zasadach wojska amerykańskie stacjonują np. w Norwegii, czy Niemczech.

– Nie płaci się żołnierzom, ale buduje bazy, koszary, siłownie… Obecność amerykańskich żołnierzy podnosi nasze bezpieczeństwo, dlatego powinniśmy ponosić koszty z tym związane. Jednak dokument, o którym rozmawiamy, stwarza niedobre wrażenie, że Polska chciałaby kupować amerykańską obecność wojskową – mówi Siemoniak.

Zarówno Zemke, jak i Siemoniak nie mają wątpliwości, że rozmowy na ten temat powinny być prowadzone na poziomie rządowym, a nie za pośrednictwem firm lobbingowych i think-tanków. – Dziwaczne, odstające od dyplomatycznych reguł działania lobbingowe prezentowane przez obecną ekipę pokazują brak efektywnego dialogu i partnerskich polsko–amerykańskich relacji na poziomie rządowym – podkreśla były szef MON.

Autorzy dokumentu rysują także tło geopolityczne w Europie Środkowo-Wschodniej i wskazują na rosnące zagrożenie ze strony Rosji. Jako przykład podają inwazję na Gruzję w 2008 roku i na Ukrainę w 2014. Ich zdaniem tymi działaniami Kreml złamał umowę NATO-Rosja z 1997 roku.

Polska strona uważa też, że jednym z głównych punktów zapalnych w regionie może być tzw. przesmyk suwalski. To liczący około 100 kilometrów odcinek na terytorium Polski, który oddziela rosyjski obwód kaliningradzki od Białorusi.

Powołują się przy tym na słowa amerykańskiego dowódcy gen. Bena Hodgesa, który w 2015 roku przyznał, że przesmyk jest newralgicznym punktem na mapie świata. Dlatego  – jak podkreślają – w przypadku ewentualnego konfliktu, Rosja może opanować przesmyk, by połączyć swoje terytorium i jednocześnie oddzielić kraje bałtyckie od reszty państw Sojuszu.

Autorem dokumentu okazał się ekspert NCSS i doradca Macierewicza

MON nie odpowiedziało nam na pytanie, kto jest twórcą dokumentu. Jak dowiedział się Onet, jego założenia powstały jeszcze, gdy resortem obrony kierował Macierewicz.

Według naszych źródeł jego autorami mieli być Tomasz Szatkowski, wiceminister obrony odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe oraz Dominik Smyrgała, były szef gabinetu politycznego ministra Macierewicza.

Szatkowski nie chciał z nami rozmawiać, jednak Smyrgała zdradził nam szczegóły.

– Latem i jesienią 2017 roku odbyliśmy z ministrem Macierewiczem cykl wizyt w USA. Dokument z listopada 2017 roku, którego jestem autorem, przedstawiliśmy Amerykanom. Został przez nich zaakceptowany. Poprosili jednak o szczegóły – opowiada Smyrgała.

Dodaje: – Autorem „Proposal for a U.S. Permanent Presence in Poland” z 2018 roku jest Bolesław Piasecki oraz grupa oficerów Wojska Polskiego, których siłą rzeczy nie możemy ujawnić. Ten dokument jest rozwinięciem notatki, którą napisałem w listopadzie 2017 roku. Dołączono do niego mapy, dodano szczegóły. Data dokumentu to prawdopodobnie wczesny styczeń tego roku, 5 albo 6.

Wskazany przez Smyrgałę autor dokumentu Bolesław Piasecki, to były doradca Macierewicza, a jednocześnie ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, którego szefem jest Jacek Kotas nazywany przez media „rosyjskim łącznikiem”.

Przydomek ten zyskał, gdy Jan Śpiewak, warszawski działacz społeczny ze stowarzyszenia „Miasto jest nasze”, ujawniał jego związki z Romualdem Sz., robiącym interesy w Rosji. W Polsce Sz. jest współudziałowcem Grupy Radius. W latach 90. był przedstawicielem powiązanego z rosyjską mafią MontażSpecBanku, a ostatnio – przedstawicielem dyplomatycznym Gambii w Moskwie.

Wielu ekspertów NCSS po objęciu stanowiska szefa resortu obrony przez Macierewicza trafiło do MON-u. Jednym z nich był właśnie Piasecki.

– Bolesław Piasecki był wtedy doradcą ministra Macierewicza, zdaje się zastępcą dyrektora centrum operacyjnego MON, był też moim zastępcą przy tym projekcie, którym ja kierowałem – przyznaje Smyrgała i prosi, by w kontekście propozycji dla Amerykanów wyeksponować zasługi gen. Jarosława Miki, szefa Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, które przygotowało stosowne wyliczenia wykorzystane w dokumencie.

MON działał bez konsultacji

Ujawnienie i upublicznienie polskiego stanowiska negocjacyjnego spotkało się nawet z krytyką wewnątrz rządu. – To wielki błąd, w dodatku popełniony tuż przed ważnymi rozstrzygnięciami dotyczącymi stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Nie chcę nawet zastanawiać się nad intencjami, jakie przyświecały jego autorom – mówi jeden z ważnych rządowych urzędników, ale prosi o anonimowość.

Jak dowiedział się Onet, dokument nie był konsultowany ani z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, ani z prezydenckim Biurem Bezpieczeństwa Narodowego.

Kiedy zapytaliśmy dlaczego, MON odpisał: „Dążenie do zwiększenia współpracy obronnej z USA jest istotną częścią polityki obecnego rządu RP. Działania, obejmujące m.in. przedstawianie w kontaktach ze stroną amerykańską argumentów i informacji zawartych także we wspomnianym materiale informacyjnym, są prowadzone przez wiele resortów i instytucji, w tym MON, MSZ i BBN. Jest to ogólnie przyjęta praktyka”.

Jeszcze musi się zgodzić amerykański Senat

Tymczasem komisja sił zbrojnych Senatu USA chce, by Pentagon ocenił zasadność i koszty stałego stacjonowania brygady sił lądowych USA w Polsce. Taki zapis znalazł w się projekcie budżetu Departamentu Obrony USA na rok finansowy 2019. Projekt budżetu przygotowany przez komisję, trafi teraz pod obrady Senatu.

Pierwszy napisał o tym na Twitterze Ian Brzezinski, analityk Atlantic Council w Waszyngtonie, syn nieżyjącego już doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Zbigniewa Brzezińskiego.

Wycena Pentagonu i uzasadnienie jest konieczne, by Senat USA mógł wydać zgodę i przeznaczyć pieniądze. Brygada sił lądowych USA to jednostka złożona z ok. 4,5 tys. żołnierzy, zorganizowana w trzy bataliony.

– O zwiększeniu liczebności wojsk USA w Polsce rozmawiano także podczas międzynarodowej konferencji GLOBSEC, poświęconej bezpieczeństwu międzynarodowemu 17-19 maja w Bratysławie – twierdzi w rozmowie z Onetem pragnący zachować anonimowość przedstawiciel jednego z amerykańskich koncernów zbrojeniowych.

Na Słowacji polską stronę reprezentował minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. W rozmowach mieli brać udział również przedstawiciele amerykańskich think-tanków, między innymi z Atlantic Council.

Czy dyskusja dotyczyła treści dokumentu, który sporządził MON? W przesłanej Onetowi korespondencji MSZ twierdzi, że „MON przedstawił – zgodnie ze swoją właściwością – ramy propozycji odzwierciedlającej założenia polskiej polityki zagranicznej uzgodnione w toku prac administracji rządowej” a „treść dokumentu nie wymagała szczegółowych uzgodnień z resortem spraw zagranicznych”.

https://g8fip1kplyr33r3krz5b97d1-wpengine.netdna-ssl.com/wp-content/uploads/2018/05/Proposal-for-a-U.S.-Permanent-Presence-in-Poland-2018.pdf

ONET.PL

Więcej postów