Ile Polska straci w budżecie UE na politykę spójności?

Komisja Europejska rozważa teraz trzy propozycje reformy, które przekładają się na cięcia funduszy spójnościowych od 23 proc. do – to wariant „optymistyczny” – 11 proc. dla Polski. Projekt ma być ogłoszony we wtorek.

Komisja Europejska przyjęła 2 maja ogólny plan budżetu UE na lata 2021-27, ale szczegółowe zasady wydawania pieniędzy będą określone w jeszcze nieogłoszonych przepisach o konkretnych „politykach” budżetowych Unii. Już w tę niedzielę wieczorem (27.05.2018) najwyżsi urzędnicy Komisji Europejskiej zaczynają finalne prace nad projektami reformy o polityce spójności i polityce rolnej, które w najbliższy wtorek powinny zostać oficjalnie zatwierdzone przez komisarzy UE.

Udało nam się poznać wstępne wyliczenia dokonane na użytek instytucji UE, które sporządzono na podstawie trzech wariantów reformy polityki spójności, które są dyskutowane w tych dniach przez Komisję Europejską. Polska jest obecnie największym beneficjentem polityki spójności, czyli finansowanej z unijnego Funduszu Spójności, Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz Europejskiego Funduszu Społecznego.

Polska koperta w polityce spójności w latach 2014-20 to – wedle poznanych przez nas kalkulacji – około 83,9 mld euro w przeliczeniu na ceny z 2018 r. Gdyby obecne reguły (z okresu 2014-20) dzielenia funduszy spójnościowych zastosować do projektowanego budżetu 2021-27, to Polsce przypadłoby o 10-11 proc. mniej pieniędzy, czyli około 75,1 mld euro w cenach z 2018 r. To byłoby cięcie niewiele większe od planowanej redukcji całej unijnej puli na spójność, które wynosi 10 proc. zdaniem ekspertów europarlamentu i unijnego Komitetu Regionów. Wprawdzie komisarz UE ds. budżetu Guenther Oettinger ogłosił 2 maja, że ta redukcja w polityce spójności wynosi 7 proc., ale zastosował metodę statystyczną odrzuconą przez wielu ekspertów.

Szkopuł w tym, że obecne reguły co do polityki spójności zostaną na pewno zmienione i jest bardzo możliwe, że z jeszcze większą stratą dla Polski. Otóż, Komisja Europejska bardzo poważnie rozważa utrzymanie tzw. „metody berlińskiej” (unijne regiony są podzielone na trzy kategorie w zależności głównie od PKB na mieszkańca), ale modyfikacjami ścinającymi fundusze dla Polski aż o 23 proc., czyli z obecnych 83,9 mld do 64,4 mld euro. Natomiast na tym wariancie reformy najmocniej skorzystałyby kraje unijnego Południa – przykładowo spójnościowa działka dla Włoch zwiększyłby się o około 20 proc.

Drugi wariant reformy, pierwotnie zaproponowany przed rokiem przez Niemcy, przewiduje „podział linearny” funduszy przede wszystkim w zależności od PKB, ale bez wrzucania regionów w trzy odrębne kategorie. Różnica między zmodyfikowaną „metodą berlińską” i „wariantem linearnym” jest – na obecnym etapie prac – neutralna dla Polski. Przynosi bowiem takie samo cięcie o 23 proc.

Ograniczyć zyski Południa?

Trzecia opcja jest nazywana „wariantem słowackim” przez naszych rozmówców z instytucji UE, bo mocno promują ją współpracownicy Słowaka Marosza Szefczowicza, który jest jednym z wiceprzewodniczących Komisji Europejskiej. Zwolennicy tej opcji piszą w swych dokumentach o „korytarzach przejściowych”, bo ich metoda „tymczasowo” spłaszcza przykre efekty „formuły berlińskiej” dla Europy środkowej. W tej części Unii, która w ostatnich latach dobrze się rozwijała, spora część beneficjentów zacznie przesuwać się do kategorii bogatszych regionów, którym należą się mniejsze subsydia. Ale przy zastosowaniu korekt z „wariantu słowackiego” fundusze spójnościowe dla Polski z obecnych 83,9 mld euro zmniejszyłby się do około 75,1 mld euro. A zatem efekt finansowy dla Polski byłby taki, jakby utrzymano reguły z okresu 2014-20.

– Nie wiem, kto jest pierwotnym autorem „wariantu słowackiego”, ale równie dobrze mógłby być nazywany wyszehradzkim, bo chroni kraje tego regionu – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE. W przypadku Węgier zmodyfikowana „metoda berlińska” i „wariant linearny” tną fundusze spójnościowe o 25 proc., a „wariant słowacki” o 13 proc.

W projektach dyskutowanych przez Komisję Europejską są finansowe bezpieczniki – żaden kraj UE w przyszłym budżecie nie powinien stracić więcej niż 25 proc. bądź zyskać więcej niż 10 proc. pieniędzy z polityki spójności w porównaniu z obecną unijną siedmiolatką 2014-20.

– Można się spodziewać, że na finiszu prac przed wtorkową decyzją Komisji Europejskiej dyskusje komisarzy będą dotyczyć tego, czy i do jakiego stopnia ograniczać straty Europy środkowej oraz zyski Południa wynikające ze zmodyfikowanej „metody berlińskiej” lub „linearnej” – przekonuje nasz rozmówca w instytucjach UE.

Budżetowe rozstrzygnięcia w 2019 roku

Projekty Komisji Europejskiej to początek negocjacji. Szczegółowe przepisy o sposobie dzielenia pieniędzy z polityki spójności muszą być zatwierdzone w większościowych głosowaniach Rady UE (ministrowie krajów Unii) oraz Parlamentu Europejskiego. Bardzo możliwe, że spora część krajów UE będzie chciała politycznie powiązać te projekty z rokowaniami co do ogólnego planu budżetowego na lata 2021-27, do którego zatwierdzenia potrzebna jest jednomyślna zgoda wszystkich krajów Unii. Niewykluczone, że decyzje zapadną dopiero w drugiej połowie 2019 r.

Nie udało nam się poznać szczegółowych kalkulacji dla nowej polityki rolnej UE od 2021 r. W obecnym budżecie Polsce przypada 21 mld euro na bezpośrednie dopłaty rolne oraz 10,9 mld euro (w cenach z 2011 r.) w programach rozwoju obszarów wiejskich, które – wedle wyliczeń Parlamentu Europejskiego – są przycięte o ponad 20 proc. w projekcie na lata 2021-27. Tyle, że skala tego cięcia spada do 13 proc., jeśli porównywać budżety dla 27 krajów UE, czyli bez Brytyjczyków.

TOMASZ BIELECKI, BRUKSELA

Więcej postów