Na ulice polskich miast znów ma wyjść czarny marsz. Jego organizatorzy i uczestniczki domagają się zaprzestania prac nad zaostrzeniem tzw. kompromisu aborcyjnego. Kościół z kolei domaga się… ich przyspieszenia. PiS jest w klinczu, ale ma własny plan na wyjście z niego.
Efektem poprzedniego czarnego marszu było wycofanie się z propozycji zmian w tej delikatnej materii. Tyle że teraz presję na PiS wywiera również Episkopat Polski oraz środowisko Radia Maryja. Niedawno o. Tadeusz Rydzyk (73 l.) ostro zaatakował PiS. – Tu się szanuje zwierzątka, ale równocześnie zabija się dzieci – oceniał dyrektor Radia Maryja. Oburzenie w tym środowisku wywołało już samo odłożenie prac w komisji na bliżej nieokreślony czas. Wypowiedział się rzecznik Episkopatu.
A problem dla PiS rośnie. Politycy tej partii w rozmowach z Faktem przekonują jednak, że tym razem mają go pod kontrolą. Gotowy do uchwalenia obywatelski projekt ma czekać w Sejmie na werdykt Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał ma orzec, czy zgodny z konstytucją jest trzeci wyjątek w ustawie o planowaniu rodziny, który pozwala na usunięcie ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo wady genetycznej dziecka.
W PiS panuje przekonanie, że sędziowie jednoznacznie wezwą parlament do zmiany tego prawa. I wówczas szybko ruszą dalsze prace nad – kontestowanym teraz na ulicach – rozwiązaniem. Ale nie tylko nad nim. W Sejmie ma się wówczas pojawić ustawa, o której wspominała już kiedyś Beata Szydło (55 l.) przy okazji prezentacji programu „Za życiem”. Zgodnie z jej zapisami, państwo ma brać na siebie ciężar wychowywania kalekich dzieci urodzonych przez kobiety, które w dzisiejszym stanie prawnym mogłyby skorzystać z legalnej aborcji, a po zmianie ustawy będą zmuszone urodzić. Tyle że nadal nie są znane szczegóły tego projektu, np. wysokość pomocy i kryteria jej przydzielania.