Sarah Przeździecka ze Szczecina jest mamą dwójki dzieci i na każde z nich pobiera zasiłek 500+. Twierdzi, że jej wniosek dwukrotnie był analizowany przez urzędników, a ona każdą zmianę dochodową w swoim życiu natychmiast zgłaszała do urzędu. Dlatego szokiem było pismo z informacją, że musi zwrócić 500+ za okres pół roku. W sumie 3000 zł. – Ja nic złego nie zrobiłam. To nie była moja wina. To urzędnik źle przeliczył – mówi kobieta w rozmowie z naTemat.
Pisaliśmy już o tym, że całej Polsce wiele rodzin musi zwracać pieniądze z programu 500+. Liczby idą w setki rodzin w poszczególnych urzędach. W Krakowie środki musi zwrócić 900 rodzin, w Szczecinie ponad 400, w Poznaniu ponad 300…Urzędnicy, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że wynika to z nieświadomości beneficjentów lub świadomego wprowadzania w błąd. Sarah Przeździecka ze Szczecina twierdzi, że jej historia jest zupełnie inna. Dlatego, gdy „Fakty” TVN szukały bohaterów do swojego materiału, postanowiła zabrać głos.
O komentarz do tej historii poprosiliśmy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Szczecinie, ale do chwili publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Dlaczego zdecydowała się Pani opowiedzieć swoją historię?
Być może nie zrobiłabym tego, ale gdy pojawiło się zapytanie o osoby, które mają zwrócić 500+, z ciekawości zaczęłam czytać komentarze na Facebooku. Dziewczyny pisały, że rodziny zaniżają dochody, że ukrywają alimenty, żeby tylko dostać te 500 zł. I wtedy po prostu się zdenerwowałam. Stwierdziłam, że opiszę swoją historię, bo ludzie wszystkich wrzucają do jednego worka. Że wszyscy są tacy sami. Nie. Są różne sytuacje. Stwierdziłam, że może mój wpis coś zmieni.
Jak się Pani dowiedziała, że musi zwrócić 500+?
Listownie. List odebrał dziadek. Zadzwonił i zaczął czytać coś o zwrocie. Nie wierzyłam. Natychmiast pojechałam, żeby sama przeczytać, o co chodzi. Gdy przeczytałam, zaczęłam płakać. Zdenerwowałam się strasznie. To był szok. Przeczytałam, że przez pół roku nieprawnie pobierałam świadczenie na starszego syna. List przyszedł pod koniec 2017 roku, a sprawa dotyczyła okresu 1.03. 2017 – 31.08.2017.
Było napisane, że chodzi o 500+?
Tak. O zwrot 3000 zł, gdyż przekroczyłam dochód dokładnie o 4,72 zł. To totalny absurd. Ja nic złego nie zrobiłam. Zrobiłam tak, jak każdy obywatel. Złożyłam wszystkie niezbędne dokumenty, skorzystałam z programu 500+, a teraz oskarżają mnie, że pobierałam coś nieprawnie. Czuję się oszukana.
W tym czasie zmieniła się pani sytuacja życiowa? Pojawił się dodatkowy dochód?
Trochę tak. Konkubent zmieniał pracę, otworzył własną działalność. Ale wszystko na bieżąco zgłaszaliśmy do urzędu. To nie jest nasza wina. To nie ja w urzędzie źle przeliczyłam dochód.
Muszę zapytać o Pani sytuację życiową…
Mam dwóch synów – 16 miesięcy i 5,5 roku. Mój partner nie jest ojcem starszego syna. Wniosek o 500+ składałam sama, gdy jeszcze młodszego nie było na świecie. Gdy się urodził, mogłam dopisać konkubenta i syna do składu rodziny. Wtedy, pod koniec 2016 roku, urząd jeszcze raz przeanalizował mój wniosek o 500+ i wystawił pozytywną opinię, że świadczenie przysługuje mi na jedno i na drugie dziecko. Od tamtej pory pobieram świadczenie na dwoje dzieci. Urząd dopatrzył się nieprawidłowości po dwukrotnym sprawdzeniu wniosku.
Próbowała Pani to wyjaśnić?
Udałam się do urzędu. Ale poczułam się jakbym była złodziejką, jakbym okradła państwo. Urzędniczka dała mi to odczuć.
W jaki sposób?
Mówiła, że nieprawnie pobierałam 500 plus, że ukryłam dochody, bo nie zgłosiłam alimentów. Zapytałam: jakie dochody ukryłam, skoro wszystko wam przedstawiałam? Jeszcze trzy razy kazaliście mi przesyłać dokumenty, musiałam przychodzić, pokazywać wyrok sądowy. Pogubiliście moje dokumenty. To państwa błąd, nie mój. Jak urodził się młodszy syn, jeszcze raz składałam wniosek, wydaliście pozytywną opinię. I teraz twierdzicie, że okradłam państwo?
Urzędniczka dała mi do zrozumienia, że mam przegraną sprawę, a będę musiała zwrócić jeszcze odsetki, które faktycznie urosły i dziś wynoszą 100 zł. Spłakałam się strasznie w tym urzędzie. Powiedziałam, że to ich wina. Dlaczego ja, jako zwykły obywatel, mam ponosić konsekwencje za ich błąd. To oni są wyszkoleni, znają się na tym, a nie ja. Nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
Na jakim etapie sprawa jest teraz?
Sprawa ciągnie się od początku grudnia. Całe Święta miałam przez to zepsute. Napisałam odwołanie, po Świętach otrzymałam odpowiedź, że nie uwzględniają mojego odwołania i mam pieniądze oddać. Sprawa została skierowana do sądu odwoławczego. Do dziś czekam na rozstrzygnięcie.
Mogę spytać, jak znacząca jest dla Państwa kwota 3 tysięcy, która jest do zwrotu?
Oczywiście, że jest znacząca. Jestem teraz na urlopie wychowawczym, bo nie mam co zrobić z dzieckiem. Od września syn ma pójść do żłobka. 500+ bardzo nas ratuje. Mogliśmy sobie pozwolić na dłuższy pobyt na wakacjach. Syn wymarzył sobie, by na urodziny pojechać do aquaparku z rekinami i spełniliśmy jego marzenie. Nawet ubrania lepsze można kupić, a nie w sklepie, gdzie po trzech praniach są zniszczone. Zabawkę, na którą wcześniej nie było nas stać.
Ale powiem pani szczerze, że dziś z chęcią bym tego 500+ nie brała.
Dlaczego?
Boję się, że zaraz będą sprawdzać wszystkie wnioski, zweryfikują mój i okaże się, że znów ktoś zrobił pomyłkę. Tego boję się najbardziej, bo to będą kolejne pieniądze. Ja dziś siedzę jak na szpilkach, żyję w strachu, czy znowu nie przyślą mi pisma, że znowu przekroczyłam dochód na przykład o 3 zł.
Państwo wprowadziło tę ustawę, żeby pomagać dzieciom, a tak naprawdę robi ludziom krzywdę. Takie jest moje zdanie. Te progi dochodowe to śmiech na sali. Współczuję samotnym matkom, że nawet nie mogą skorzystać z takiego programu. Każdemu dziecku powinno się to należeć.
Zna Pani samotne matki w takiej sytuacji?
Moja koleżanka jest samotną matką, po rozwodzie, z dwójką dzieci. I też musiała 1000 zł z 500+ oddać. Było jej ciężko. Napisała odwołanie i jej umorzyli.
My cały czas czekamy na decyzję. Cały czas jestem w stresie. Patrzę do skrzynki, czekam na domofon od listonosza, czy dostałam już pismo z sądu. Ale nie wiem, kiedy to nastąpi. Koleżanka czekała kilka miesięcy.
NATEMAT.PL