Udawał dziennikarza, aby krzywdzić dzieci

Mariusz C. (41 l.) to ohydny zboczeniec, którego tylko kraty mogą powstrzymać przed krzywdzeniem dzieci. Kiedy tylko jest na wolności robi wszystko by zaspokoić chore żądze. Jego perfidia nie ma granic. Ostatnio udawał dziennikarza. Używając podstępu chciał seksualnie wykorzystać 11-letnie dziewczynki!

Mariusz C. pochodzi ze Stalowej Woli na Podkarpaciu. Przez całe swoje dorosłe życie krzywdzi dzieci. Ma na sumieniu trzy wyroki. Pierwszy raz został skazany jako 22-latek. Wtedy skończyło się na „zawiasach”. Potem trafił na 5 lat do celi za seksualne wykorzystanie niepełnosprawnej dziewczynki i jej braciszka. Wyszedł i jego ofiarą padł 10-letni chłopczyk. Najpierw się z nim zaprzyjaźnił i udawał starszego kolegę. Zabierał na spacery, kupował prezenty. Zaczął mu pokazywać zdjęcia pornograficzne, a w końcu zgwałcił. Pedofil wylądował za kratami na 10 lat.

W lipcu zeszłego roku wyszedł na wolność, ale pobyt w więzieniu niczego nie zmienił. Znów zaczął polować na dzieci. Udawał dziennikarza ogólnopolskiej, poważnej gazety. Jeździł po Podkarpaciu i czaił się przy szkołach, boiskach i placach zabaw. Zaczepiał wracające z lekcji uczennice.

– Chcesz być w gazecie? Zrobię ci zdjęcie. Zobacz co za to dostaniesz – zachęcał z obleśnym uśmiechem i pokazywał elektroniczne gadżety.

– Próbował zmanipulować co najmniej trzy jedenastolatki – mówi Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.

Mariusz C. cieszył się wolnością 9 miesięcy i trafił znów za kratki. Śledczy przedstawili mu całą serię serię zarzutów. Najnowsze dotyczą usiłowania wykorzystania seksualnego nieletnich i złamanie sądowego zakazu zbliżania się do dzieci.

Podpisywał się „profesor” i zaszachował sąd

Kiedy w 2016 r Mariusz C. opuszczał więzienie, dyrektor Zakładu Karnego w Rzeszowie, złożył wniosek, taki sam jak w przypadku innego pedofila i mordercy Mariusza Tynkiewicza, o objęcie byłego więźnia ustawą o bestiach i umieszczenie w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. Mariusz C. zaszachował jednak sąd. Wykorzystał kruczki prawne pisząc odwołania i zażalenia, próbował wyłączyć z orzekania każdego sędziego, który zajmował się jego sprawą. Sąd zgodnie z prawem musiał nad każdym pismem się pochylić, co wydłużyło procedurę i w efekcie pedofil ciągle był na wolności. W pismach podpisywał się jako profesor. Choć sprawa ugrzęzła w sądzie, Mariusz C. w kwietniu tego roku znów trafił za kratki. Jest nadzieja, że tym razem po odsiedzeniu wyroku trafi do Gostynina i nie skrzywdzi już żadnego dziecka.

FAKT.PL

Więcej postów