Monika Orlik-Arseniuk, żona byłego już rzecznika IPN Andrzeja Arseniuka, zamieściła w sieci dramatyczny apel. Kobieta pisze o degradacji męża ze stanowiska oraz groźbach skierowanych w jego stronę. Zmagająca się z nowotworem Monika nie ukrywa, że znalazła się w podwójnie trudnej sytuacji. Władze IPN na razie milczą w całej sprawie.
Monika Orlik-Arseniuk na stronie muszetopowiedziec.blogspot.com oraz na Facebooku opublikowała dramatyczne wyznanie. Równolegle z opisem walki z nowotworem wspomniane zostają problemy męża w pracy. Na potwierdzenie swoich słów dołącza dokumenty i korespondencję.
Szokująca historia ze szczytów władzy IPN. Czytam i pogrążam się w zdumieniu: https://t.co/jRR2PG6Rjt
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) November 12, 2017
Kobieta podkreśla, że zarówno ona, jak i mąż od wielu lat pracują w Instytucie Pamięci Narodowej. – Ja od 2008 r., Andrzej od 2003 r. – 14 lat w Biurze Prezesa, podczas pięciu prezesur, bliski współpracownik ś.p. prof. Janusza Kurtyki, od czasu jego prezesury zastępca dyrektora tego Biura i rzecznik prasowy IPN. Oboje łącznie przepracowaliśmy w tej instytucji ponad 23 lata! – tłumaczy. – W lipcu 2016 r. mój mąż został dyrektorem Biura Prezesa IPN i na szczególną prośbę dra J. Szarka [prezes IPN] rzecznikiem Instytutu – pisze dalej. W styczniu dr Szarek został poinformowany o sytuacji rodzinnej swojego rzecznika, tj. o chorobie nowotworowej żony, i w związku z tym w marcu zatrudniono osobę na stanowisko p.o. zastępcy dyrektora biura.
Degradacje i groźby
– Kolejny przełomowy moment w naszym życiu nastąpił w czerwcu – wspomina kobieta. Wówczas, w czasie urlopu ojcowskiego Andrzeja Arseniuka, został on poinformowany przez prezesa Szarka, że traci stanowisko dyrektora. – Było to dni kilka po tym, gdy dowiedzieliśmy się, że dotychczasowe leczenie nie przynosi rezultatów, o czym Andrzej powiedział Szarkowi – czytamy w liście.
– Mój mąż w ciągu niespełna miesiąca: został dwukrotnie zdegradowany (13.06. i 05.07.), straszony wyrzuceniem z pracy (11.07.), jego wynagrodzenie od marca będzie o prawie 60% niższe! Nie dostał nawet złotówki nagrody za pierwsze półrocze 2017 r., choć zajmował dwa stanowiska – dyrektora biura i rzecznika prasowego – żali się Orlik-Arseniuk. Zdaniem kobiety jej mąż od lipca wykonuje pracę poniżej swoich kwalifikacji.– Od 5 lipca 2017 r. Andrzej jest głównym specjalistą w pionie śledczym w oddziale warszawskim. Przygotowuje opinie historyczne do postępowań prokuratorskich. Ta praca nie ma nic wspólnego z tym, czym zajmował się przez wszystkie lata pracy w IPN. 14-letnie doświadczenie w IPN, nabyte za publiczne pieniądze okazało się być nic nie warte – wyjaśnia.
Wezwanie do milczenia i pisma bez odzewu
Oliwy do ognia dolały dwa „wezwania do zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych informacji” od Szarka skierowane zarówno do Orlik-Arseniuk, jak i jej męża. – W pismach tych straszy się nas odpowiedzialnością na gruncie prawa pracy, cywilnego oraz karnego! – dodaje kobieta, która przyznaje, że chce tą sprawą zainteresować jak najwięcej osób.
Orlik-Arseniuk czuję się rozgoryczona jako zadeklarowany wyborca PiS. – Wygrana tej partii w wyborach parlamentarnych i prezydenckich to była radość i nadzieja – pisze. Tymczasem skierowane do marszałka Ryszarda Terleckiego, prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, premier Beaty Szydło, prezesa Jarosław Kaczyńskiego pisma pozostały bez odzewu. – Pisałam, bo wierzyłam w obietnice przez nich składane (jak choćby ta o trosce o rodziny, w tym przede wszystkim te wielodzietne), poważne traktowanie pewnych spraw, ale i dlatego, że przez lata głosowałam na nich. Do dnia dzisiejszego nie dostałam odpowiedzi na żadne z moich pism – czytamy w liście. Nie pomogły również prośby do Kolegium IPN czy też innych znajomych i polityków partii rządzącej. – Nie będę rozpisywać się o nieprzespanych nocach i lęku na dźwięk domofonu, że może listonosz przyniesie kolejne pismo od J. Szarka – dodaje kobieta.
– Teraz leczymy się, modlimy się, a mój mąż poszukuje pracy, bo za pieniądze, które miałby otrzymywać od marca nie sposób utrzymać trojga dzieci, chorej żony oraz spłacać kredytu hipotecznego. Nie po to też tyle lat pracował, żeby teraz mieć gorzej niż nowy pracownik IPN, bez doświadczenia, a nawet wyższego wykształcenia – pisze Orlik-Arseniuk. IPN nie odniósł się w żaden sposób do tej sprawy. Według autorki listu w takiej sytuacji „droga sądowa jest koniecznym rozwiązaniem”, „choć to nie jest najlepszy na to czas”.
„Rozróbka w IPN”, „fruwają siekiery”
Do sprawy odniósł się członek Kolegium IPN Sławomir Cenckiewicz, który zaznaczył, że nie zajmuje się tą sprawą i nie ma z „tym chaosem nic wspólnego”. – I znów wybucha jakaś rozróbka w IPN i pytają mnie publicznie jak to oceniam… – czytamy we wpisie na Facebooku.
– Entuzjastą obecnego stanu rzeczy nie jestem (o czym pisałem wielokrotnie), a ludzie, którym ufam, odeszli lub odejdą w najbliższym czasie z IPN – tłumaczy Cenckiewicz. Przyznaje także, że Kolegium IPN było informowane o sporze pomiędzy Arseniukiem a prezesem Szarkiem. – Przyglądałem się też ich (…) ścisłej współpracy jeszcze rok temu, niektórym działaniom przeciwko którym próbowałem bezskutecznie protestować… Nagle się panowie pokłócili i fruwają siekiery. Ich sprawa. Szkoda słów, ale nie mnie proszę o to pytać! – pisze.
– Na koniec dodam tylko, że wykorzystywanie spraw prywatnych i intymnych, wywlekanie ich na zewnątrz po to, by połączyć je z negatywnym opisem sytuacji w firmie i obroną własnej pozycji zawodowej (i prawem do zajmowanej funkcji i wysokich zarobków), uważam za emocjonalny szantaż, granie na społecznych emocjach, rzecz niedopuszczalną i obrzydliwą – kończy wypowiedź członek Kolegium IPN.
FAKT.PL