Szef RN Podkarpacie: To nie procesja – to kpina z Pana Boga i Polaków

Podczas marszu Ukraińcy niestety ponownie zadrwili z policji, służb, dziennikarzy, władz państwowych i miejskich. Zadrwili przede wszystkim z Pana Boga, bo to, co nazywane jest procesją, procesją nazwać nie można – komentuje Marek Kulpa, lider Ruchu Narodowego Regionu Podkarpackiego.

W niedzielę 11 czerwca 2017 r. ulicami Przemyśla przeszedł ukraiński marsz. Oficjalnie jako procesja religijna, organizowana przez greckokatolicką parafię archikatedralną w Przemyślu. Marsz ten jest jednak ściśle związany ze Związkiem Ukraińców w Polsce. Ulicami miasta, w Święto Ukraińskiej Pamięci Narodowej, przeszło ok. 1000 osób. Według części lokalnych komentatorów, dużą część stanowiły osoby z Ukrainy.

Organizowane w Przemyślu uroczystości mają w założeniu upamiętnić sojusz Piłsudski-Petlura i oddać cześć żołnierzom Ukraińskiej Armii Ludowej walczącej z bolszewikami, spoczywającym na cmentarzu w przemyskich Pikulicach. Jak jednak zwracaliśmy uwagę, stają się one pretekstem do gloryfikowania zbrodniarzy z UPA. Zaproszeni goście bez zająknięcia mówią o wszystkich spoczywających na cmentarzu jako o bohaterach walk o wolność Ukrainy.

– Podczas marszu ul. Słowackiego, Ukraińcy niestety ponownie zadrwili z policji, służb, dziennikarzy, władz państwowych i miejskich – stwierdził w komentarzu dla Kresów.pl Marek Kulpa, lider Ruchu Narodowego Regionu Podkarpackiego.

– Zadrwili przede wszystkim z Pana Boga, bo to, co nazywane jest procesją, procesją nazwać nie można.  Obserwujący Marsz nie usłyszeli podczas przemarszu uczestników panachydy ani żadnej pieśni religijnej ani żadnej modlitwy, ale melodie marszowe owszem – tłumaczy Kulpa. – Nie brakowało też gestów „pojednawczych” ze strony uczestników „procesji”  kierowanych w stronę przypadkowych przechodniów, w postaci środkowego palca, gestu uznanego za obraźliwy – dodaje.

Jak informowaliśmy wcześniej, relacjonujące marsz media podawały, że obyło się bez incydentów. Na opublikowanych w internecie filmach widać grupę osób, które podczas przejścia pochodu odtworzyły z taśmy i odśpiewały Mazurka Dąbrowskiego (według TVP nagranie puszczono z jednego z okien). Słychać było także okrzyki „Polska antybanderowska”. Osoby te zostały odseparowane od uczestników marszu kordonem policji, która w znacznej liczbie ochraniała marsz. Na jednym z filmów widać też, jak przechodzący mężczyzna wykonał wobec Polaków wulgarny gest – o którym wspomniał Marek Kulpa.

 – To, że podczas przemarszu przez miasto Przemyśl, drwią z Pana Boga używając do tego wizerunku świętych umieszczonych w chorągwiach i feretronach, to ich sprawa. Ale maszerując przez Przemyśl drwią ze społeczeństwa polskiego i władz miasta Przemyśla – uważa szef RN Regionu Podkarpackiego.

– Cóż, że co dwa lata przypominają sobie o sojuszu Petlury z Piłsudskim, skoro na co dzień tego nie widać i nie słychać z Ukrainy. Nigdzie nie widać, żeby tego typu uroczystości, ku pamięci tak ważnego, jak w Polsce podkreślają, sojuszu, obchodzone były na Ukrainie.  Nie słychać, żeby ulice nazywano im. Semena Petlury, ale za to Bandery czy Szuchewycza, tak jak ostatnio w Kijowie – owszem. Marsze na cześć bohaterów OUN-UPA we Lwowie, Łucku czy Kijowie również. O marszach na cześć Petlury ktoś słyszał? – pyta Kulpa.

– Nie słychać żeby na cześć osławionego atamana rady obwodowe podejmowały uchwały ogłaszające jakiś rok rokiem Petlury czy sojuszu z Piłsudskim.  Ale rok bohaterów UPA, jak najbardziej – zaznacza.

– To jawna kpina, skoro na Ukrainie czci się oficjalnie Banderę, Szuchewycza czy innych bandytów z OUN-UPA, ale sprzeciwu nie słychać. Ale do Europy, czytaj Polski, przyjeżdżają na pokaz pamiętać o sojuszu Petlury z Piłsudskim, mimo że podczas panachydy na Cmentarzu, nikt o tym wydarzeniu w przemówieniach nawet nie wspomniał – podkreślił Kulpa. Dodał też, że były minister obrony Janusz Onyszkiewicz, podczas swojej przemowy na cmentarzu w Pikulicach „postraszył zebranych związkiem radzieckim w Medyce i brakiem przyszłości, jeśli nie będziemy mieli wspólnej przyszłości z Ukrainą”.

Dodajmy, że Onyszkiewicz skrytykował osoby, które protestowały w trakcie przemarszu przez ulice Przemyśla. Uznał, że Polska i Ukraina powinny budować wspólną przyszłość, a jeśli tego nie zrobią – nie będą jej miały wcale. Twierdził też, że w Ługańsku i w Doniecku Ukraińcy „walczą o Europę”.

Obchody rozpoczęło nabożeństwo w greckokatolickiej bazylice archikatedralnej pw. Jana Chrzciciela. Potem uczestnicy, prowadzeni przez kapłanów greckokatolickich, przy dźwiękach melodii wojskowych wygrywanych przez ukraińską orkiestrę wojskową przeszli ulicami miasta na cmentarz wojenny przy ul. Kasztanowej. Ponad tłumem powiewały ukraińskie flagi, było widać także kilka flag polskich (jedną z nich trzymał były wiceszef MSZ, Krzysztof Stanowski, znany z bardzo proukraińskich poglądów, który rok temu podczas ukraińskiego pochodu zaatakował polskiego kontrmanifestanta).

Ponadto, w ukraińskim święcie wzięli udział m.in. przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma, a także wspomniani już Janusz Onyszkiewicz i Krzysztof Stanowski. Z Ukrainy przyjechali m.in. mer Lwowa Andrij Sadowyj, szef administracji obwodu lwowskiego Ołeh Synutka, szef lwowskiej rady obwodowej Ołeksandr Hanuszczyn oraz inni urzędnicy i deputowani.

– Żeby zorganizować całkiem podobny marsz w Przemyślu, tyle że z flagami polskimi, trzeba wypełnić szereg prawnych przepisów pod rygorem nie uzyskania pozwolenia. Tymczasem Ukraińcy nie muszą uzyskiwać pozwolenia, bo idą w procesji, która procesją nie jest – stwierdził Marek Kulpa.

– Sprzeciw społeczeństwa tak naprawdę również nie musi uzyskiwać niczyjej zgody. Policja jednak nie zablokuje lub nie zabroni nielegalnych kontrmanifestacji (vide rok ubiegły),  żeby nie narazić się na zarzuty o antypolskość.  Jednak w przypadku agresywnych zachowań mają obowiązek użyć siły. Nie rozumiem więc nakładu środków w przypadku ściągnięcia do Przemyśla dziesiątków policjantów. Chcąc zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom panachydy, można było przewieźć ich autobusami na cmentarz. Byłoby o wiele taniej – uważa szef podkarpackiego Ruchu Narodowego.

– Nie dawajmy się łatwo nabierać na prowokacje. Każdy, kto kiedykolwiek uczestniczył w procesji ten wie, jak ona naprawdę wygląda – stwierdził Kulpa.

Jak informowaliśmy, podczas niedzielnej uroczystości na cmentarzu wojskowym w przemyskich Pikulicach kilkukrotnie rozbrzmiewało organizacyjne pozdrowienie OUN-UPA.

Nie brakowało także dwuznacznych wypowiedzi ukraińskich polityków.Szef państwowej administracji obwodu lwowskiego Ołeh Syniutka nazwał m.in. region Przemyśla „ukraińską ziemią”. Doceniając dokonania żołnierzy Petlury zaznaczył zarazem, że sojusz polsko-ukraiński w 1920 roku poniósł klęskę. Jego zdaniem cud nad Wisłą, którego dokonały – jak się wyraził – „wojska Petlury i Piłsudskiego”, stanowił bardziej oddech dla Europy Zachodniej niż dla Ukrainy i Polski.

– Sława niezależnej Polsce, sława Ukrainie! – zakończył Syniutka a zgromadzeni odpowiedzieli mu banderowskim odzewem „herojam [bohaterom – red.] sława!”.

Z kolei przewodniczący lwowskiej rady obwodowej Ołeksandr Hanuszczyn powiedział, że Ukraińcy przyszli na cmentarz m.in. by oddać hołd pochowanym tam członkom OUN-UPA:

– Przyszliśmy tu oddać cześć bojownikom o wolność Ukrainy, którzy polegli tutaj. (…) [to] tysiące żołnierzy doby Petlury, ale także tutaj są nasi bohaterowie czasów narodowowyzwoleńczych zmagań lat 40 [chodzi o bojowników OUN-UPA – red.]. I tę drogę przejdziemy. Przejdziemy ją razem.

Hanuszczyn przypomniał „szanownym obywatelom polskim”, że ukraińscy żołnierze w Donbasie bronią także „niezależności całej Europy”.

Mer Lwowa Andrij Sadowyj mówił natomiast, że Ukraina jest zobligowana teraz do walki o prawa Ukraińców także poza granicami kraju:

Powinniśmy dbać o każdego syna i każdą córkę ukraińskiego narodu. Na całym świecie. Aby na świecie wszyscy wiedzieli, że jeśli kogoś z Ukraińców będą obrażać, to powstaną tysiące.

Mer Lwowa zakończył swoje przemówienie identycznym wezwaniem, jak Ołeh Syniutka, wyciągając przy tym ku górze zaciśniętą pięść.

Przypomnijmy, że przed ukraińskim marszem informowano, że grupa osób organizuje kontrmanifestację, pod hasłem „Nie dla pochodu banderowców przez Przemyśl”. Miałaby ona być wyrazem sprzeciwu wobec ukraińskiej parady. Organizatorem kontrmanifestacji miała być społeczność „Przemyśl przeciwko banderowcom”.

Od tej inicjatywy zdecydowanie odcięły się jednak przemyskie środowiska patriotyczne i narodowe. Wzywały do zachowania spokoju i nieangażowania się w żadne tego rodzaju akcje, apelują zarazem o zwracanie uwagi na wszelkie elementy symboliki banderowskiej i ukraińskiego nacjonalizmu, które mogłyby pojawić się w trakcie wydarzenia i zgłaszanie takich sytuacji polskim służbom.

KRESY.PL

Więcej postów