Kraina mlekiem i miodem płynąca, czyli jak Polska Caracale przepłacała

Nie po raz pierwszy przekonuję się, że jesteśmy najbogatszym narodem w okolicy. A skoro jesteśmy najbogatsi, to stać nas na najlepsze, najdroższe i największe. Miło jest jechać najdroższą autostradą w Europie, przysłoniętą dla wygody i komfortu podróżnych kilometrami estetycznych barier, też prawdopodobnie najdroższych.

Nikt nie opisze naszej dumy z mknących przez kraj włoskich pociągów. Mimo że sami produkujemy niezły tabor, który – choć wyposażony zgodnie z najwyższymi standardami – niestety okazał się niegodny naszych torów. Natomiast największa duma wypełnia moje serce podczas gotowania wody na herbatę. Świadomość, że za gaz płacimy więcej niż tak bardzo zamożni Niemcy, napawa mnie poczuciem usprawiedliwionej wyższości. Cóż… Stać nas!

Świadczy o tym także sprawa zakupów śmigłowców dla polskiej armii. Ten przetarg od samego początku wprawiał w osłupienie. Nie chodzi tylko o jego przebieg. Ważniejsza jest kwestia kosztów i korzyści dla naszego przemysłu oraz niezwykła hojność Ministerstwa Obrony Narodowej. Wystarczy zestawić ze sobą informacje podawane w prasie czy w branżowych portalach zajmujących się lotnictwem. Otóż Polska za kwotę 13,3 mld zł wynegocjowała od Francuzów 50 sztuk caracali. Tymczasem, jak podaje portal altair.com, w Turcji za taką kwotę (13,4 mld zł) kupiono 109 black hawków. A ponieważ te maszyny według ekspertów są porównywalne – to pewnie zapłacimy dwa razy więcej niż inne państwo! Ale kto bogatemu zabroni?

No dobrze, pozostaje jeszcze kwestia offsetu. Francuzi zaproponowali nam montaż sprzętu w WZL-1 w Łodzi, do czego zatrudniliby pewnie jakieś 100 osób. Tyle że montaż to nie to samo co produkcja. Gdyby śmigłowce były produkowane w Polsce – liczba nowych miejsc pracy mogłaby zostać pomnożona nawet 10 razy.

A jak to zorganizowali Turcy? Śmigłowce będą w Turcji nie tylko montowane, bo Amerykanie przeniosą tam produkcję licencyjną podzespołów oraz pomogą w sprzedaży wyprodukowanych przez Turków black hawków na rynki trzecie. Spodziewana wartość eksportu – 1 mld USD. Nie mało, ale nas stać…

Na szczęście ktoś się u nas ocknął i zakwestionował idiotyczne rozstrzygnięcia. Zwłaszcza że posiadamy własny przemysł lotniczy. W Mielcu powstają komponenty, a w Świdniku kompletne, gotowe do zadań śmigłowce. Co? Za tanie? Doprawdy nie rozumiem tej sytuacji. Mam nadzieję, że to jedynie ignorancja urzędników i wojskowych dopuszczonych do publicznych pieniędzy. Wiadomo publiczne – znaczy niczyje.

Na zakończenie wspomnę jedynie, że tak wychwalana rodzina francuskich śmigłowców, do której oprócz “naszego” Caracala należą wersje Super Puma i Cougar – miała kilka wpadek. Ostatnia wydarzyła się w Norwegii, w kwietniu tego roku. W katastrofie Super Pumy spowodowanej awarią głównej przekładni zginęło 13 osób. Po tym incydencie wiele krajów, jak Norwegia, W. Brytania, Korea Płd. czy Brazylia, uziemiło ten typ maszyn i jego pochodne. A jak doniósł niedawno Reuters – Singapur z tego powodu opóźni decyzję w sprawie wartego 1 miliard dolarów kontraktu na nowe śmigłowce, w którym francuski Caracal był faworytem. Może my również powinniśmy przemyśleć nasz planowany zakup?

Więcej postów