Rodzinna tragedia. Syn zginął na oczach przerażonego ojca

Ogromna rozpacz rodziców! Do brzegu brakowało zaledwie 25 metrów. – Nagle syn powiedział: Tato, pomóż mi. Razem poszliśmy pod wodę – opowiada zrozpaczony Rafał Domżalski. Jego syn Michał utonął na kąpielisku strzeżonym przez sześciu ratowników WOPR. Żaden nie zareagował.

 

To miała być przyjemna, rodzinna sobota. Rafał Domżalski z żoną Beatą (41) i synem Michałem planowali spędzić dzień, grillując i kąpiąc się w jeziorze Borowno koło Bydgoszczy. Przyjeżdżali tam często. Plaża była strzeżona, a wieżyczki mógłby ratownikom po­zazdrościć „Słoneczny patrol’. Rodzina czuła się bezpieczna. – Zaraz po przyjeździe poszedłem do wody. Po chwili dołączył Michał. Popłynęliśmy do żółtej boi. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy z powrotem.

Do brzegu brakowało nie więcej jak 25 metrów, a do strefy dla nieumiejących pływać, gdzie można już było stanąć, nie więcej jak 6 m. Wtedy Michał powiedział, że już nie da rady płynąć. Widziałem, że dzieje się z nim coś niedobrego – opowiada Rafał Domżalski. Przerażony ojciec krzyczał o pomoc, usiłując jednocześnie nie puścić ręki syna. Pomocy zaczęli też wzywać plażowicze, którzy zauważyli, co się dzieje. Do wody rzucił się brat pana Rafała. Pierwszy z czterech ratowników stojących na wieży, skąd dokładnie widać kąpielisko, pojawił się przy brzegu po minucie. Ratownik siedzący na pomoście ok. 15 metrów od miejsca, gdzie Michał wciąż walczył o życie, nie zareagował w ogóle.

Rafał Domżalski nie zdołał utrzymać syna. Dopłynął do brzegu i wskazał miejsce, gdzie Michał poszedł na dno. Wtedy ratownicy weszli do wody. Po 20 minutach jeden z nich ubrany w sprzęt do nurkowania wydobył Michała i zaczął go reanimować. Przyjechało pogotowie i przyleciał śmigłowiec z Bydgoszczy. Wszystko za późno. Michał umarł. Świadkowie są zgodni: ratownicy sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, co robić. Żaden nie podejmował decyzji. Oglądali się jeden na drugiego. Bydgoska prokuratura nie przesądza o niczyjej winie.

– Przesłuchaliśmy rodzinę ofiary, ratowników i kilku świadków. Liczymy, że zgłoszą się do nas kolejni, bo na plaży było w sobotę dużo ludzi. Przeanalizujemy też nagrania z monitoringu – mówi prokurator Adam Lis. Szef bydgoskiego WOPR Aleksander Maćkowski od soboty nie odbiera telefonu.

FAKT.PL

Więcej postów