Amerykański rząd poprzez swoich przedstawicieli naciskał na polskie władze, żeby nie nazywać Rzezi Wołyńskiej ludobójstwem i nie procedować żadnych uchwał czy ustaw w tej sprawie przed warszawskim szczytem NATO. Informuje o tym anonimowe źródło w PiS, które skontaktowało się z Kresami.pl. Ambasada USA odmówiła komentarza w tej sprawie.
Przedstawiciele rządu USA w Polsce prowadzili działania mające na celu wywarcie presji na polskie władze, by Rzezi Wołyńskiej nie nazywać ludobójstwem oraz, żeby przed szczytem NATO w Warszawie żadne uchwały czy ustawy dotyczące 11 lipca nie były procedowane – taką informację otrzymał portal od wysoko postawionego źródła w PiS.
Według informacji, które otrzymaliśmy, w sprawie upamiętnienia ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w Kancelarii Prezydenta RP co najmniej dwukrotnie interweniował sam Ambasador USA w Polsce, Paul W. Jones. Podczas rozmów z prezydenckim ministrem Krzysztofem Szczerskim amerykański dyplomata poruszał m.in. kwestię tzw. uchwały wołyńskiej. Według naszego źródła, ambasador Jones miał naciskać, żeby Polska odstąpiła od zamiaru oficjalnego uznania zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Polakach za ludobójstwo. Z kolei, gdyby ostatecznie miało jednak do tego dojść, to dyplomata wskazywał, by sprawa ta lepiej nie znalazła rozstrzygnięcia przed szczytem NATO w Warszawie.
Do kwestii nacisków ze strony Stanów Zjednoczonych Ameryki odniósł się pośrednio również poseł Paweł Szramka, publicznie pytając podczas sejmowej debaty w dn. 20 lipca br.:
„(…) czy któreś z państw sojuszniczych wpływało na decyzję o tym, abyśmy ten temat [upamiętnienia ofiar Wołynia] poruszyli dopiero po szczycie NATO?”.
O tym, że ws. upamiętnienia ofiar Wołynia polski rząd ugiął się nie tylko pod presją Ukrainy, ale również USA wspominali w mediach także inni polscy parlamentarzyści. W szczególności wicemarszałek Sejmu z ramienia Kukiz’15 Stanisław Tyszka, a także posłanka tego ugrupowania Elżbieta Borowska.
Poprosiliśmy o komentarz Ambasadę USA w Warszawie i samego ambasadora Jonesa. Przedstawiciele USA odmówili komentarza. „Niestety, w interesującej Państwa sprawie nie mamy do przekazania żadnych informacji” – napisali w odpowiedzi przedstawiciele Biura Prasowego Ambasady Stanów Zjednoczonych.
Zwróciliśmy się w tej sprawie również do Kancelarii Prezydenta RP i ministra Krzysztofa Szczerskiego. Tu również odmówiono nam komentarza.
Amerykańskie stanowisko, które miało zostać przedstawione przez ambasadora Jonesa, byłoby wyraźnie zbieżne z warunkami, jakie stawiali polskim władzom przedstawiciele najwyższych władz Ukrainy. Jak już wcześniej podkreślaliśmy, do ustaleń w kwestii czasu przyjęcia przez polski Sejm uchwały ws. 11 lipca doszło pod koniec czerwca w Truskawcu. 26 czerwca przewodniczący ukraińskiego parlamentu, Andrij Parubij ogłosił, że otrzymał od marszałka Kuchcińskiego zapewnienie, że żadna ustawa czy uchwała ws. rzezi wołyńskiej nie będzie procedowana w Sejmie przed warszawskim szczytem NATO.
„Jestem przekonany, że nie chodzi tylko o dobre stosunki z Ukrainą. Zapewne wpływ na taki bieg wydarzeń miały liczące się kraje w NATO” – skomentował ten fakt poseł Paweł Szramka z Kukiz’15.
Naciski na Polskę prowadzone były przez Ukraińców już wcześniej, m.in. podczas wizyty polskich parlamentarzystów w Kijowie. Wówczas Parubij i inni nalegali, żeby Polska odstąpiła od ustanowienia 11 lipca świętem, w zamian wskazując dzień 17 września.
„Każdy kto śledzi poczynania związane z tą tematyką widzi, że rząd celowo przeciągał termin rozstrzygnięcia sprawy” – powiedział Kresom.pl poseł Szramka. „Ponadto ostatecznie przyjęliśmy nie ustawę, a tylko uchwałę upamiętniającą ludobójstwo wołyńskie. Ewidentnie wygląda na to, że naszą polityką zagraniczną kieruje zupełnie ktoś inny, a my jesteśmy zaledwie pionkiem rozgrywanym na szachownicy”.
Pomimo deklaracji niektórych przedstawicieli PiS, nie odbyło się specjalne posiedzenie Sejmu w dniu 11 lipca, podczas którego miała zostać przyjęta uchwała upamiętniająca ofiary ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. 6 lipca wicemarszałek Stanisław Tyszka (Kukiz’15) poinformował na Twitterze, że podczas konwentu seniorów przedstawiciel PiS Marek Suski powiedział, że jego partia jest przeciw posiedzeniu Sejmu 11 lipca dla uczczenia ludobójstwa na Wołyniu. Ostatecznie, uchwała wypracowana w oparciu o projekt PiS została przyjęta przez Sejm na ostatnim posiedzeniu przed wakacjami, 22 lipca – po szczycie NATO i po 11 lipca.
Wcześniej przez długi czas o upamiętnienie ofiar ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej i ustanowienie święta 11 lipca walczyły środowiska kresowe. W tej sprawie naciskali także przedstawiciele Kukiz’15. Ponadto, opracowali oni własny projekt ustawy ws. 11 lipca, a także zabierali w tej kwestii głos w Sejmie. Zorganizowano również manifestację i marsz poparcia dla ustawy o 11 lipca, w których wzięło udział kilkaset osób – w tym posłowie Kukiz’15, a także część senatorów PiS, m.in. prof. Jan Żaryn. Wielokrotnie i zdecydowanie głos zabierał m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który w rozmowie z Kresami.pl zaznaczał., że 11 lipca będzie testem dla Jarosława Kaczyńskiego, PiS i prezydenta Dudy. Partia rządząca ostatecznie ugięła się i przyjęła uchwałę ustanawiającą 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Przeczytaj takze: Amerykanie naciskali, żeby Polska nieoficjalnie dostarczała ciężką broń Ukrainie
KRESY.PL / MT