CHYTRY PLAN RZĄD! Ministrowie kombinują, jak zmusić Polaków do dłuższej pracy

W rządzie po cichu włączony został cichy alarm budżetowy. Coraz więcej ministrów martwi się, że obniżenie wieku emerytalnego bez mechanizmów zniechęcających do pobierania świadczeń, skończy się katastrofą. I, jak ustalił Fakt, rośnie grono zwolenników pomysłu ministra finansów Pawła Szałamachy – zakazu ponownego przeliczania emerytur.

 

Dziś senior, który jeszcze pracuje i odprowadza składki, może podwyższyć potem świadczenie, które otrzymuje. Nowy pomysł oznacza, że komu zostanie wyliczona emerytura raz, temu żadne przeliczenie przysługiwać nie będzie. Emerytura wzrastać mu będzie jedynie dzięki waloryzacji.

To rozwiązanie ma w rządzie znamienitych fanów. Do ministra Pawła Szałamachy oraz wicepremierów Mateusza Morawieckiego i Jarosława Gowina dołączył trzeci wicepremier Piotr Gliński, minister cyfryzacji Anna Streżyńska i minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

– Budżet nie wytrzyma tzw. prostego obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn bez żadnych ograniczeń. Po prostu – mówi nam jeden z ministrów. Inny dodaje, że walka o wprowadzenie takiego hamulca nie będzie łatwa, bo „prezes jest za wcześniejszymi emeryturami bez dodatkowych warunków”.

Plan ministra Szałamachy spowoduje, że wielu spośród tych, którzy jeszcze będą mieli siły pracować, mimo osiągnięcia wieku emerytalnego zrezygnuje ze składania wniosku o przejście na emeryturę. Bo stracić można naprawdę sporo!

60-letnia kobieta ze średnią pensją (obecnie to 4200 zł brutto) teraz dostałaby 1780 zł emerytury. Jeśli jednak nie złoży wniosku, a popracuje do 65 roku życia, dostanie 2500 zł. To aż 720 zł więcej! Jeśli 65-letni mężczyzna zarabiający minimalną pensją 1850 zł brutto przejdzie na emeryturę od razu po ukończeniu wieku emerytalnego, dostanie 1350 zł. Pracując o 5 lat dłużej i składając wniosek w wieku 70 lat dostanie 1688 zł emerytury – czyli ponad 330 zł więcej!

MAGDALENA RUBAJ

Więcej postów