Cimoszewicz: Czy mamy prezydenta który nie jest głową państwa?

Bardzo interesująca teza pana Włodzimierza Cimoszewicza, przebiegła niesłychanie szybko przez media. Głośne pytanie o to, czy mamy prezydenta, który nie jest de facto głową państwa, jest niesłychanie interesujące. Co więcej, jest to pytanie nadzwyczajnie ważne, w naszych dzisiejszych realiach państwowych.

 

Pan Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów publicznie deklarował, że nie jest reżyserem w teatrze lalek, czy kimś podobnym. Wedle jego zapewnień, mamy go nie podejrzewać o wszechwładzę. Jednak nie da się ukryć banalnego faktu, że dla swojego środowiska politycznego, obecnie to pan Jarosław Kaczyński jest najwyższym autorytetem. Pan Andrzej Duda, ma autorytet formalny w tym środowisku, jednakże nawet przy wizerunkowym zderzeniu Jego osoby np. z postacią pana Jarosława Gowina, już mamy problem, – kto jest bardziej wyrazisty? Kto posiada własny autorytet osobisty? Czy też, chociaż odrobinę takiego autorytetu?

Wiadomo, jakie są kompetencje władz państwowych na najwyższych szczeblach. Pozycję ustrojową pana prezydenta, dokładnie precyzuje Konstytucja, w tak niezmiernie „trudny” sposób potraktowana przez rządzących w ostatnim czasie. Zdecydowanie rola i pozycja, jaką przyjął pan Andrzej Duda w konflikcie o Trybunał Konstytucyjny, nie przysłużyła się Jego autorytetowi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę oczekiwania opozycji i niektórych kręgów opiniotwórczych w zakresie prawa, to w ogóle nie można mówić o tym, żeby pan prezydent zapisał się pozytywnie. Sytuacja jest wielokrotnie skomplikowana, przy czym uwaga – nie można się zgodzić na to, że całą winę za ten kryzys będziemy chcieli przypisać panu prezydentowi. To skrajnie niesprawiedliwe, natomiast to, do jakiej interpretacji prawa pan prezydent pośrednio się przyznał – jest najwidoczniej nieporozumieniem.

Jeżeli popatrzymy na rolę pana prezydenta generalnie w państwie, to nie można zgodzić się z tytułową tezą, albowiem pan Andrzej Duda jest bardzo aktywny na wielu polach, w tym przede wszystkim w kwestii polityki zagranicznej oraz szeroko rozumianych zagadnień bezpieczeństwa. Właśnie przez te pryzmaty powinniśmy postrzegać pana Prezydenta i jego pracę, dosłownie patrząc z perspektywy właściwej dla prezydenckiego systemu odniesienia się i orientowania względem rzeczywistości.

Być może początek tej prezydentury nie był przemyślany, albowiem podanie czarnej polewki przez pana prezydenta Poroszenkę, zamiast zaproszenia do stołu rozmów w Mińsku, to poważna sprawa. Można tylko mieć nadzieję, że Prezydent RP z tak patriotycznego środowiska będzie zdolny do pragmatycznego spojrzenia na naszą politykę wschodnią i jej składowe. Ktoś przecież musi w końcu zacząć myśleć w tym kraju o sprawach wschodnich, w taki sposób, jakimi te sprawy są, a nie metodologią jakiegoś połączenia myślenia życzeniowego, połączonych z archetypami niemożliwego w rodzaju „Międzymorza”.

Nie można również wymagać od pana prezydenta, żeby codziennie dostarczał „treści” dla mediów. Jeżeli ktoś myśli, że można sobie formułować tego typu oczekiwania od prezydenta – jest najdelikatniej mówiąc – bez kontaktu z rzeczywistością. Tutaj trzeba być bardzo trzeźwym i realnie postrzegać nie tylko wspomnianą rzeczywistość, ale także i możliwości. Bezwzględnie to, że prezydent lub pani prezydentowa – milczą w dowolnej sprawie – to ich prawo, które trzeba rozumieć, jako jedną z form kreowania określonej polityki. Ponieważ na tym poziomie odniesienia nie ma przypadków.

Już samo powyższe powoduje, że mówienie o tym, że mamy prezydenta, który nie jest głową państwa jest wielce krzywdzące i przesadzone. W ogóle osobnego rozważania wymaga zbadanie, czy samo takie twierdzenie pod adresem urzędującej głowy państwa nie jest obraźliwe? Jeżeli jednak rządzący, mogą obrażać prawo bezpośrednio obowiązujące wprost z Konstytucji? To, dlaczego nie można tego samego mechanizmu przenieść na uprawnioną pomimo wszystko ocenę działalności politycznej pana prezydenta?

Wizyta Ojca Świętego oraz szczyt NATO w Warszawie, to dwa wielkie sprawdziany dla naszej elity rządzącej. Zachowanie zagranicznych gości wobec pana Prezydenta, w tym gesty, co w przypadku Papieża, czy Prezydenta USA jest zrozumiałe – będą istotnie świadczyć o realnej pozycji naszych władz, w odbiorze części z najważniejszych osobistości na świecie.

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów