Wojna ideologiczna między zwolennikami i przeciwnikami uchodźców trwa na dobre; nie tylko w sferze słów, ale też obrazów. Pracownicy węgierskiej telewizji państwowej zostali poinstruowani, żeby materiałów o uchodźcach nie ilustrować zdjęciami dzieci.
Ta jedna fotografia zmieniła stosunek Europejczyków do uchodźców – twierdzono, gdy wstrząśnięta widokiem martwego dziecka na tureckiej plaży zachodnioeuropejska opinia publiczna i rządy zaczęły z większym zrozumieniem podchodzić do uciekinierów z Syrii.
Wstrząsu starczyło na tydzień – Niemcy już na powrót zamknęły granice – niemniej pośmiertny portret Alana Kurdiego zmienił życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy przez uchylone jego dramatem drzwi zdołali się przedostać do lepszego świata. Trzeba więc tym razem wybaczyć naruszenie godności syryjskiego dziecka, nie tylko wystawionego na widok publiczny, lecz wziętego na sztandary wojny ideologicznej przez wszystkie strony uchodźczego sporu. Taki jest los ikon, o ich prawo do prywatności nie ma się co upominać. Ten chłopiec przynajmniej zachował imię i nazwisko.
Losem Alana Kurdiego przejęło się nawet Państwo Islamskie (PI), które umieściło rzeczone zdjęcie w ostatnim numerze swojego pisma propagandowego „Dabiq” jako ostrzeżenie dla innych uciekinierów: „Oto cena, jaką się płaci za opuszczenie ziemi muzułmańskiej i podróż do ziemi krzyżowców”.
Nie zawiedli czujni przeciwnicy wpuszczania uchodźców na Zachód (dla uproszczenia nazwijmy ich prawicą) – szybko ogłosili, że fotografia Alana Kurdiego była ustawką, że ciało chłopca znaleziono między skałami w innym miejscu i dopiero do zdjęcia ułożono je na brzegu. Kolejny dowód na istnienie spisku mającego na celu zalanie Europy islamskimi imigrantami. (W rzeczywistości policja wyłowiła ciało dziecka i położyła w dostępnym miejscu, nie zrobił tego fotograf).
Kurdi znalazł się też w najnowszym numerze obrazoburczego magazynu „Charlie Hebdo”. Obok chłopca leżącego z twarzą w wodzie umieszczono billboard z reklamą McDonalda i napisem „Promocja menu dla dzieci – dwa w cenie jednego!” oraz slogan „Witajcie, uchodźcy!”. Na francuskie pismo spadła fala krytyki ze strony ludzi nierozumiejących, że celem kpiny nie jest nieszczęście Syryjczyków, tylko zachodnia hipokryzja.
Tak, wojna ideologiczna między zwolennikami i przeciwnikami uchodźców trwa na dobre; nie tylko w sferze słów, ale też obrazów. Prawica już na starcie ma pod górkę, bo zdjęcia zabiedzonych ludzi, zwłaszcza kobiet i dzieci, częściej wywołują współczucie niż odrazę. Dlatego pracownicy węgierskiej telewizji państwowej zostali poinstruowani przez nieprzyjazne migrantom władze, żeby materiałów o uchodźcach nie ilustrować zdjęciami dzieci. Ten zabieg stosuje wiele prawicowych pism – artykuły opatrują najczęściej fotografiami młodych mężczyzn, którzy z kolei nie są ulubieńcami prasy liberalnej.
To nie wystarczy, waga problemu wymaga bardziej twórczego podejścia. Pięknie wpisuje się w nią ostatnia okładka „wSieci”: muzułmanie przy polskiej barierze granicznej, pastisz sławnego zdjęcia z września 1939 r. Jest jasne, że to fotomontaż, plakat propagandowy. Ale granica między pastiszem a oszustwem jest cienka. Lokalna gazeta francuska „Le Journal de Béziers” tak podkręciła zdjęcie pociągu z uchodźcami, że wielu odbiorców uwierzyło, że to prawda. Spec od Photoshopa umieścił w oknach transparenty „Béziers 3865 km” i „Darmowa edukacja! Mieszkania i zasiłki dla wszystkich!” – sugerujące, że migranci jadą prosto do francuskiego miasteczka rządzonego przez skrajną prawicę. „Inaczej niż miasteczka lewicowe, Béziers nie będzie przyczółkiem nielegalnej imigracji” – zapewniał burmistrz Robert Ménard, linkując zdjęcie na Twitterze.
W mediach społecznościowych roi się i od mniej wykwintnych fałszywek. Zdjęcie dużego statku wypełnionego Albańczykami zmierzającymi do Włoch – z 1991 r. – jest podawane jako aktualne (prowokując komentarze, że należy go storpedować). Zdjęcie śniadego kulturysty wysiadającego z łodzi angielscy prawicowcy opatrzyli napisami „Prosimy o pomoc dla tego bezbronnego uchodźcy”, „Słyszałem, że w Anglii dostanę darmowe sterydy” i „Nie bądź rasistą i mnie wpuść”. Lecz ta fotografia została zrobiona w 2013 r. na Wyspie Bożego Narodzenia.
70 tys. użytkowników Facebooka podzieliło się postem przedstawiającym dwa zdjęcia pewnego Syryjczyka: na jednym jest w mundurze i trzyma karabin, na drugim czeka na prom do Aten. „Pamiętacie tego faceta? W zeszłym roku żołnierz Państwa Islamskiego, teraz » uchodźca «” – pieni się autor postu. Wystarczy sięgnąć do źródła („The Atlantic”), by przeczytać, że jest to były dowódca Wolnej Armii Syrii walczącej z Państwem Islamskim, który miał dość wojny.
Prawicowi politycy chyba czują, że przegrywają batalię na obrazy, bo coraz częściej stosują chwyty poniżej pasa. – To też jest dziecko z Syrii – poinformował poseł PiS Zbigniew Girzyński na zakończenie środowej rozmowy w TVN 24, wyciągając z teczki zdjęcie chłopca podrzynającego gardło zakładnikowi. To jedno ze zdjęć udostępnionych w internecie przez Państwo Islamskie. Dla nikogo nieistotne, czy prawdziwe. Islamscy terroryści i europejska skrajna prawica mają wspólny cel: przerazić społeczeństwo; antagonizm między nimi jest tylko pozorny. PI chętnie wykorzystuje dzieci w swych materiałach propagandowych, wiedząc, że może liczyć na pożytecznych idiotów, którzy z właściwym komentarzem podadzą je dalej.
Robert Stefanicki