W styczniu Ewa Kopacz obiecała, że gazoport ruszy w lipcu. Mamy wrzesień, a gazoport cały czas „w budowie”

Przykład z budową terminala LNG w Świnoujściu jak w soczewce pokazuje totalną nieudolność i niekompetencję ekipy rządowej.

Najpierw spartaczyli pierwotną umowę z głównym wykonawcą gazoportu, który na jej podstawie mógł – praktycznie bez konsekwencji – dopuścić się opóźnienia budowy. Teraz podpisują z nim następny aneks, który po raz kolejny przesuwa termin oddania do użytku tej kluczowej dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju inwestycji. Oto jak wygląda istota teoretycznego państwa…

Warta blisko trzy miliardy złotych inwestycja miała być koronnym argumentem w negocjacjach z Gazpromem na temat obniżenia ceny sprowadzanego z Rosji gazu (płacimy najwięcej w Europie). Niestety budowa gazoportu się przedłuża i generuje coraz większe koszty, a strona rządowa – jak do tej pory – nie potrafiła w sposób wiążący określić, kiedy w Świnoujściu będziemy mogli odbierać gaz LNG.

Farsa z gazoportem trwa już co najmniej od końca 2013 roku. Wówczas to po raz pierwszy pojawiły sie informację, iż tej strategicznej dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego inwestycji nie uda się ukończyć w planowanym terminie, tj. do 30.06.2014 r. Mając to na względzie z głównym wykonawcą inwestycji, tj. włoską spółką Saipem, zawarty został aneks, zgodnie z którym budowa miała się zakończyć w grudniu 2014 r. Gdy i ten termin nie został dochowany, Ewa Kopacz – na specjalnie zwołanej konferencji prasowej publicznie obiecała, że gazoport zostanie oddany do użytku w lipcu 2015 roku. Obecnie mamy wrzesień i budowa terminala nadal nie została ukończona. W zamian za to, ze spółką Saipem podpisany został kolejny aneks do umowy, zgodnie z którym gazoport ma rozpocząć komercyjną działalność w drugim kwartale 2016 roku pod warunkiem „podpisania protokołu odbioru do użytkowania”. Czy wspomniany protokół zostanie rzeczywiście podpisany w przewidzianym terminie? Nikt na to nie da gwarancji. Zważywszy na dotychczasowe opóźnienia równie dobrze może to być IV kwartał 2016 roku, albo i nawet 2017 rok.

W tym kontekście warto przypomnieć, że na ujawnionych w czerwcu ub. r. przez tygodnik „Wprost” nagraniach, były wiceminister finansów w rządzie Tuska, a od 2013 roku wiceprezes zarządu ds. korporacyjnych PGNiG – Andrzej Parafianowicz – w rozmowie ze Sławomirem Nowakiem stwierdził, że podpisane przez rząd Tuska umowy na realizację terminalu LNG w Świnoujściu są bardzo niekorzystne, bowiem pozwalają głównemu wykonawcy bezkarnie opóźniać budowę wspomnianej infrastruktury. Podczas nagranej rozmowy pada nawet stwierdzenie, że nasz kraj będzie mógł odbierać gaz z Kataru dopiero w… 2017 roku, czyli z około 3 letnim poślizgiem.

Należy podkreślić, że opóźnienia w realizacji tej strategicznej dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju inwestycji mogą mieć gigantyczne znaczenie. Wystarczy tylko uświadomić sobie, jak ważne w negocjacjach z rosyjskim Gazpromem na temat ceny sprowadzanego gazu jest posiadanie „karty przetargowej” w postaci gazoportu. Oferowany przez Rosjan gaz natychmiast staje się tańszy, kiedy pojawia się argument sprowadzania większej ilości błękitnego paliwa z innego niż wschodni kierunku (idealnie pokazuje to przykład Litwy, która niemal natychmiast otrzymała od Rosjan zniżki, gdy uruchomiła swój gazport w Kłajpedzie). Niestety niekompetencja i nieudolność ekipy rządowej doprowadziła do tego, że opóźnienie w zakresie komercyjnego uruchomienia terminala w Świnoujściu już teraz przekracza 14 miesięcy i cały czas rośnie…

niewygodne.info.pl

 

 

Więcej postów