W wyniku wprowadzenia sankcji wobec Rosji gospodarka Unii Europejskiej ponosi znaczne straty.
Jest to zupełnie inny przekaz niż to do czego przekonują nas oficjalne media. Niedawno słyszeliśmy, że sprzedaliśmy wszystkie jabłka i w ogóle nie ma żadnego problemu z żadnym kryzysem, a rosyjskie embargo na pewno nie przekłada się na żaden kryzys i już z absolutną pewnością nie jest dla nas żadnym obciążeniem, w tym znaczeniu, że nie generuje strat.
Informacje opierają się na statystyce krajów i organizacji (ONZ, MFW itp.), a także prognozach głównych ośrodków badawczych.
W materiale analizowane są prognozy Austriackiego Instytutu Badań Gospodarczych (WIFO – Österreichisches Institut für Wirtschaftsforschung Wien – Austrian Institute of Economic Research Vienna), który wyjaśnił, że w wyniku sankcji wobec Rosji w Unii Europejskiej prawdopodobnie zniknie około 2,5 miliona miejsc pracy, a gospodarki krajów unijnych poniosą straty w wysokości szacowanej na około 109 miliardów euro.
To szokująca kwota, porównywalna do kwot „greckich” w zależności oczywiście od tego, na jaki pakiet pomocy byśmy się zdecydowali. Jednak jeżeli mówimy o 109 mld Euro, to musi mieć już swoje polityczne znaczenie, ponieważ to jest o wiele więcej niż cała polityka spójności, czy też siedmioletnie wsparcie dla Polski w nowym budżecie Unii Europejskiej. Głównie dlatego ponieważ najwięcej ucierpią główni płatnicy tj. Niemcy.
Niemcy w świetle dostępnych szacunków najbardziej dotkliwie odczują negatywne konsekwencje sankcji i kontrsankcji ze strony Rosji – 500 tysięcy osób straci pracę, a gospodarka – 29,9 miliarda euro. Mówimy o pół milionie ludzi, których ekonomiczny byt jest zagrożony, tylko dlatego ponieważ Unia Europejska wierzy w nie do końca wiadomo czyją propagandę i ogranicza handel z Rosją w imię Ukrainy, która sama przez cały czas z Rosją handluje, w tym i z Krymem i z Donbasem.
W Polsce i we Włoszech szacowana liczba zredukowanych miejsc pracy jest mniej więcej taka sama – 302 tysięcy i 300 tysięcy. W tym samym czasie straty gospodarcze będą się znacznie różnić: we Włoszech w świetle szacunków wyniosą one 16,3 miliarda euro, a w Polsce – 5,4 miliarda euro. Ponieważ jednak wartość dodana włoskiej gospodarki jest o wiele większa niż nasza.
W tym kontekście bardzo trudno o pozytywne wnioski, w zasadzie nie są one możliwe. Całość informacji powinna w znacznej mierze przyczynić się do ponownego przeanalizowania faktów i co najważniejsze, do rozpoczęcia dyskusji na temat kosztów społecznych niezrozumiałej i nielegalnej polityki Unii Europejskiej wobec Federacji Rosyjskiej. Musimy bowiem pamiętać, że tych strat nie odrobimy nigdy, to znaczy nie da się ich odrobić na pewno w znacznej części, ponieważ na rynek rosyjski wchodzą w tym samym czasie firmy z całego świata, w tym głównie z Dalekiej Azji, które zajmują tam miejsca do tej pory świetnie opanowane przez dostawców europejskich. Oznacza to ryzyko trwałego upośledzenia naszej wymiany handlowej, ponieważ wraz z trwaniem tych niesprawiedliwych sankcji, rosyjski konsument nabywa nowych zwyczajów konsumpcyjnych. Dodatkowo, co jest poważnym plusem dla rosyjskiej gospodarki, rośnie krajowa produkcja w całym szeregu branż, w których do tej pory rosyjskie firmy zmagały się z konkurencją europejską.
Wniosek jest jeden – należy jak najszybciej skończyć z tą chorą i szkodliwą polityką nielegalnych sankcji i próbować zaprosić naszych rosyjskich partnerów do rozmów. Całość jest o tyle pilna, że cały czas trwa handel ukraińsko-rosyjski i jakoś nikomu to nie przeszkadza, że w imię źle rozumianej solidarności europejskiej z Ukrainą, pracę ma stracić ponad dwa miliony osób w Unii Europejskiej.
Jakub Moźniak