Korespondent rozmawiał z politologiem Mariuszem Olszewskim.
— Na łamach polskich mediów coraz częściej ukazują się utyskiwania niektórych polskich polityków, że na szczycie NATO w lipcu przyszłego roku w Warszawie nie będzie decyzji o budowie stałych baz w Polsce. Jaki jest Pański stosunek do tej idei, skoro Pan, jako poseł na Sejm, głosował przeciw przystąpieniu Polski do Paktu Północnoatlantyckiego?
— Niestety problem ten dotyka tak naprawdę efektywności polskiej dyplomacji, ponieważ, jak Pan zauważył w swoim pytaniu, następuje tylko utyskiwanie polskich polityków, tzn. polityków, którzy nie mają żadnego wpływu na to, czy te bazy będą, czy nie będą. Z polskimi politykami nikt na scenie geopolitycznej w tej chwili się nie liczy. W związku z tym, tak jak już kilka miesięcy temu wspominałem między innymi u Państwa, sprawa baz jest tylko sprawą przejściową, sprawą dotyczącą pewnej gry geopolitycznej, a nie realnym postawieniem sprawy, czy bazy będą w Polsce, czy tych baz nie będzie. Ta gra geopolityczna toczy się między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w kontekście oczywiście, tak jak od początku twierdzę, rozgrywki na Pacyfiku między Waszyngtonem a Pekinem.
Polska jest tutaj używana tylko jako karta przetargowa i to, czy będą bazy, czy nie będą, jest kwestią gry zastępczej. Polscy politycy na to nie mają żadnego wpływu, a w listopadzie przyszłego roku zobaczy Pan, że ta sprawa w ogóle ucichnie, ponieważ wtedy odbędą się wybory prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i w ogóle problem Polski zniknie. Obawiam się, że także inne problemy zaczną w ogóle inaczej być traktowane, ponieważ problemy Polski, problemy tarczy, problemy uzbrojenia Polski, problemy pozycji Polski w NATO są podnoszone tylko wtedy, kiedy w Stanach Zjednoczonych odbywa się kampania wyborcza, zresztą podobnie jak i w Polsce. Kiedy sytuacja wraca do „normy”, to znaczy już po wyborach, sprawy ucichają i toczą się normalnym rytmem, tzn. każde z państw ma swoje interesy gospodarcze, geopolityczne i one wyznaczają główne kierunki działań najważniejszych osób w państwie. To samo dotyczy Polski.
— Sprawa jest dyskutowana na kilka dni przed zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy, który sprawę stałego stacjonowania żołnierzy bloku uczynił za swój główny cel w polityce zagranicznej. I na dodatek sprawa jest dyskutowana przez wybitnych polityków Zachodu tuż przed wyborami do Sejmu. Ale ani Platforma Obywatelska, ani PiS nie chcą uchodzić za partie ustępujące stanowisku Rosji w tej sprawie. Więc, na jakie reakcje należy się spodziewać?
— Polscy politycy powinni odróżniać kampanie wyborcze od realnej polityki. Realną polityką jest to, co może rzeczywiście się stać i to, co może rzeczywiście być wzmocnieniem Polski w Europie Środkowo-Wschodniej. Proszę nie zapominać, że Polska jest w takim momencie, że płynnie przechodzi z kampanii prezydenckiej do kampanii do Parlamentu. W związku z tym te sprawy będą pojawiać się non stop i będą licytacje między Platformą Obywatelską a między PiSem, kto jest bardziej polski, kto jest bardziej amerykański, kto jest bardziej europejski. Poczekajmy do 25 października, wtedy ten tuman kurzu na polu kampanii wyborczej opadnie i będzie to zupełnie inna Polska. Wszystkim polskim politykom bym po prostu doradzał, aby trzymali się realnych interesów Polski i stąpali mocno po ziemi, jeśli chodzi o to, co Polska może osiągnąć, a nie co byśmy chcieli, żeby osiągnęła i żebyśmy uważali na to, aby polskie interesy nie wdawały się w gry podczas kampanii wyborczych innych państw.
— A tymczasem Niemcy wystąpiły o wznowienie prac Rady Rosja-NATO. Więc dialog z Moskwą uważają za konieczny?
— Mnie bardziej interesuje to, co się dzieje w tej chwili na linii wiceministrów spraw zagranicznych Rosji i Stanów Zjednoczonych, bo to są realne rozmowy, natomiast apele Niemiec i ich rola po nieudanej operacji dotyczącej porozumień mińskich, które, jak widzimy po tym, co dzieje się w Ługańsku, w Doniecku, stały się porażką. W związku z tym to jest kolejna inicjatywa, która pojawi się w przestrzeni medialnej i na tym się skończy, natomiast w planie najważniejsze jest to, co zostanie ustalone między ministerstwami spraw zagranicznych Rosji i Stanów Zjednoczonych. Tam dzieje się realna polityka. Cieszę się, że te rozmowy zostały podjęte i myślę, że na efekty tej polityki musimy poczekać, bo one będą realne.
— Ma Pan na myśli spotkanie Nuland — Karasin?
— Tak jest.
Mariusz Olszewski