Obama nieobecny w kampanii przed wyborami do Kongresu

Dopiero na końcu kampanii wyborczej prezydent Barack Obama ruszył w podróż, by wesprzeć kilku Demokratów walczących o fotele gubernatorów. Dotąd był w kampanii dość niewidoczny. Partia nie chciała jego wsparcia z uwagi na słabe notowania Obamy w sondażach.

 

W najbliższy wtorek w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory do Kongresu w czasie których Amerykanie wybiorą cały skład Izby Reprezentantów i 1/3 składu Senatu. W 36 stanach odbędą się też wybory gubernatorów. Stawką jest przede wszystkim kontrola nad Senatem. Jeśli Republikanie ją przejmą – co sugerują sondaże – wówczas będą kontrolować cały Kongres przez ostatnie dwa lata prezydentury Obamy.

By wesprzeć ubiegającego się o fotel gubernatorski w Maine Demokratę Mike’a Michauda, Obama udał się w czwartek do Portland. „Zostało tylko pięć dni. Musicie przekonać swoich przyjaciół, swoich kolegów w szkole i pracy, każdego kogo znacie, by oddali głos na Michauda.(…) Pokażcie, że wciąż macie nadzieję i idźcie do urn 4 listopada” – apelował Obama.

Do końca kampanii ma też wziąć udział w wiecach na rzecz kandydatów Demokratów na gubernatorów w Connecticut, Pensylwanii i Michigan. Ale jedynie w Detroit, w stanie Michigan, Obama będzie też jednocześnie zabiegał w niedzielę o głosy dla ubiegającego się o fotel senatora Demokratę Gary’ego Peterasa. Jego przewaga nad republikańskim kandydatem jest jednak tak duża, że wsparcie Obamy nie zmieni losów tej elekcji.

Obama unikał dotychczas publicznego angażowania się w kampanię, nie licząc imprez za zamkniętymi drzwiami, by zbierać fundusze na dla kandydatów swej partii. Wielu demokratycznych kandydatów, a zwłaszcza senatorów, których reelekcja wisi na włosku – jak w Luizjanie, Arkansas, Alasce, Iowa czy Karolinie Północnej – nie chciało w kampanii pokazywać się u boku Obamy. Sondaże wskazują bowiem, że prezydent cieszy się obecnie rekordowo niskim 40 proc. poparciem w skali kraju. W południowych stanach Obama jest jeszcze mnie popularny. Według sondaży w Luizjanie Obama cieszy się poparciem tylko 17 proc. białych wyborców.

Republikanie uczynili z krytyki Obamy i bilansu jego prezydentury temat przewodni kampanii. Kwestionują jego przywództwo i zdolność do stawienia czoła takim problemom jak zagrożenie Państwem Islamskim czy ebolą. Np. ubiegającej się o reelekcję w Karolinie Północnej senator Kay Hagan zarzucają głównie to, że „w 96 proc. głosowań w Senacie głosowała tak jak zalecał Obama”. Hagan wolała by u jej boku, zamiast Obamy, stanęła na wiecu w miniony weekend była Pierwsza Dama i szefowa dyplomacji Hillary Clinton. Ale najbardziej radykalną postawę zajęła kandydatka z ramienia Partii Demokratycznej na senatora w stanie Kentucky Alison Lundergan Grimes, która odmówiła publicznego potwierdzenia, że w wyborach prezydenckich w 2012 roku głosowała na Obamę.

Zdaniem komentatorów Obama, który uwielbia kampanie wyborcze, jest rozczarowany, że jego partia nie przewidziała dla niego ważniejszej roli w zagrzewaniu wyborców do pójścia do urn. Swą frustrację wyraził w wywiadzie radiowym w ubiegłym tygodniu mówiąc, że wszyscy Demokraci, którzy się od niego teraz dystansują, głosują w Kongresie razem z nim.

„Myślę, że Obama jest bardzo sfrustrowany, bo praktycznie jedyne co może robić, to zbierać pieniądze. Ale nie może np. lecieć do Arkansas, by wygłosić świetne przemówienie. Nie może nawet lecieć do Iowa, gdzie wygrał wybory prezydenckie dwa razy. Michelle Obama (Pierwsza Dama) brała udział w kampanii w Iowa, ale on nie. Jego doradcy uznali, że to by zbyt politycznie zaszkodziło Demokratom” – powiedział redaktor internetowego portalu „Politico” James Hohmann na briefingu zorganizowanym przez Foreign Press Center.

Zbytnie dystansowanie się od Obamy niesie jednak ryzyko mniejszej frekwencji, gdyż – jak zauważają eksperci – nikt tak jak Obama nie jest w stanie zmobilizować do udziału w wyborach Afroamerykanów. Wielu senatorów musi „delikatnie balansować” – zauważył Hohmann. „Nie mogą zbytnio zbliżyć się do Obamy, ale chcą, by pomógł im zdobyć głosy Afroamerykanów, którzy inaczej nie pojawią się przy urnach. Dlatego w listach do mieszkańców, o których wiedzą, że są Afroamarykanami wysyłają ulotki ze zdjęciem prezydenta. A w listach do pozostałych wyborców podkreślają, że są niezależni i nie przyjmują on nikogo rozkazów” – powiedział Hohmann.

Wielu obserwatorów porównuje obecne wybory do wyborów do Kongresu w 2006 roku. Tak ja teraz, ówczesne wybory odbywały się na dwa lata przed końcem drugiej kadencji ówczesnego prezydenta George’a W. Busha. I podobnie jak Obama – Bush miał wówczas rekordowo niskie wskaźniki poparcia (37 proc.). Republikanie ponieśli w tych wyborach sromotną klęskę, tracąc 6 mandatów w Senacie.

Rzeczpospolita

Więcej postów