Na Ukrainie nie będzie realnych reform, będzie realne rozczarowanie…

Niestety sytuacja naszego wschodniego sąsiada nie jest taka różowa, jak chciałby to malować nie jeden polityk z Polski, zwłaszcza spośród tych o których swego czasu pojawiały się medialne przypuszczenia, że biorą pieniądze od ukraińskich oligarchów.

 

Sam fakt wygrania wyborów przez siły nazwijmy to post-rewolucyjne, ukierunkowujące swoje deklaracje polityczne na reformy i nadążanie za zachodnim modelem funkcjonalnym państwa – jeszcze tych reform nie wdraża. Od pomysłu, poprzez jego społeczne i eksperckie omówienie do etapu wdrożenia droga bardzo daleka. Nie należy się spodziewać, że 40 kilka milionów żyjących w niedostatku Ukraińców będzie połykać jak małe rybki każde słowa swoich liderów, zresztą ci nie będą zgodni wiecznie. Polityka to dyscyplina dynamiczna, odzwierciedlająca dążenia, wysiłki, emocje i lęki społeczne. Tutaj nie ma automatyzmów, chyba że mówimy o realiach państwa policyjnego – sterowanego odgórnie przez jednolitą władzę państwową. Jednakże tak na Ukrainie się nie da, ponieważ „kapitał społeczny” w postaci licznych oddziałów powstańczych jest tak radykalny, że nie może być mowy o przypadkach.

Przeprowadzone wybory owszem – były demokratyczne, prawie nie było nadużyć, nie ma dowodów na fałszowanie – nikt takich zarzutów nie stawia. Było prawie idealnie, demokratycznie poza jednym generalnym szczegółem – nie wszyscy mieli równy dostęp do środków masowego przekazu. Pewne siły polityczne, kojarzone z poprzednią władzą i Partią Regionów oraz Komuniści – byli rugowani z przekazów medialnych, niedopuszczani do dialogu a jeżeli już pojawiały się jakieś komunikaty, to głównie mające na celu poinformować o nieprawidłowościach, przestępstwach, podejrzeniach itd. Nie ma demokracji bez wolnych mediów i swobody dostępu do nich! Jednakże Zachód nie zauważył tych niuansów, ponieważ nie są one po jego myśli, może nawet nie chciał na nie zwrócić uwagi – nie da się tutaj niczego jednoznacznie stwierdzić.

W efekcie mamy to, co mamy – oligarchów u władzy. Przecież obecny prezydent pan Petro Poroszenko jest doskonale znany ze swoich biznesów zarówno na Ukrainie jak i w Rosji, gdzie z wieloma przedstawicielami tamtejszej elity – w tym liderów państwowego biznesu jest na stopie koleżeńskiej, panowie znają się doskonale. Podobnie pan Arsenij Jaceniuk, co prawda wyciągnął z więzienia swoją liderkę, ale jak widać władza posmakowała mu tak bardzo, że stał się jej nieprzejednanym wrogiem politycznym i właśnie na krytyce jej osoby i jej działania – zdobył znaczną część kapitału politycznego. Proszę sobie przypomnieć jak sprytnie zakłócono przemówienie pani Tymoszenko na Majdanie w Kijowie, które wygłaszała jeszcze z wózka dla niepełnosprawnych przed swoim cudownym ozdrowieniem. Inni popierający władze są mniej znani, jednakże to także nie są osoby znikąd – poza kilkoma szlachetnymi wyjątkami, cała reszta to oligarchowie lub ludzie z ich otoczenia, przez nich konsekwentnie sponsorowani.

Proszę się zastanowić, w jaki sposób oligarchowie będą rządzić tym krajem? Dlaczego nie jest ogłoszony plan nacjonalizacji wszystkich majątków powyżej 1 mln USD? Poza nielicznymi wyjątkami, prawie każdy majątek zrodzony na Ukrainie z majątku państwowego odziedziczonego po ZSRR to wynik oszustwa, złodziejstwa, bandytyzmu lub legalizacji bezprawia. Dlaczego w imię przemian, państwo w kłopotach, niszczone przez kryzys nie mogłoby samo spowodować uwłaszczenia się na majątku ludzi, którego pochodzenie często jest trudne lub niemożliwe do wykazania? Nawet jeżeli nie w całości to w części – po prostu obłożenie fortun solidnym podatkiem w kilku ratach, żeby co roku mieć solidny zastrzyk do budżetu.

Czy na to zgodzą się oligarchowie – a to oni rządzą dzisiaj Ukrainą! Zgodzą się na pomniejszenie swoich majątków? Na wyższe podatki? Czy wręcz przeciwnie – skorzystają ze sprawdzonych wzorców w innych krajach niewolniczych i oprą cały budżet na podatkach pośrednich i bezpośrednich od ubogich i klasy średniej? Społeczeństwo będzie płacić na utrzymanie państwa, a ludzie majętni będą kumulować własność. Skąd my to znamy? Pomyślmy, no skąd?

Efekt będzie negatywny, ponieważ nie ma finansowania dla transformacji, to państwo będzie musiało wymusić czerpanie z zasobów umęczonego ekonomicznie i bojącego się wojny społeczeństwa. Większość Ukraińców będzie głęboko rozczarowana, jak okaże się po kilku latach, że bogaci są jeszcze bogatsi, ich dzieci robią sobie „sweet focie” na Lazurowym Wybrzeżu, a dominującej części społeczeństwa nie jest stać na nic. Ukraińcy nie zgodzą się być społeczeństwem niewolników i pracowników tymczasowych, dla wielu jasnym jest że po prostu wybrali złą drogę, marnując wspaniałą szansę na godny rozwój w ramach Unii Euro-Azjatyckiej. Jednakże czas na podsumowania dopiero nadejdzie, w Moskwie już jest zimno, w Kijowie też się już robi, co to będzie oznaczać dla słabo ogrzewanej stolicy, lepiej sobie tego nie wyobrażać. Oczywiście ten wspaniały Naród już nie takie dramaty jak brak ogrzewania wytrzymał, jednakże w dzisiejszych realiach będzie to musiało dać Ukraińcom do myślenia. Powody ich problemów są jednoznaczne i niestety sami je sobie wybrali.

My myślmy już o kolejnej rewolucji na Ukrainie, której nikt nie będzie w stanie skanalizować i ją sterować, nie będzie tam danych bohaterów w dobrze skrojonych garniturach z milionami majątku i świetnym angielskim. Pewnego dnia ten okradany Naród się przebudzi, a wówczas biada tym pijawkom i jego ciemiężycielom!

Obyśmy się mylili w tych złych prognozach, miejmy nadzieję, że Ukraina sobie poradzi.

Obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów