Tak państwowa instytucja oszukuje pacjentów! Na oficjalnych stronach internetowych Narodowy Fundusz Zdrowia podaje nieprawdziwe – drastycznie zaniżone! – czasy oczekiwania na wizyty u lekarzy oraz badania specjalistyczne.
Mamy na to dowód! Zadzwoniliśmy do placówek w całym kraju i porównaliśmy średni czas oczekiwania podany na stronach NFZ z tym, jaki słyszy pacjent, kiedy próbuje się zapisać do lekarza. To dwie zupełnie inne bajki!
Według strony internetowej NFZ, na wizytę u nefrologa w przychodni przy szpitalu wojewódzkim w Łodzi czeka się średnio około miesiąca. – Nie wiem, kto tam takie bzdury wypisuje! – mówi nam rejestratorka. Najbliższy wolny termin to czerwiec 2015 r. Pani w rejestracji przewiduje zresztą, że i ten zaraz będzie nieaktualny, bo czas oczekiwania wydłuży się o kolejne dwa miesiące. – Lipiec, sierpień to urlopy. Zaraz będziemy zapisywać na wrzesień – mówi.
Okazuje się, że urzędnicy NFZ regularnie zbierają z przychodni te dane, ale nie umieszczają ich na swych stronach internetowych! Według NFZ, na rezonans magnetyczny w przychodni w Bytowie trzeba czekać około trzech miesięcy. To całkiem przyzwoicie jak na polskie standardy. Tyle tylko, że w rzeczywistości czeka się o dwa miesiące dłużej! – A dzwonili z NFZ dosłownie tydzień temu na moim dyżurze i się pytali, kiedy mamy terminy. I wszystko podawałam. Po prostu oni nie uaktualniają – potwierdza nam rejestratorka z Bytowa.
W wielu przychodniach w całym kraju na ten rok skończyły się już kontrakty. Tak jest w przypadku konsultacji gastroenterologa w przychodni przy szpitalu miejskim w Przemyślu. NFZ to nie przeszkadza! W internecie urzędnicy radośnie podają, że średni czas oczekiwania na tego specjalistę to… 40 dni. – Do końca roku nie zapisujemy, nie ma wolnych terminów – powiedziała nam jednak wprost rejestratorka z Przemyśla.
Spójrzmy prawdzie w oczy: jak wykazała nasza prowokacja, NFZ celowo dezinformuje pacjentów i zaniża długość kolejek w Polsce! To tak ekipa ministra Bartosza Arłukowicza (43 l.) skraca kolejki? By lepiej wyglądało na papierze!
Urzędnicy tłumaczą, że system informatyczny NFZ nie jest w stanie prawidłowo obliczyć średniego czasu oczekiwania we wszystkich placówkach. – (…) średni rzeczywisty czas oczekiwania wyliczany jest na podstawie danych historycznych (…) – tłumaczy Faktowi Krzysztof Bąk rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia.
Jeszcze inaczej tłumaczą się urzędnicy NFZ. – Świadczeniodawcy są zobowiązani do przekazywania co miesiąc do Oddziału Wojewódzkiego NFZ informacji o prowadzonych listach osób oczekujących na udzielanie świadczeń. W oparciu o te dane tworzony jest centralny wykaz o liczbie oczekujących i średnim czasie oczekiwania w poszczególnych oddziałach wojewódzkich NFZ. (…)Otrzymane od placówek medycznych informacje podlegają weryfikacji w zakresie ich kompletności, zgodności oraz spójności z wcześniej przekazanymi sprawozdaniami. – mówi Sylwia Wądrzyk z NFZ.
A prawda jest taka, że pacjenci dostają informacje nieprawdziwe, dające złudną nadzieję.
Bartłomiej Łęczek