W różnych regionach tego kraju dojdzie do buntu i cały południowy wschód przejdzie pod flagę „Noworosji” – mówi „Rz” Mirosław Rudenko, wiceprzewodniczący samozwańczego parlamentu Donieckiej Republiki Ludowej.
Dlaczego republiki doniecka i ługańska nie uczestniczą w wyborach parlamentarnych, które w niedzielę odbędą się na Ukrainie?
Mirosław Rudenko: Po pierwsze są to wybory na Ukrainie, która jest dla nas państwem sąsiednim. Po drugie, jest to najbardziej drastyczna kampania wyborcza w okresie najnowszej historii tego państwa. W dodatku, temu wszystkiemu towarzyszą przemarsze neonazistów i akty wandalizmu. Wrzucają człowieka do śmietnika i nazywają to lustracją. Wykluczyli z życia publicznego wszystkich niewygodnych polityków, którzy reprezentowali interesy południowego wschodu Ukrainy. Pozbyli się i brutalnie zdelegalizowali niezgodne z polityką Kijowa ugrupowania polityczne.
Te osoby, które zasiądą w ukraińskim parlamencie, doprowadziły do podziału ukraińskiego społeczeństwa i wywołały powszechną międzyludzką nienawiść. Poza tym na Ukrainie pozostał ten sam skorumpowany system i ta sama oligarchia, z którą nam nie jest po drodze. Dlatego nie uczestniczymy w takiej profanacji jak ukraińskie wybory.
Tymczasem w Kijowie twierdzą, że większość mieszkańców Donbasu popiera ukraińskie władze i mogłoby uczestniczyć w wyborach, gdyby tych terenów nie kontrolowali separatyści?
W Kijowie mówią wszystko, co jest im na rękę. Nie zapominajmy o tym, że wojna trwa również w przestrzeni informacyjnej. Nie wykluczam, że tacy ludzie są, lecz to nie jest ta liczba, o której mówią ukraińskie władze. Podczas referendum dziewięćdziesiąt procent mieszkańców Donbasu poparło ideę niepodległości tego regionu. Natomiast dziesięć procent stanęło po stronie Ukrainy i to właśnie ci ludzie, na których tu mógł liczyć Kijów. Mógł liczyć, gdyby ukraińscy wojskowi nie bombardowali bombami kasetowymi naszych miast.
2 listopada zamierzacie przeprowadzić swoje wybory parlamentarne. Jaki będzie dalszy los regionu?
Gdy mieszkańcy naszych republik (donieckiej i ługańskiej – red.) wybiorą swoich przedstawicieli, powstaną organy władzy i instytucje państwowe. Zaczniemy budować naszą państwowość i uruchomimy wspólną konfederację pod znamienną nazwą „Noworosja”. Mamy przed sobą dużo pracy i musimy wszystkie siły skierować na odbudowę zniszczonej infrastruktury. Na terenie „Noworosji” mieszka prawie 5 mln ludzi i to wystarczy, by zbudować niewielkie europejskie państwo. Mamy bardzo przemysłowy region, którego potencjał musimy w pełni wykorzystać.
Będziemy dążyli do przyłączenia się do Unii Euroazjatyckiej, by być wspólnie z Białorusią, Kazachstanem i Rosją, a również jesteśmy bardzo zainteresowani Unią Celną z tymi krajami. Obecnie w tym kierunku trwają rozmowy z Moskwą, lecz najpierw musimy przeprowadzić wybory i wybrać parlament.
Czy przyłączenie się do Rosji jest nadal aktualne?
Gdy w Doniecku zaczynały się protesty, najpopularniejszym hasłem była – „Rosja”. Ludzie od samego początku pragnęli integracji z tym kraje. Niestety, wojna przerwała ten proces i musieliśmy zając czymś zupełnie innym. Jeżeli wtedy to było możliwe, to dziś są nieco inne realia geopolityczne. Nie wykluczamy takiego scenariusza, lecz stawiamy na niepodległość „Noworosji” i będziemy się domagali uznania naszego młodego państwa na arenie międzynarodowej.
Ukraińskie władze nie przetrwają długo po tych wyborach, ponieważ sytuacja gospodarcza tego kraju jest fatalna. Prędzej czy później Ukraina się rozpadnie, ponieważ w różnych regionach tego kraju dojdzie do buntu i cały południowy wschód przejdzie pod flagę „Noworosji”.
Od kilku miesięcy na Ukrainę nie jest dostarczany rosyjski gaz. Czy Donieck i Ługańsk otrzymują surowiec?
Na razie otrzymujemy rosyjski gaz i liczymy na to, że Moskwa weźmie pod uwagę naszą tragiczną sytuacje i będzie dostarczała surowiec w ramach „pomocy humanitarnej” lub na jakichś bardzo preferencyjnych warunkach. Nasi przedstawiciele prowadzą z rosyjskimi władzami rozmowy na ten temat i liczymy na pozytywne rozwiązanie sytuacji. Na terenie „Noworosji” pozostał bardzo rozbudowany system gazociągów.
Jak długo potrwa zawieszenie broni w Donbasie?
Zawieszenie broni jest jedynie fikcją. Gdy kilka tygodni temu na czele ministerstwa obrony Ukrainy stanął Stepan Połtorak, sytuacja radykalnie się zmieniła. Niedawno zostało zbombardowane centrum Doniecka, więc wojna nadal trwa. Zdecydowanie jest to mniejsza skala, niż była wcześniej, lecz wojna nadal pozostaje wojną.
Nasz wywiad donosi, że Kijów rozpatruje możliwość kontynuacji wojny tuż po wyborach. Radykałowie, którzy zasiądą w ukraińskiej Radzie Najwyższej, w ten sposób chcą odwrócić uwagę mieszkańców tego kraju od realnych problemów i dzięki temu chcą zyskać czas. Gdy obiorą tę drogę, popełnią ogromny błąd, ponieważ my jesteśmy gotowi na wszelkie scenariusze.
Rozmawiał Rusłan Szoszyn