Radek Sikorski, były szef MSZ może liczyć godziny do objęcia funkcji marszałka Sejmu. Tymczasem politycy opozycji wypowiadają się o nim jak najgorzej. I to nie tylko z PiS, którego posłowie mówią ostro: Sikorski to bulterier.
„Bulterier”, „bomba z opóźnionym zapłonem”, „bufon”, to najłagodniejsze określenia Radka Sikorskiego ze strony sejmowej opozycji. W Sejmie w szeregach opozycji wielkie poruszenie. Wszystko przez nominację Sikorskiego, który oficjalnie jest kandydatem PO do fotela marszałka.
Część ekspertów mówi nawet, że jego nominacja ma sprowokować PiS do awantur. I trudno się dziwić. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego Sikorskiego po prostu nienawidzą. Dla nich to zdrajca, bo dobrze pamiętają, że trampoliną do wielkiej kariery było oddanie mu funkcji szefa MON w rządzie PiS-u. Ostatnim wyskokiem Sikorskiego było opowiadanie na taśmach z restauracji Sowa i Przyjaciele.
– Knajacki język, jakim się posługiwał wyklucza Sikorskiego, podobnie jak jego czyny – mówił Mariusz Błaszczak, szef klubu PiS w Sejmie. „Bulterierem” nazwał go poseł Jacek Sasin (PiS), a przykrych słów nie szczędzi mu też lewica.
– Jest przygotowany, by być dobrym marszałkiem, ale też ma taki charakter, który co pewien czas nakazuje mu w sposób fundamentalny i drastyczny skrytykować oponentów – oceniał Janusz Palikot wyjątkowo dyplomatycznie.
Bo Sikorski potrafi być bezlitosny. O Lechu Kaczyńskim mówił kiedyś, że prezydent może być niski, ale nie może być mały”, a gdy przeszedł do PO zapowiadał pod adresem PiS, że „jeszcze dorżniemy watahy”.
Dla nominacji Sikorskiego nie ma też wielkiego entuzjazmu w Platformie. – Najgorzej mówią o nim Ci, którzy go znają – opowiada jeden z polityków PO.
tvn24