Mamy właśnie w kraju wymianę rządu, to znaczy osób w rządzie, bo tenże pozostanie, co do pryncypiów ten sam, jedynie zmieni się część osób w jego składzie, ale to jest kwestia wtórna, ponieważ z przecieków już wiadomo, że wchodzące tam na wymianę osoby nie robią „szału” ani życiorysami, ani poglądami, ani nie mają niczego nadzwyczajnego do zaproponowania w kwestii pomysłów na swój wycinek spraw publicznych.
O wiele ważniejsze jest przecież w naszym kraju to, gdzie wylądują, a konkretnie jakiej wielkości i czy złote będą mieli spadochrony, ci politycy, których spotka smutna i przykra konieczność zmiany stanowiska.
Oczywiście opisywany mechanizm nie dotyczy wszystkich, ponieważ są wśród naszych rządzących także osoby szlachetne, dla których dymisja oznacza koniec. No przynajmniej chcielibyśmy w to wierzyć.
Wiadomo, że Polska to wspaniały kraj i zawsze dla kolegów jakiś etat się znajdzie, ewentualnie można stworzyć jakąś śmieszną funkcję z mizernym budżetem, ale sekretariat, kierowca, oczywiście przetarg na limuzynę – i żyje się dalej! Przecież to tak naprawdę nie ma znaczenia jaką się pełni funkcję, o wiele ważniejsze jest to, co się może załatwić w układzie towarzysko personalnym.
Będziemy mieli więc kilka wspaniałych złotych spadochronów i z tego rządu i z podległych mu instytucji, zobaczymy jak głęboko będą sięgały zmiany zarządzone przez „nową” władzę. Oczywiście utraty dochodów nikomu nie należy życzyć, to jest smutne i trudne w życiu każdego człowieka, ale tak się akurat składa, że niestety polityk w swojej profesji musi się liczyć z kadencyjnością i przemijaniem. Co prawda mamy całą grupę posłów i senatorów, którzy w oświadczeniach majątkowych w pytaniu o zawód piszą „poseł zawodowy”, czy też „parlamentarzysta”, jednakże to jest właśnie nic innego jak dowód na parodię naszego systemu wyłaniania kandydatów i formułowania list wyborczych.
Czy etycznym jest szukanie stanowiska dla kogoś, kto po prostu nie sprawdził się merytorycznie, albowiem jego działania, a konkretnie lansowana przez niego polityka spowodowała pod pewnymi względami zwiększenie zagrożenia zewnętrznego dla Polski? Pytając wprost – czy skompromitowanemu nieudolnością i brakiem przewidywania skutków swoich własnych decyzji człowiekowi – należy zaufać ponownie i powierzyć inną wysoką, a więc z natury odpowiedzialną funkcję?
Czy państwo to karuzela stanowisk dla kolegów i koleżanek? Czy skompromitowanego polityka po prostu nie możemy pożegnać w milczeniu? Przeważnie duża cześć ministrów to posłowie, więc mają jeszcze diety poselskie, mogą za to żyć po prostu nie wychylając się! Dlaczego od razu trzeba kogoś robić np. marszałkiem jednej z izb parlamentu itp. Uwaga nie chodzi tutaj o osądzanie czyichś kompetencji, ale o coś o wiele ważniejszego – o POLITYKĘ PERSONALNĄ potraktowanego w ten sposób urzędu. Przecież jeżeli gdzieś wrzucimy kogoś na złotym spadochronie, to ROBIMY DOBRZE JEMU A NIE INSTYTUCJI, w konsekwencji jest ryzyko, że na nieudaczniku ucierpi znowu państwo, po raz kolejny na nowym odcinku odpowiedzialności.
Skutki znamy od lat, mamy wytworzoną w Polsce warstwę establishmentu politycznego, który ma się świetnie we własnym sosie i dba głównie – w większości, bo przecież nie osądzamy tych wszystkich ludzi a jedynie mówimy o zachowaniu się pewnej klasy podmiotów – jedynie o własne interesy. To chyba największe przekleństwo jakie spotkało nasz kraj po 1989 roku, w wielu bowiem względach – wyłanianie liderów w PZPR i partiach z nią współpracujących było o wiele bardziej przejrzyste i efektywne. Dzisiaj mamy w zasadzie nie wiadomo co, „wańkę wstańkę”, tutaj ktoś tonie, a po chwili winduje się w sąsiednim biurowcu na adekwatnym stanowisku do siły jego kontaktów. Tego typu zabawy są możliwe w korporacjach, gdzie decydują prywatne kontakty i wszystko jest za prywatne pieniądze, w organizacjach publicznych mamy do czynienia po prostu ze systemową zmową para-korupcyjną, ewentualnie zapewne w części przypadków z ukrytym nepotyzmem.
Żeby władza miała swoją wartość powinna się wiązać z odpowiedzialnością. Ponieważ najwyżsi urzędnicy ponoszą głównie odpowiedzialność polityczną, którą rozliczają wyborcy – czyli w praktyce nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, niezbędnym jest wprowadzenie do systemu elementu realności, w postaci zwykłego domykania spraw.
Odnoście spraw, to jest jeszcze kwestia ewentualnych odpraw. Nie są one automatyczne, ale przeważnie się należą. O tym nie będziemy pisać, albowiem spontaniczny samobójca krąży po kraju, sami państwo wiecie jak bywa…
http://obserwatorpolityczny.pl