Ukraińska rebelia w Kresach we wrześniu 1939 r. (3)

W tym roku obchodzimy bolesne siedemdziesiąte piąte rocznice: 1. – września agresji faszystowskich Niemiec, 17. września – ukraińskiej rebelii na Kresach. O dwóch pierwszych rocznicach będzie głośno i szumnie, o tej trzeciej zapewne pamiętać będą nieliczni Polacy – a w aktualnej sytuacji Ukrainy, nasuwa to wiele refleksji.

 

3. Pierwsza fala ukraińskiego ludobójstwa na ludności polskiej – wrzesień 1939 

Napady nacjonalistów ukraińskich na cywilną ludność polską zaczęły się już od pierwszego dnia wojny. Tego dnia we wsi Smerdyń pow. Łuck banda Ukraińców bestialsko zamordowała nauczyciela miejscowej szkoły Józefa Gąsiorowskiego (lat ok. 30), jego brata Stanisława (lat 15) oraz Ukraińca, który przypadkowo znajdował się na kwaterze nauczyciela. W tej samej wsi, 12 września uzbrojona grupa Ukraińców zamordowała w pobliskim lesie 22 Polaków, w tym: małżeństwo staruszków w wieku po ok. 80 lat, 5 chłopców w wieku 10 – 14 lat, 4 dzieci w wielu przedszkolnym, 9 kobiet w wieku 20 – 35 lat, 2 dziewczynki w wieku 11 – 13 lat, które przed śmiercią były zbiorowo zgwałcone (Siemaszko…, s. 654). We wsi Krupsko pow. Żydaczów, 13 września miejscowi bojówkarze ukraińscy napadli na drodze na uciekającą rodzinę polską zarządcy majątku ziemskiego i ją zamordowali (Fryderyk Cieślar, jego żona i 3 dzieci). We wsi Dryszczów pow. Brzeżany 15 września bojówkarze OUN zamordowali 22 Polaków, w tym kobiety i dzieci, m.in. półrocznego Stefana Mazurka (Zbigniew Rusiński: Tryptyk brzeżański, s. 37). Inne źródła podają datę 17 września z informacją: „miejscowi Ukraińcy zamordowali 32 Polaków, przeważnie dzieci w wieku szkolnym i młodsze oraz Piotra Żaka, byłego sołtysa” („Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943 – 1944”, wstęp i opracowanie L. Kulińska i A. Roliński, Kraków 2003, s. 12 – 14). Tego dnia we wsi Klusk gm. Turzysk pow. Kowel miejscowi Ukraińcy zamordowali 9 Polaków stosując tortury, a następnie ciała ich zakopali w radowickim lesie. Wystąpienia Ukraińców przeciwko Polakom na terenie Małopolski Wschodniej odnotowano także w miejscowościach: Drohobycz, Borysław, Sambor, Modrycz, Dobrohostów, Dolina, Bolechów i Kałusz. Liczba ofiar nie jest znana. 

Podczas nocnego napadu z 15 na 16 września we wsi Żuków gm. Buszcze pow. Brzeżany miejscowi bojówkarze z OUN zamordowali 7 Polaków (4 mężczyzn i 3 kobiety), w tym 5-osobową rodzinę Chmarów. W połowie września we wsi Koniuchy pow. Brzeżany „zatrzymała się na chwilowy postój grupa 48 uciekinierów z Jasła, w tym burmistrz tego miasta, Władysław Dworkiewicz. Gdy opuszczali wieś udając się w kierunku Brzeżan, w wąwozie między Koniuchami i Byszkami zostali otoczeni przez miejscowych bojówkarzy z OUN, ograbieni i wymordowani nad potokiem. W tym samym czasie zamordowani zostali następujący polscy mieszkańcy Koniuch: Stefan Budzyński lat 30; Franciszek Jarosz emerytowany komendant posterunku PP w Koniuchach i jego córka; rodzina żydowska Kahane i jego trzy córki (Komański…, s.638).

Nocą z 16 na 17 września Ukraińcy ze wsi Smerdyń pow. Łuck napadli na sąsiednią polską osadę Młynek, zamieszkałą głównie przez emerytów górników ze Śląska i wymordowali wszystkich mieszkańców, łącznie około 50 Polaków. Wśród ofiar były dzieci, wnuki osadników, przybyłe na wakacje ze Śląska. 

W dniu agresji Sowietów na Polskę, 17 września we wsi Bartatów pow. Gródek Jagielloński ukraińskie bojówki zamordowały 3 miejscowych Polaków a 1 ciężko ranili oraz zatrzymywali uciekinierów i gromadzili w stodole. Wieczorem wszystkich zamordowali, a ciała ofiar spalili w stodole – ponad 50 osób. Tego dnia w lasach Nadleśnictwa Karpiłówka pow. Sarny banda chłopów ukraińskich napadła na gajówkę:

– postrzelili gajowego Józefa Kałamarza, przywiązali do ławy i przerżnęli w poprzek brzucha 

– jego żonę Otylię zawlekli do stodoły, gdzie ją zbiorowo zgwałcili i zamordowali

 – podpalili gajówkę i w ogień wrzucili ich trójkę małych dzieci (Siemaszko…, s. 809). 

We wsi Soroki pow. Buczacz Ukraińcy zamordowali 13 Polaków: policjanta z posterunku we wsi Zubrzec o nazwisku Bratek oraz 12 osób z trzech polskich rodzin. Przy trakcie Luboml – Ostrówki – Huszcza miejscowi Ukraińcy zamordowali kilkunastu Polaków, z rodzin ewakuowanych z Tczewa, którzy powracali furmankami do Polski centralnej (oni przecież nie byli „polskimi okupantami etnicznych ziem ukraińskich”).

Nocą z 17 na 18 września we wsiach Bóbrka, Biłka Szlachecka, Żydatycze, Stare Sioło (Małopolska Wschodnia) oraz w wielu okolicznych mają miejsce liczne napady, rabunki, palenie zagród oraz zabójstwa Polaków dokonywane zarówno przez bojówki OUN jak i okolicznych chłopów ukraińskich uzbrojonych w różne narzędzia: siekiery, kosy, widły, noże, łańcuchy, bagnety. Liczba ofiar nie została określona. We wsi Boków pow. Podhajce Ukraińcy wymordowali 10 Polaków. 

Tej nocy we wsi Sławenczyn pow. Podhajce, bojówka OUN ograbiła i spaliła zagrody polskie mordując 85 Polaków (Motyka…, s. 72; Ukraińska partyzantka…. Kulińska podaje, że wymordowano 28 rodzin: „Preludium zbrodni. jw.).

„Z opowiadań ocalałych mieszkańców wsi wiem, że napad rozpoczęli oni od uroczystej mszy w cerkwi, w której miejscowy ksiądz grekokatolicki poświęcił przeznaczone do mordowania Polaków karabiny, kosy, widły, siekiery i noże, głosząc „żeby żniwa były obfite”. W mordzie brali udział niektórzy nasi sąsiedzi. Większość zamordowanych Polaków zginęła od ciosów siekier, noży i wideł, a tylko nieliczni zostali zastrzeleni, głownie ci, którzy próbowali ratować się ucieczką. Pierwszą ofiarą zbrodni była Pani Gutowska, żona kierownika szkoły, która mieszkała w pobliżu cerkwi. Była w ostatnim miesiącu ciąży. Oprawcy nożem rozpruli jej brzuch. Jej córeczkę Romcię zakłuto nożami. Florian Kustrio, zięć Anny Denegi, był torturowany, obcięto mu język, nos, uszy, palce u ręki i nóg. Ukrainiec Perekop, który ukrył Polaka – Władysława Świdera, za to, że nie chciał wydać jego kryjówki, został zarąbany siekierą” (Janina Mazur; w: Komański…, s. 760). 

Przejmujące wspomnienia Anny Kozieł ze wsi Sławenczyn pt. „Rąbali nas jak kury na klocu…” spisała Magdalena Kolatowska (wnuczka świadka). Jej 20-letnia wtedy prababcia Anna Holchauzer z domu Buczek z mężem, rodzicami, rodzeństwem i dwójką małych dzieci, 3-letnią Janinką i 5-letnim Bolkiem, mieszkała w jednym z bogatszych gospodarstw w Sławentynie.

„ – Potem znowu było słychać krzyki: »Uciekajcie, Polacy! Biją nas Ukraińcy! Uciekajcie!«. To my szybko uciekliśmy do pałacu, bo my kupili taką czynszówkę. I na dole, w kuchni, tam wszyscy siedzieliśmy. A tu naraz ten pałac Ukraińcy okrążyli i zaczęli strzelać. A ja tulę moje dzieciątko, córeczkę, na ręku. A mąż mój z Bolkiem uciekł przez okno do takiego mostu okrągłego, cementowego. Tam, do środka, włożył Bolka. Rosła tam pokrzywa i Bolek ukrył się w niej. A mąż mój, postrzelony, nie zdążył się tam doczołgać. Ukraińcy przyświecili i zobaczyli go. Wyciągnęli i zabili. A Bolek cichuteńko siedział w tych pokrzywach i patrzył… Pięć lat miał, ale mądry był. Cichutko schował się i siedział w tych pokrzywach. Ja mamę wyciągałam przez okno, a córeczkę zostawiłam na chwilę samą. Mamę próbowałam wyciągnąć – kontynuuje prababcia. – W czasie gdy ją wyciągałam, Ukrainiec przyleciał i wbił mi widły w tył głowy. Od razu upadłam i już byłam jak nieżywa. Mama krzyczała, a potem upadła obok. A moja córeczka, biedactwo, koło mnie do rana leżała… /…/ I ja leżałam tam do rana nieżywa. Nic nie czułam. Jak ta dachówka zaczęła strzelać, bo się paliła, to ja się zerwała. Ja się przebudziła. Włosy miałam poszarpane. Cała we krwi. Przedtem byłam ubrana, a obudziłam się w samej tylko koszuli. A miałam taką ładną spódnicę, haleczkę. Nie było tego… I ja próbuję się podnieść, ale nie mogę. Cała we krwi i błocie. I męczę się, ale coś mi mówiło cały czas: »Wstań!, Wstań!«. To dzieciątko, moja córeczka, wstała, ona już… oczy miała wybite. I w ogóle tak pokaleczone dzieciątko. Ono, biedactwo, za te rany się trzymało… /…/ W końcu, za czwartym razem, wstałam. Taka pobita… Cała głowa we krwi, w głowie szumiało. Pod żebro mi wbili widły, prawie do serca, gwizdało mi tam, taka dziura była. Do dzisiaj jest blizna. Idę i patrzę – moja mama leży. Podchodzę do niej, próbuję podnieść. Ciepła jeszcze była. Tak się męczyłam, żeby ją podnieść. W końcu padłam koło niej – opowiada dalej. – A tam w górze taki las kupił Muszyński i chłopak się przechował, i krzyczał do mnie: »Pani Holchauzerowa! Niech pani ucieka! Mama już nie żyje!«. Mama już nie żyje… A gdzie ja miałam uciekać? Jak? Ale wstałam i tak się trzęsę, i nic nie wiem – gdzie ja jestem, co ja jestem? A to dzieciątko trzyma mnie za rękę, a takie ono pobite. Oczy wybite, tak jej oczy wypływały – prababci łamie się głos. – Moja córeczka… /…/ A to dzieciątko biedne położyło się, tak się męczyło, takie siniutkie i pobite, i tak stękało, biedne jeszcze żyło i męczyło się. Ja byłam jeszcze nieprzytomna. Cała we krwi, jak straszydło wyglądałam – płacze prababcia. /…/ W nocy wzięłam już nieżywą córeczkę i przytuliłam. Całą noc tak spałam… I później ta Ukrainka, Melanka, uprosiła mnie i wzięła małą. Nieboszczyk Władek zrobił trumnę i pochowaliśmy córeczkę obok kapliczki polskiej – płacze prababcia./…/ A później napisano mi (w 1940 roku świadka Sowieci zesłali na Sybir – przyp. S.Ż), że moją siostrę Kasię, szwagra Michała i ich dzieci rąbali jak kury na klocu. Ale o Mietku nikt nic nie wiedział. Listy nie dochodziły. Pisałam, ale nikt mi nie odpisał. Pisałam do Kasi, gdy jeszcze żyła, bo dopiero później ich złapali. Oni uciekli do pobliskiej wioski. Ale Ukraińcy dowiedzieli się, okrążyli dom i wszystkich wybili.” 

W sierpniu 2010 r. Magdalena Kolatowska, odwiedziła Sławentyn. Relacjonuje: „Trudno było odnaleźć wioskę z opowieści prababci. Po bytności Polaków nie ma tam śladu. Z pomocą mieszkańców udało mi się zlokalizować miejsce, gdzie kiedyś stała polska kapliczka, obok której prababcia pochowała swoją córeczkę. Po kapliczce został tylko fragment fundamentu. Miejscowi twierdzili, że to Rosjanie w czasie wojny ją zniszczyli. I w tym właśnie miejscu zapaliłam znicze dla trzyletniej Janinki, córeczki prababci; pierwsze znicze, które kiedykolwiek zapalono w miejscu jej pochówku. Obok fundamentu polskiej kapliczki ujrzałam ogrodzony niskim płotem kopiec i ukraińską kapliczkę. Stały tam dwie nowe płyty pomnikowe, a przed nimi kwiaty. Były to pomniki na cześć odwagi i bohaterstwa bojówkarzy OUN i UPA z wypisanymi nazwiskami „bohaterów ze Sławentyna”… Prababcia wzruszyła się i strasznie mi dziękowała, gdy opowiedziałam, że zapaliłam znicze w miejscu pochówku jej córeczki. Jednakże nie miałam serca powiedzieć, że dosłownie obok grobu Janinki stoi kopiec i pomnik sławiący bohaterstwo jej oprawców”. (http://ioh.pl/artykuly/pokaz/rbali-nas-jak-kury-na-klocu,1127 ).

W kolonii Kołodne należącej do wsi Monasterzyska pow. Buczacz, 18 września, około godziny 22,oo kilkunastoosobowa bojówka OUN napadła na zagrody polskie. W zagrodzie Wojtyłów zamordowali 4 Polaków: 56-letnia Maria otrzymała 7 postrzałów z karabinu oraz 8 ran kłutych bagnetem i zmarła po 12 godzinach, 25-letnia synowa Stanisława otrzymała postrzał z karabinu w głowę a jej 13-miesięcznemu synowi Ukraińcy rozpruli bagnetem brzuch; zginął też około 50-letni sąsiad Wojtyłów o nazwisku Zalewa. Ciężko ranni zostali: córka Stanisławy, lat 7 (rana postrzałowa klatki piersiowej i nogi) oraz syn, lat 5 (dwie rany postrzałowe w brzuch i jedna w nogę). Pozostali mieszkańcy zdołali uciec i ukryć się. Ukraińcy ograbili wszystkie zagrody Polaków i spalili. We wsi Kuropatniki pow. Brzeżany zamordowali 40 osób narodowości polskiej. We wsi Mieczyszczów pow. Brzeżany zamordowali 10 polskich gospodarzy, ograbili ich domostw i spalili 5 zagród. We wsi Plaucza Mała pow. Brzeżany bojówka OUN uprowadziła 17 Polaków i 3 Żydów dokonując nad nimi „rozprawy sądowej” połączonej z torturami. Tortur nie przeżyło 14 Polaków i 1 Żyd .

We wsi Jakubowce pow. Brzeżany: „18 września 1939 roku zamordowano Grzegorza Erazmusa i Andrzeja Erazmusa – mojego ojca i stryja. W Ceniowie zamordowano – mojego kuzyna Wronę, chyba Stanisława. W poniedziałek 18.09.1939 padli pod toporami sąsiedzi Wojciech Krężel i Ćwiok. Zamordowany też został Wojciech Persak i jego dorosły syn, którego żywcem zakopali w ziemi. Zginał pod toporami Kędziora (imienia nie pamiętam) oraz kobieta z drugiego końca wsi. Prawie cała wieś została spalona. Nocą z 18 na 19 września poddał się Ukraińcom mały oddział wojska polskiego. Wszyscy żołnierze zostali rozstrzelani i pochowani w piaskowych pagórkach między Olesinem a Ceniowem. (Edward Erazmus; w: www. stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). W „Liście Zamordowanych …” brak następujących nazwisk: Garstka Jan, Gołyźniak Stanisław – uciekinier spod Grybowa (Małopolska), który przyjechał do swojej rodziny (Jędrusików) i został zamordowany w Jakubowcach , Gołyźniak Wojciech – (brat Stanisława),Studnicka Balbina” (Edward Erazmus i Tadeusz Persak; w: www.stankiewicze.com/ ludobojstwo.pl).„Mój ojciec Tadeusz urodził się w Jakubowcach i mieszkał tam wraz z rodzicami i rodzeństwem. Z opowiadań cioci Anieli dowiedziałem się, że do listy pomordowanych należy dodać również nazwisko Dołęga mężczyzna (imię niestety umknęło z pamięci) zamordowany we wrześniu 1939 r. w Jakubowcach gm. Budyłów pow. Brzeżany. Mój ojciec miał wtedy 7 lat i wraz z rodzeństwem widzieli z ukrycia śmierć swojego sąsiada Emila Kędziory przeciętego żywcem piłą przez ukraińskich oprawców. W rodzinie mojego kuzyna, dziecko z kołyską zostało wrzucone w ogień” (Ryszard Siwak; w: www.stankiewicze.com/ ludobojstwo.pl). 

Lucyna Kulińska podaje: „W nocy z 18 na 19, tuż przed wkroczeniem wojsk sowieckich, bojówka OUN wsparta przez okolicznych chłopów, ograbiła i spaliła tam 57 gospodarstw i wymordowała 21 polskich kolonistów. Czynów tych dokonywali Ukraińcy ze wsi Olesin. Zamordowali oni także sześciu polskich posterunkowych z żonami i dziećmi (uciekinierów) Ofiary pochowane były przy polnej drodze prowadzącej do Olesina, a trzech cywilnych uciekinierów pochowano na cmentarzu”. Marian Rzeszutko, w: Komański…, s. 642 wymienia 21 Polaków z 6 rodzin:: rodzina Ignacego Bartkiewicza – 3 osoby, rodzina Józefa Ćwieka – 4 osoby, rodzina Stanisława Erazmusa – 4 osoby, rodzina Jana Kryżka – 3 osoby, rodzina Władysława Percaka – 3 osoby, rodzina Leona Rogalskiego – 4 osoby. Mordu dokonano przy użyciu kos, wideł, noży i siekier. Część osób spalono żywcem.

Nocą z 18 na 19 września we wsi Horożanka pow. Podhajce: „Zamordowano kierownika szkoły Jana Groszka, jego żonę i kilkumiesięczne dziecko oraz około 50 innych rodzin polskich” („Antypolska akcja…, jw.) We wsi Litwinów pow. Podhajce miejscowa bojówka OUN zamordowała 41 Polaków i spaliła 15 zagród. Przez kilka godzin bili i kłuli nożami Helenę Lityńską, działaczkę katolicką, fundatorkę kościoła. Okaleczoną wypędzili z jej domu i zabronili powrotu. 

We wsi Szumlany pow. Podhajce: „Zamordowano rodziny właścicieli folwarków Gilewskiego i Gołembskiego, po 3 osoby, rodzinę kierownika szkoły Engela (4 osoby) oraz około 20 innych rodzin polskich. Bandzie przewodził ukraiński ksiądz z Trościańca powiat Brzeżany. /…/ W liście wysłanym 17 grudnia 1941 r. przez polskiego rządcę z dworu w Szumlanach Jana Serafina do Polskiego Komitetu Pomocy w Brzeżanach, pisał on: „We wrześniu 1939 r. Ukraińcy zamordowali w Sławentynie miejscową nauczycielkę p. Zdebową, z domu Małaczyńską. Mordowali ją w sposób wyrafinowany. Egzekucja trwała w mieszkaniu nauczycielki od zmroku do świtu. Powodem mordu był fakt, że Zdebowa była Polką”. /…/ Mord w Szumlanach rozpoczął się od sprofanowania rzymskokatolickiego kościoła. Banda rozbiła drzwi kościoła, z którego wyniesiono następnie obrazy, chorągwie, szaty liturgiczne i wszystko, co się w nim znajdowało. W akcji brała udział młodzież męska i żeńska. Następnie pocięto na części przedmioty, nadające się na przeróbkę spódnic, chustek itp., przy czym przy podziale dochodziło do bójek, a zwyciężał silniejszy. Z kolei uformował się pochód. Kilku z mołojców ubrało się w niezniszczone jeszcze szaty liturgiczne, wsiadło na konie i wśród szyderczych okrzyków, śmiechów i dzikiej wesołości ruszono na wieś. Zabrano oczywiście kielichy, komunikanty i inne świętości, które rozrzucano po drodze. Nie należy zapominać, że zarówno świętokradcy, jak cała zresztą wieś byli katolikami, a tylko obrządku greckiego. Ta profanacja trwała trzy dni, żadnej władzy wtedy nie było. W międzyczasie mordowano nocą rodziny polskie i rabowano ich dobytek. W tym to czasie wymordowano wszystkich Polaków w Szumlanach” („Antypolska akcja…, jw.). H. Komański i Sz. Siekierka na s. 270 podają, że miejscowi Ukraińcy z inicjatywy OUN, używając siekier, wideł, kołków oraz paląc żywcem, wymordowali 46 Polaków, w tym całe rodziny (m.in. rodziców dyrektora szkoły, 5-sobową rodzinę z 2-letnim dzieckiem spalili żywcem). Sprofanowany został kościół katolicki. Masakrę przerwało wejście Armii Czerwonej.

We wsi Trościaniec pow. Brzeżany: „wymordowano wszystkie rodziny polskie. Akcja mordu była zorganizowana na sposób wojskowy, a kierował nią ukraiński ksiądz, zamieszkały w Trościańcu jako miejscowy wikary. W organizacji brała udział tylko młodzież. Starsi odsunęli się od roboty całkowicie. Zbiórki urządzano nocami i w tym czasie odbierano przysięgę od nowo zwerbowanych. /…/ Sprofanowano także miejscową kaplicę polską i zbezczeszczono groby /…/ a nieboszczyków odarto z szat i obuwia i tak pozostawiono. Znajdują się oni w takim stanie do dnia dzisiejszego. Zdartą z nieboszczyków odzież i obuwie, a także zrabowane z kaplicy szaty liturgiczne z wizerunkami Chrystusa, chustką Weroniki, itd. oddano do krawców, krawczyń i szewców do przeróbki” („Antypolska akcja…, jw.). 

W kolonii Józefówka pow. Brzeżany 19 września: „bojówkarze OUN kolonię zupełnie zniszczyli i spalili a ludność w znacznej części wybili” („Antypolska akcja…, jw.). We wsi Kotów pow. Brzeżany: „19 września 1939 roku został zabity przez bolszewików ks. Gach, Polak zadenuncjowany przez Ukraińców jako osoba, która rzekomo strzelała z miejscowego kościoła z karabinu maszynowego do jadącego wojska sowieckiego. Oczywiście natychmiastowa rewizja w kościele wykluczyła taką możliwość ale i tak ks. Gach jako kontrrewolucjonista został „dzięki” miejscowym Ukraińcom niezwłocznie rozstrzelany pod kościołem. W pracy Blicharskiego z kolei znajduje się informacja o tym, że 19 września bojówka OUN zamordowała 12 mieszkańców tej wsi” (Kulińska…, jw.). We wsi Kozowa pow. Brzeżany miejscowi Ukraińcy zamordowali 6 Polaków, w tym 2 braci zarąbali siekierami. W kolonii Krzywieckiej pow. Brzeżany Ukraińcy z Kozowej zamordowali 8 Polaków w tym 5-osobową rodzinę Jana Ślusarczyka. W kolonii Trychubowa pow. Brzeżany zginęło 6 Polaków, osoby zostały uprowadzone i zamordowane siekierami. 

O nadleśnictwie Turza Mała we wsi Oblicki pow. Dolina pisze Rajmund Scholz w książce „Wojny – lasy – ludzie” (s. 170 – 171): „Dostaliśmy z Bolechowa informację, że dwóch leśniczych już tam pochowano, a nadleśniczy Śladek rozpuścił uczniów swojej szkoły do domów, a sam – choć w mieście – nie jest pewny życia. (W parę dni po tej wiadomości nacjonaliści ukraińscy zamordowali okrutnie oboje państwa Śladków i ich dwoje dzieci. To samo spotkało nadleśniczego Wisza z Polanicy i jego rodzinę. Leśniczego Skóreckiego oblegano dwie doby po czym całą rodzinę wymordowano)”. 

We wsi Uwsie pow. Brzeżany: „Odszukaliśmy dalszą gałąź naszej rodziny z dawnych ziem odzyskanych. Od nich dowiedzieliśmy się, że we wrześniu (19.09.1939 roku) w miejscowości Uwsie została zamordowana przez UPA Melania Filus (1919-1939) wraz z ojcem Ludwikiem Filusem, matką Marią Filus z domu Kluz oraz kuzynką Hanna Filus – córką Stanisława Filusa.” (www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl).

W dniach 17 – 20 września we wsi Dryszów pow. Brzeżany bojówki OUN i miejscowi Ukraińcy wyłapywali uciekinierów z Polski centralnej, ograbiali ich z dobytku i odzieży a następnie mordowali ; „W ten sposób zamordowano ok. 22 osób” (Kulińska, jw. oraz „Na Rubieży” nr 2 (16) 1996 s. 15).W tym samym okresie we wsi Grabowo oraz w całej gminnie Pulemiec (Olszanka, Piszcz, Pulemiec, Wólka Chrypska) pow. Luboml, a także w gminie Domaszewo pow. Brześć n. Bugiem, woj. poleskie, przez trzy dni po wkroczeniu Sowietów (i przed 17 września) miejscowi Ukraińcy mordują Polaków: uchodźców, żołnierzy, oficerów, urzędników. Ofiarą ich padło 300 – 400 Polaków. 

We wsi Karpiłówka pow. Sarny, żołnierze sowieccy razem z Ukraińcami zamordowali 2 Polaków: leśniczego i gajowego; natomiast chłopi ukraińscy samodzielnie zamordowali 7 Polaków: 

– gajowego Bagińskiego skrępowanego łańcuchem podciągnęli na grubą gałąź pod którą rozpalili stos metrowych polan i wśród ich gwizdów, krzyków i śmiechu upiekł się żywcem i spopielił;

 – gajowego Kazimierza Lecha powiesili na drzewie; 

– dwójce małych dzieci Kazimierza Lecha roztrzaskali główki uderzając nimi o ścianę, trzymając za nogi;

 – żonę Wandę Lechową przybili gwoździami do wrót stodoły, gajówkę podpalili a ogień przeniósł się także na stodołę – spłonęła żywcem; 

– gajowego Chajeckiego skrępowanego drutem wrzucili do rozgrzebanego mrowiska;

 – gajowemu Prusowi odrąbali głowę i wrzucili do bagna (Siemaszko…, s. 763). 

W majątku Grabów pow. Łuck jeszcze przed wkroczeniem wojsk sowieckich miejscowi chłopi ukraińscy ze wsi wymordowali właścicieli majątku (rodzinę Nieczujów-Wierzbickich) i mieszkańców, 12 Polaków. Ukraińcy dumni byli z tego, że „panów polskich zniszczyli z korzeniami”. Wśród zamordowanych był 1 mężczyzna, 6 kobiet i 5 dzieci, w tym 3-miesięczne. We wsi Leśniki pow. Brzeżany; „Z miejscowych Polaków zamordowano w Leśnikach: Boryszkową Weronikę lat 60, zamordowaną 20 XI 1939 r.; Grudzikową Marię lat 47 zamordowaną 20 XI 1939 r; Mireckiego Wincentego sołtysa polskiego; Mirecką Paulinę; Wolańską Annę matkę Mireckiej. Zamordowali tych ludzi: Senyszyn Roman; Medyński Stefan; Łaczyszyn Iwan syn Mikołaja; Pryjdun Iwan syn Fedka i Szopiak Kazimierz. /…/ W innych relacjach jest informacja o ograbieniu zamordowaniu przez miejscową bojówkę OUN (lub miejscowych ukraińskich chłopów)w Leśnikach, we wrześniu 1939 roku następujących osób z centralnej Polski: nieznanego z nazwiska majora WP z córką (zakłuci widłami), i trzech kobiet.(Kulińska…, jw.). 

W dniach 19 – 21 września w mieście Stanisławów wkraczający Sowieci dali Ukraińcom trzy dni „swobody”, w czasie których tzw. komitety rewolucyjne aresztowały, torturowały i zamordowały nie ustaloną liczbę Polaków.

We wsi Czetwertnia pow. Łuck: „Wieczorem, chyba 21 września, przejeżdżały przez naszą wieś dwie furmanki z kobietami i dziećmi, kierując się w stronę wsi Czetwertni (3-4 kilometry od Hodomicz), gdzie można było przeprawić się promem przez rzekę Styr. Towarzyszyli im oficerowie i żołnierze polscy z bronią gotową do strzału. Przed szkołą wywołali ojca, aby dowiedzieć się, czy nie ma w pobliżu jakiegoś wojska, a upewniwszy się, że w okolicy panuje spokój, udali się w dalszą drogę. Później dowiedzieliśmy się, że przepływających promem przez Styr żołnierzy z rodzinami ostrzelano z obu brzegów. Nikt się nie uratował. W sąsiedniej wsi Borowicze za rzeką Styr przechodziły grupy polskich żołnierzy cofających się na wschód. Były one ostrzeliwane przez Ukraińców ukrytych we młynie oraz w okolicznych domach i stodołach. Pawlusza – były woźny, obawiając się naszej ucieczki z Hodomicz, zorganizował wartę w szkole. Zabronił nam i zgromadzonym u nas uciekinierom oddalania się z tego miejsca. W klasach zorganizował areszt, w którym trzymał schwytanych i rozbrojonych żołnierzy polskich oraz osoby cywilne. Więźniów wyprowadzał następnie nad rzekę Styr i topił. U niektórych mieszkańców wsi widzieliśmy później zegarki, papierośnice i inne rzeczy pomordowanych. Pewnego dnia z rana przyprowadzono sekretarza gminy Trościaniec pana Fiecyka z drugim urzędnikiem, dobrych znajomych moich rodziców, z rękami związanymi z tyłu drutem kolczastym. Ojciec prosił strażników, żeby ich uwolnili, bo nikomu nic złego nie zrobili. Nic to jednak nie pomogło. Zezwolono ojcu jedynie na podanie pojmanym zapalonych papierosów do ust. Zaraz potem wyprowadzono ich, a po jakimś czasie zobaczyliśmy na ręku Pawłuszy zegarek pana Fiecyka. W czasie, kiedy oczekiwaliśmy na wyjazd ze wsi Hodomicze, przebywających u nas uciekinierów (profesora gimnazjum oraz wspomnianą trzyosobową rodzinę) wywieziono w nieznanym kierunku. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, co się z nimi stało”. (Zofia Szyszkowska: „Dziecko z kresów”, Fundacja Moje Wojenne Dzieciństwo, 2011; za: http://www.mojewojennedziecinstwo. pl/pdf/18szyszkowskadziecko.pdf ). 

W osadzie wojskowej Szczurzyn pow. Łuck 22 września, po wkroczeniu Sowietów Ukraińcy zamordowali 14 osadników oraz 2 oficerów WP; nad niektórymi szczególnie znęcali się, wśród ofiar były dwie kobiety. Zamordowany został osadnik, który bezpłatnie załatwiał miejscowym Ukraińcom sprawy urzędnicze, pisał pisma i podania, odpisywał na pisma, a na przednówku pożyczał żywność.

We wrześniu 1939 roku w osadach wojskowych polscy osadnicy byli mordowani, najczęściej w sposób bestialski, a ich mienie było rabowane. Tak było m. in. w osadach leżących w pow. Równe (Wołyń): Basowy Kąt (Mysia Dolina), Dworzec, Tymne, Hallerówka, Kurhany (gmina Łanowce), Chodkiewicze (tutaj Polacy zdołali uciec i ukryć się, natomiast ich domy zostały ograbione nawet z mebli – w tym domy 2 nauczycieli), Radziwiłłów, Wola Piłsudskiego (tutaj Ukraińcy zabili osadnika w randze kapitana). W pow. Sarny (Wołyń) napady dotknęły osady: Trauguttówka, Piłsudy (osadnicy z rodzinami przez tygodnie kryją się po lasach, cierpią głód), Niweck (mienie osadników rozgrabili Ukraińcy i Żydzi). W osadzie wojskowej Belweder pow. Łuck Ukraińcy dokonali licznych zabójstw żołnierzy WP i sterroryzowali osadników, następnie „komitet ukraiński” z sąsiedniego Romanowa zrabował Polakom inwentarz żywy i martwy. W osadach wojskowych Bojanówka i Bolesławice pow. Równe Ukraińcy dokonali „rozkułaczenia” Polaków bijąc ich i wypędzając z domów, a następnie zagrabili ich mienie. W osadzie wojskowej Stasin pow. Włodzimierz Wołyński, podczas nocnego napadu na osadę Ukraińcy z sąsiedniej wsi Ochnówka zastrzelili 2 polskich osadników. W osadzie wojskowej Stołbiec pow. Dubno bandy ukraińskie napadały na gospodarstwa osadników obrabowując je i paląc. Jednego osadnika Ukraińcy zarąbali siekierą, a jego syna ugodzili widłami.

We wrześniu 1939 roku (świadkowie nie podali dnia) ludność polska była mordowana, według zabranych przeze mnie danych, w ponad 200 miejscowościach (pomijam tutaj napady na żołnierzy polskich). Poniżej przykłady. 

We wsi Budyłów pow. Brzeżany bojówka OUN zamordowała 4 Polaków. We wsi Cewelicze pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zorganizowali się w bandy, napadali i mordowali ludność polską, liczba ofiar nie jest znana W gminie Dąbrowica pow. Sarny Ukraińcy rozgrabili całkowicie majątki polskie: Romejki, Worobin, Zosin. Z domów powyrywali drzwi i okna, rozebrali piece kaflowe, w parkach powycinali drzewa, ilość ofiar nie jest znana. We wsi Janówka gm. Ludwipol (Wołyń), Ukraińcy „rozkułaczają” gospodarstwa polskie. W całym powiecie następują liczne grabieże dobytku Polaków połączone z zabójstwami, gwałtami, pobiciem. Ograbiane polskie gospodarstwa często są uboższe od gospodarstw grabieżców. W osadzie wojskowej Nawóz pow. Łuck Ukraińcy ze wsi obrabowali osadników i zabili 5 z nich, w tym kpt. Józefa Michalskiego, odznaczonego krzyżem Virtuti Militari; część osadników kryła się przez parę tygodni po lasach. Jednej nocy Ukraińcy zamordowali 16-letniego syna osadnika, gdyż nie chciał zdradzić kryjówki ojca oraz kierowniczkę szkoły, a jej ciało powiesili; do deportacji 10 lutego 1940 roku trwały grabieże i pobicia.

We wsi Denysów pow. Tarnopol zamordowali 9 Polaków: 7-osobową rodzinę od 4 do 85 lat oraz małżeństwo. 

Lucyna Kulińska w cytowanym wyżej opracowaniu („Preludium zbrodni….) podaje imienną listę 29 Polaków zamordowanych we wrześniu 1939 roku we wsi Dryszczów pow. Buczacz. Wśród ofiar jest 11 mężczyzn, reszta to kobiety i dzieci, w tym 6-cioro w wieku 2 – 5 lat. Podaje także nazwiska zbrodniarzy ukraińskich, którzy pochodzili z tej samej miejscowości.

We wsi Hołoby, pow. Kowel Ukraińcy zamordowali 8 osadników wojskowych oraz legionistę. We wsi Kalinów – Kaiserdorf pow. Sambor Ukraińcy ze wsi Babica i Piniany wymordowali we młynie 6-osobową polską rodzinę młynarzy, natomiast w karczmie 11 Żydów i zawłaszczyli młyn i karczmę. W wojskowej osadzie Karczówka pow. .Łuck Ukraińcy wymordowali 24 Polaków, uciekinierów z Polski centralnej, topiąc związanych drutem kolczastym lub rozstrzeliwując. W kolonii Klimowsk pow. Luboml Ukraińcy zamordowali 18 Polaków, w tym sekretarza gminy i jego brata, a dom obrabowali nawet z firanek i zabawek dziecięcych. We wsi Krasucko pow. Podhajce: „Całą wieś spalono niemal doszczętnie i zamordowano kilka rodzin polskich” („Antypolska akcja…, jw.). We wsi Krzeczów pow. Włodzimierz Wołyński po 17 września rządy objęli Ukraińcy z częścią Żydów, aresztowali oni wielu Polaków a około 10 zamordowali. We wsi Leśniaki pow. Sarny miejscowi Ukraińcy zamordowali kilkunastu Polaków, uciekinierów. W kolonii Mazurskie Łany pow. Brzeżany Ukraińcy zupełnie zniszczyli i spalili tą polską kolonię, a ludność w znacznej części wybili („Antypolska akcja…, jw.). 

We wsi Pawłokoma pow. Brzozów ukraiński nacjonalista nauczyciel Mikołaj Lewicki złożył donos do Niemców na 12 Polaków, że posiadają broń i w nocy ostrzelali żołnierzy niemieckich. Niemcy aresztowali 5 Polaków, groziło im rozstrzelanie. Okazało się, że oficer niemiecki prowadzący śledztwo zna jednego z aresztowanych, gdyż razem służyli w wojsku austriackim podczas pierwszej wojny światowej. Śledztwo przeprowadził dokładnie i zwolnił aresztowanych. Po dwóch tygodniach Niemcy cofnęli się i Pawłokoma znalazła się pod okupacją sowiecką. Wówczas miejscowy Komitet Ukraiński doniósł do NKWD, że część Polaków jest osadnikami wojskowymi, którzy walczyli w 1920 r. NKWD zesłało na Sybir 7 polskich rodzin liczących 40 osób. Z tej grupy ocalało 10 osób. 

W kolonii Pieńki pow. Łuck miejscowi chłopi ukraińscy zamordowali około 100 Polaków topiąc ich w dołach po wydobytym torfie, przy pomocy dużych kamieni przywiązanych do szyi. Byli to Polacy z kolonii Pieński i z pobliskiej wsi Dorosiny. Domy polskie zostały później przez Ukraińców rozebrane. Na terenie gminy Poczajów pow. Krzemieniec bandy chłopów ukraińskich podczas napadów rabunkowych na polskie gospodarstwa zamordowały kilku Polaków. 

We wsi Połoski pow. Biała Podlaska: „We wrześniu 1939 Ukraińcy dokonali pogromu ludności polskiej w Żukach i Połoskach. Wymordowano tam 30 osób, a ich ciała topiono w bagnach, grzebano w obejściach, zakopywano na polach. Popi i zakonnicy z monastyru św. Onufrego w Jabłecznej odprawili w październiku 1939 nabożeństwo w trakcie którego urządzono „pogrzeb Polski”. Ubraną w biało – czerwone szmaty słomiana kukłę podpalono i ciśnięto do Bugu „na wiecznu zahubu” (…) Już w połowie września 1939 roku w pow. włodawskim rozpoczęły dywersyjno – terrorystyczną działalność bojówki OUN – terroryści ostrzeliwali tabory, mordowali pojedynczych żołnierzy, dobijali rannych. Sygnał do rozpoczęcia akcji dywersyjnej dało przybycie grupy agentów Abwehry, którzy 10 września wylądowali na spadochronach w lasach zachodniego Podlasia. OUN-owcy współpracowali aktywnie z dywizją von Schweppebburga i już 16 września, gdy tylko Niemcy zajęli Włodawę, zaczęli przeprowadzać aresztowania i rozstrzeliwać Polaków oraz Żydów w mieście”. (Lewandowska Stanisława: Nadbużańskiego Podlasia okupacyjny dzień powszedni 1939-44). „Czasy ostatniej wojny były dla mieszkańców wsi Połoski tragiczne. We wrześniu 1939 r. doszło tu bowiem do przygotowanego przez Ukraińców pogromu ludności polskiej. Ofiarami morderstw byli wojskowi i cywile, a wśród tych ostatnich – kobiety. Według jednych przekazów zginęło 30, według innych 40 osób. Trudno to ustalić, bowiem ciała pomordowanych były ukrywane, zakopywane na polach i topione w bagnach. Część ofiar tamtejszych bratobójczych mordów spoczęła na cmentarzu w Połoskach” (http://www.echo. siedlce.net/index.php?p= 21&arch_iid=2586). 

We wsi Poruczyn gm. Buszcze pow. Brzeżany: „we wrześniu 1939 roku bojówki banderowskie zamordowały rodzinę sołtysa Michała Kinala przy użyciu siekier, a po ograbieniu spalono zabudowania ze zwłokami żony Kinala i dwóch małoletnich synów” (Kulińska…, jw.) W mieście Równe Ukraińcy pobili do utraty życia kilku Polaków, wcześniej aresztowanych przez Sowietów i wypuszczonych na plac, gdzie w ciągu godziny ludność ukraińska miała z nimi „zrobić porządek”, czyli dokonać linczu. We wsi Rudka pow. Krzemieniec Ukraińcy zamordowali kilku Polaków, kolonię spalili (koło wsi Wierzbowiec). W kolonii Seńków Kuropatnicki pow. Brzeżany: „Ukraińcy zupełnie zniszczyli i spalili tą polską kolonię , a ludność w znacznej części wybili” („Antypolska akcja…, jw.). We wsi Telacze pow. Podhajce Ukraińcy wymordowali 11 Polaków a ich zagrody ograbili i spalili. 

We wsi Urmań pow. Brzeżany: „Zamordowano kilka osób spośród tamtejszych Polaków” („Antypolska akcja…, jw.). We wsi Wyczółki pow. Buczacz: „Zamordowano kilkadziesiąt osób narodowości polskiej” („Antypolska akcja…, jw.). We wsi Załokieć pow. Drohobycz miejscowi Ukraińcy wymordowali 2 polskie rodziny liczące 7 osób i ograbili ich domy.

Ocenia się, że we wrześniu 1939 roku tylko w masywach leśnych wokół Tarnawki, pow. Żydaczów, bojówki OUN oraz okoliczni chłopi ukraińscy wymordowali łącznie około 2 000 cywilnej ludności polskiej. Łącznie w tym okresie nacjonaliści ukraińscy zamordowali na Kresach około 6 – 8 tysięcy Polaków, w tym 2,5 – 3,5 tys. żołnierzy WP oraz 3,5 – 4,5 ludności cywilnej. 

G. Motyka pisze o ukraińskiej dywersji: „W terenie pojawiły się ukraińskie oddziały partyzanckie, które atakowały i rozbrajały polskich żołnierzy. W powiecie drohobyckim działało ich pięć” (Motyka…., s. 70; Ukraińska partyzantka). Natomiast Andrzej L. Sowa stwierdza: „Na obszarze jednego powiatu brzeżańskiego dokonało mordów 17 band zorganizowanych, pochodzących z przeszło 20 gromad tego powiatu. Najwięcej mordów popełniły bandy z Potoka (około 700 ofiar), z Leśnik (około 200 ofiar) i z Potutorów, razem około 1200 stwierdzonych ofiar”. Następnie podaje, że w samym rejonie Przemyślany – Rohatyń – Buczacz „z ręki ukraińskiej padło ok. 2000 uchodźców polskich” (Sowa…, s. 85). 

G. Motyka pisze o „ukraińskich oddziałach partyzanckich” – chociaż w tejże książce „ukraińską partyzantkę” datuje od 1942 roku. Jego zdaniem nie byli to wiec dywersanci czy rebelianci, ale partyzanci, czyli oddziały walczące o niepodległość z polskim okupantem!

Należy tutaj dodać, że w monografiach dotyczących ludobójstwa ludności polskiej dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich, opracowanych przez Szczepana Siekierkę i jego współpracowników, odnośnie województw: tarnopolskiego, lwowskiego i stanisławowskiego część powyższych miejscowości w ogóle nie została wymieniona, a więc także nie ujęta w statystyce ofiar (np. Kuropatniki, Mazurskie Łany, Seńków Kuropatnicki). 

Grzegorz Motyka analizując problem kwalifikacji morderstw pod kątem definicji „ludobójstwa” stwierdził: „ po ukraińskiej stronie ludobójczy charakter miała cała akcja antypolska, a po polskiej – poszczególne pacyfikacje” (Motyka G: „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”, s. 459). Do „noszących znamiona ludobójstwa” zaliczył m.in. zabójstwa dokonane przez odział „Wołyniaka” w Leżajsku i Piskorowicach (jw., s. 459). Motyka tym „ludobójstwem w Leżajsku” przelicytował nawet Wikipedię Polską, gdzie ta „zbrodnia” nie doczekała się hasła, a są tam dokładnie wyszczególnione wszystkie „zbrodnie polskie” (w tym dowodzonych przez Sowietów różnych formacji komunistycznych) dokonane na „niewinnej ludności ukraińskiej”. Kapitan Józef Zadzierski „Wołyniak” rozpracowany przez NKWD i aresztowany, uciekł w listopadzie 1944 roku z transportu na Sybir. „W Zarzeczu został opatrzony. nakarmiony, ale nie przystał na propozycję, by odpocząć choć kilka dni. Śpieszno mu było do Leżajska, a na drogę poprosił o nagan, naboje i granaty. Odnalazł UB-ków i NKWD-zistów, którzy go niedawno aresztowali i co do jednego zlikwidował!” (www.podziemiezbrojne.blox.pl/…/Kpt-Jozef-Zadzierski-Wolyniak-1923-1 ). 

W oparciu o powyższy wywód Motyki wymordowanie przez Ukraińców w kilkunastu miejscowościach na Kresach we wrześniu 1939 roku wszystkich lub prawie wszystkich mieszkańców ze względu na ich narodowość bezwzględnie należy uznać za ludobójstwo. Natomiast sposób dokonywania zbrodni pozwala na używanie definicji „ludobójstwa okrutnego, straszliwego”, czyli genocidium atrox, opisanego przez prof. Ryszarda Szawłowskiego we wstępie do monumentalnego i pionierskiego opracowania Władysława i Ewy Siemaszko „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945”.

„13 września 1939 roku do Sambora wkroczyły wojska niemieckie, które przebywały w nim przez 10 dni. W ciągu tego krótkiego czasu Niemcy aresztowali na podstawie wcześniej przygotowanych list około 100 Polaków. Tę „operatywność” należy przypisać ścisłej współpracy wywiadu Abwery z działaczami ukraińskimi z kierownictwa OUN i donosami miejscowych nacjonalistów ukraińskich. 23 września 1939 roku, po wycofaniu się wojsk niemieckich, do Sambora wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. I już kilka dni potem rozpoczęły się aresztowania Polaków, dokonywane przez NKWD. Ponownie działo się to przy ścisłej współpracy i donosach miejscowych Ukraińców, zarówno komunistów, jak i nacjonalistów” (Siekierka…, s. 895; lwowskie).

Stanisław Żurek 

Więcej postów