Dotychczas przedstawione ustalenia szczytu NATO w Newport, które był łaskaw streścić sam pan prezydent naszego kraju po prostu przerażają i paraliżują swoją nicością. NATO, a konkretnie starzy członkowie prawdopodobnie najzwyczajniej w świecie kpią sobie z Polski i innych krajów tzw. wschodniej flanki Sojuszu.
Podstawą do wykładni ustaleń szczytu są poczynione dzień wcześniej deklaracje i zapewnienia pana Baracka Obamy – przywódcy najpotężniejszego państwa NATO względem jednego z najmniejszych państw w Sojuszu i jego sąsiadów. Czy coś rzeczywistego przebiło się do mediów, żebyśmy odetchnęli z ulgą? Nic z tych rzeczy, po prostu pan prezydent Obama nie obiecał niczego, albowiem nie ma takich sił do dyspozycji dzisiaj, którymi mógłby obsadzić tzw. wschodnią flankę. Po prostu wszystko, co postawi dzisiaj w krajach bałtyckich potencjalny przeciwnik może dopaść w ciągu dwóch godzin – o ile to coś nie będzie miało własnych skrzydeł i nie odleci.
Po nic nieznaczącej wizycie pana prezydenta Baracka Obamy w Estonii mamy nic nieznaczący szczyt w Newport, który przypomnijmy – miał podsumowywać „sukces’ misji w Afganistanie! Tymczasem realność zmieniła to wydarzenie w farsę, jaka rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami.
Można tylko współczuć naszemu prezydentowi, albowiem nic nie osiągnie i jako pierwszy człowiek w Polsce ma prawdopodobnie pełne rozeznanie, co do słabości i mizernych możliwości, nie mówiąc już nawet o gotowości do obrony ze strony naszych sojuszników. Proszę się zastanowić jeżeli na oficjalnej stronie pana prezydenta relacja jego słowami zaczyna się od ostrożnego stwierdzenia, że w jego ocenie „udało się skutecznie uniknąć poważnych kontrowersji, różnic w sposobie rozumienia tego, co trzeba zrobić żeby flanka wschodnia została poważnie wzmocniona”. Przede wszystkim, jakich kontrowersji nie udało się uniknąć, jeżeli udało się uniknąć tych poważnych? Druga wypowiedź pana prezydenta, który ocenia, że: „dotychczasowe ustalenia stwarzają realną podstawę do bardzo optymistycznej oceny ostatecznych efektów szczytu w Newport, które jeszcze będą przedmiotem wspólnych narad”. No Action Talk Only – czy NATO to już tylko klub dyskusyjny, gdzie znudzeni, syci, bogaci i ładnie ubrani panowie powłóczą ciężkimi oczami za przechadzającymi się z rzadka efektami ideologii gender w armiach zachodnich? Przecież to są jakieś totalne jaja. Te komunikaty i ustalenia ze szczytu – nie mają żadnej praktycznej łączności z rzeczywistością! No, a prawie na pewno pozostają w totalnej sprzeczności od rzeczywistości kreowanej medialnie. Przecież straszy się ludzi wizją groźnego krwawego satrapy na Kremlu, który niczym Bonaparte chce opanować pół Europy, a dla spełnienia rzekomego kaprysu kochanki pomylił półwysep sąsiedniego kraju z popularnym ciastkiem!
Przedstawione ustalenia w sprawie Ukrainy są czymś tak nielogicznie niekonsekwentnym, że równie dobrze moglibyśmy wypowiedzieć Ukrainie, jako Sojusz wojnę i zająć jej terytorium ku jej własnej radości i tak nikt by się tym szczególnie nie zmartwił. Pomoc ma być, ale w warunkach pokoju i na rzecz transformacji ukraińskiej armii. Co więcej o pomocy mają decydować samodzielnie poszczególne kraje, przy czym np. Polska już wiemy, że czeka na ewentualne sformułowanie zapytania przez stronę ukraińską, która znowu zacytujmy pana prezydenta: „powinna określić zakres oczekiwanej i potrzebnej pomocy, i jej warunki.” Może my nie potrafimy tego właściwie pojąć, przecież nikt nie jest doskonały – może, dlatego to po prostu przemilczmy, zwłaszcza to definiowanie „warunków” przez stronę ukraińską. No, jest tak jak jest i co na to poradzimy? Nic.
Będąc obiektywnym, oczywiście jeszcze przed przyjęciem zapowiadanego „Planu Działań na rzecz Gotowości” (Readiness Action Plan) oraz powołaniu tzw. szpicy, – czyli wojsk gotowych do działania natychmiast należy stwierdzić, że największym sukcesem a zarazem sensem istnienia NATO, jaki dzisiaj definiuje istotę Sojuszu jest zapewnienie wszystkich uczestników paktu, że mają sami ze sobą nie walczyć (z oczywistym wyjątkiem Grecji i Turcji, których wojska wchodzą sobie w drogę regularnie).
Wszystko inne to niestety zabawa sytych i bogatych, ładne machanie flagami, prasowanie mundurów itd. NATO jest zdominowane przez biurokrację i chyba już poza działaniami biurokratycznymi nie jest zdolne do poważniejszych akcji w terenie. Z naszej perspektywy – wszystko, na co liczyliśmy to głównie obraz nieistniejącej rzeczywistości w naszej percepcji. Realia są po prostu przerażające – bez względu na to jak ładnie by się ich nie przedstawiało w telewizji. No, ale pożyjemy i zobaczymy, a przynajmniej zobaczą i podsumują ci, którym uda się przeżyć.
Tak na marginesie, po prostu nie da się zrozumieć miękkości i niezdecydowania pana Obamy, który nie jest w stanie wydobyć z siebie niczego realnego w warstwie deklaracji w taki sposób, żeby nasi rosyjscy partnerzy zrozumieli, że nie są już uważani za partnerów (taka jest polityka). Wnioski nie są potrzebne, nie da się zakończyć tego w sposób pozytywny. NATO prawdopodobnie po prostu sobie z nas kpi.
Adam Kamiński