Niedobre scenariusze dla polskiej zbrojeniówki

Do otwarcia targów w Kielcach został jeszcze niespełna miesiąc. W Polsce panują niesamowite upały oraz trwa tzw. sezon ogórkowy, czy w zbrojeniówce także?

 

W związku z kryzysem ukraińskim, w mediach padają pytania na temat wykorzystywania budżetu na modernizację Sił Zbrojnych. Rządowe odpowiedzi są jak zwykle bardzo optymistyczne, zapewniające o pełnej kontroli Rządu nad problemem. Natomiast specjaliści z branży mówią o 10-20% wykonaniu budżetu modernizacyjnego, podkreślając, że w 2012 i 2013 roku wydatki na modernizację były koszmarnie niskie, co podczas jednej z konferencji przyznał nawet Pan Generał Skrzypczak.

Niektórzy dobrze poinformowani twierdzą, iż wszystkie przetargi są już w zasadzie rozstrzygnięte. Obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową średniego zasięgu ma się zajmować znany producent rakiet, które w 1991 roku przeciwdziałały irackim Scud’om. Śmigłowce ma z kolei wygrać pretendent na zakłady w Łodzi, z kraju wina i szampana. Natomiast śmigłowce uderzeniowe dostanie prawdopodobnie producent niemiecki. Bezpilotowce przypadną USA bądź też zamówienie będzie podzielone pomiędzy Izrael i USA. Jak wieść gminna niesie, zlikwidowana zostanie konkurencja wewnątrz-izraelska, a złożona oferta będzie tylko jedna. Moim zdaniem duże bezpilotowce kupimy w USA – mają największe szanse, zwłaszcza po ostatniej wizycie Ministra ON w Pentagonie. Ubotwaffe, jak sama nazwa wskazuje, ma przypaść …, o ile wystarczy pieniędzy, co stanowi niepewną kwestię. Okręty nawodne staną się domeną Francuzów lub Holendrów.

Inni stawiają całkowicie odmienne prognozy. A mianowicie: śmigłowce dostaną Amerykanie; polskie Siły Zbrojne opowiadają się za Black Hawk’ami; z przetargu zostaną wyłączone śmigłowce zop, które w ramach rekompensaty wygrają Francuzi, którzy z kolei w sprzyjających okolicznościach mogą dostarczyć okręty podwodne, mogące przenosić broń odstraszania. Oczywiście pozostaje następujące pytanie: czy tę broń o zasięgu ponad 300 km w ogóle otrzymamy?

Nasi dzielni wojskowi chcieliby już jutro zameldować, że mamy sprzęt gotowy do zestrzelenia wrogich Iskanderów. Tak samo jest w przypadku innego sprzętu. Wojskowi chcieliby zakupić zabawki, następnie je rozstawić i ogłosić, że jest już po modernizacji, a całą akcję zakończyć słowami – czego zabraknie, dokupimy. Tymczasem nic tak szybko się nie stanie. Brakuje gotowych do ustawienia Patriotów – te wycofywane z Niemiec idą nad granicę turecko-syryjską. Najwcześniej za 1,5 roku, może 2 lata uda się postawić jakieś wyrzutnie, ale jak to zwykle bywa, może minąć i 3 lata. Amerykański producent wydaje się być pewny swojego zwycięstwa, koncentrując się na działaniach medialnych – atakowany jest Paryż za dostawę Mistrali do Rosji  a na Twiterze pojawiają się zapewnienia o gotowości podzielenia się zamówieniem z polskim przemysłem. Ostatnio podpisano list intencyjny z Teldatem – oby był to początek inwestycji znanego producenta w polski przemysł. Jak już poprzednio pisałem – taka sytuacja demoralizuje. Dostawca – mając prawie pewność, że zostanie wybrany – nie jest skłonny do podjęcia poważnych negocjacji na temat współpracy z polskim przemysłem. Państwo polskie, reprezentowane przez MON, w tym przypadku jest w bardzo złej pozycji negocjacyjnej. Ale czasami tak bywa, iż strona zbyt pewna sukcesu, i arogancka jednocześnie, przegrywa na finiszu. Mam nadzieję, że amerykański producent wykaże się otwartością wobec polskiego przemysłu oraz że będzie otwarty na prawdziwą kooperację, która nie ograniczy się jedynie do zakupu nośników w Jelczu. Tym bardziej, iż francuska konkurencja jest bardzo aktywna i składa bardzo interesujące propozycje kooperacji przemysłowej, zaś znany producent wydaje się być pogrążony w letargu.  Powinien się zbudzić, zwłaszcza, że w pewnych kręgach wojskowych mówi się , że dla naszego polskiego teatru działań lepsze by były Astry 30.

Niestety scenariusze, które się rysują są niedobre dla polskiej zbrojeniówki. Zapowiada się, że w znakomitej większości będziemy kupować, a polskiemu przemysłowi pozostanie przysłowiowe zakręcenie śrubek. Może jedynie w przypadku obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu będzie on beneficjentem programu modernizacji. Należy oczekiwać, iż większość przetargów zostanie rozstrzygniętych do wyborów parlamentarnych.

Wspominałem już kiedyś, iż większość oferowanego sprzętu ma podobne charakterystyki, wybór zaś powinien być dokonywany w oparciu o realną gotowość dostawcy do kooperacji z polskim przemysłem tak, aby ten ostatni mógł zaopatrzyć armie i posiadać produkty na eksport. Jako główne kryterium wyboru powinno zostać wskazane to czy zagraniczny producent gotowy jest rozwijać produkt we współpracy z polskim przemysłem, lokować chociażby cześć produkcji w Polsce. Powinniśmy wybierać towary z potencjałem modernizacyjnym i rozwojowym, a nie technologie, które się kończą. Abyśmy tylko nie popadli w „mu……….ść i nie robili nikomu l…„ – tu pozwoliłem sobie zacytować naszego znakomitego Ministra Spraw Zagranicznych, niedługo być może Szefa dyplomacji europejskiej.

Jarosław Kruk

Więcej postów