To przerażające, że demokratyczny świat popiera użycie siły i pacyfikacje!

To przerażające, że demokratyczny świat popiera użycie siły i pacyfikacje jakich dokonuje państwo ukraińskie nad częścią terytorium, które ogłosiło secesję.

 

Kosowa nikt nie bronił, wręcz żądano od Serbii, żeby zrzekła się zwierzchnictwa administracyjnego nad częścią swojego państwa mającą nadzwyczajne znaczenie dla serbskiej kultury i historii. Dlaczego więc stosujemy odmienny standard w przypadku państw, które proklamowały niepodległość na wschodzie Ukrainy? Czym różni się ich status i status państwa ukraińskiego od państwowości serbskiej?

Pomimo trwających rozmów o zaprzestaniu przemocy strona ukraińska jest nieprzewidywalna, to znaczy nie pozwala działać dyplomacji europejskiej, czy można bowiem bardziej zaprzeczyć logice porozumień niż poprzez ogłaszanie a dwa dni później odwoływanie zawieszenia broni? Przecież przyjęte jest w standardach międzynarodowych, i wynika z logiki konfliktu że to strona silniejsza robi pierwszy krok, albowiem jeżeli może zabić przeciwników, to wcześniej po prostu warto się chociaż wykazać próbami porozumienia. Jednakże to nie mogą być podchody i zmiana zdań w międzyczasie.

Docelowo jednak Ukraina wybrała wariant walki, oczywiście uwaga to jest bardzo ważne – ma do tego pełne i nieograniczone prawo. Jednakże musi się liczyć z konsekwencjami swoich decyzji, które będą długofalowe i na trwałe już zmienią porządek międzynarodowy w naszym rejonie świata. W interesie Zachodu bowiem nie jest już włączanie w swój krąg wpływów Ukrainy, gdyż władze tego kraju mają krew na rękach własnych obywateli – narodowości tożsamej z narodowością sąsiedniego potężnego imperium, z którym Unii Europejskiej bardzo zależy na dobrych stosunkach. Kwestie strategiczne związane ze współpracą gospodarczą to jedno, natomiast chodzi po prostu o to, że Unia zaprzeczy wszystkim swoim wartościom, jeżeli będzie popierać państwo, które dobrowolnie wybrało drogę konfrontacji zamiast drogi dialogu i porozumienia.

Godząc się na retorykę przemocy de facto przyjmujemy podział obywateli Ukrainy na „dobrych” i „złych”. Przy czym tymi „złymi” są osoby posługujące się językiem rosyjskim, przez co ten sztuczny, haniebny i ksenofobiczny podział jest jawnym narzędziem we wściekłej wojnie z Rosją, która dla wielu niewidzialnych demiurgów jest ostatnim krajem, który można obrabować i jej nie odpuszczą.

Patrząc na sprawy z naszej perspektywy groźne jest to, że uczyniliśmy wyłom we własnej moralności. Jeżeli dzisiaj akceptujemy stosowanie podwójnych standardów wobec sąsiadów, to jutro nie możemy mieć pretensji, jeżeli ktoś inny zastosuje je wobec nas! Takie są proste konsekwencje stosowania logiki silniejszego.

Dotychczas Europa stawiała się przeciwko takiej logice, po to w ogóle zaistniał projekt europejski, żeby wzajemne powiązanie Niemiec i Francji wykluczyło retorykę konfliktu poza to co dziać się może przy stole podczas dyskusji. Nie ma w Europie miejsca dla ludzi, którzy wybierają przemoc, zwłaszcza w tak dwuznacznej sytuacji jak stan rewolucji i zmiany władzy na rewolucyjną. Właśnie z tak dwuznaczną sytuacją mamy do czynienia na Ukrainie, jedna władza rewolucyjna – reprezentująca po potwierdzeniu w wyborach ukraińską większość narodową – zwalcza inne władze rewolucyjne, będące reprezentantami mniejszości narodowej. W Unii Europejskiej Rosjanie na Ukrainie mieliby status uprzywilejowanej mniejszości, jednakże tego władze w Kijowie nie rozumieją i nie będą w stanie nigdy wytłumaczyć własnemu społeczeństwu, bo mit założycielski nowego państwa ukraińskiego ma być antyrosyjski.

Jako państwo posiadające liczną mniejszość narodową na Ukrainie – powinniśmy podobnie jak inny unijny rząd – Węgier o gwarancje demokratyczne dla statusu naszej mniejszości narodowej na Ukrainie. Można nawet przeprowadzić sprawę w taki sposób, żeby problemem mniejszości narodowych państw unijnych zajęła się Bruksela w relacjach z Kijowem. Nie mamy bowiem żadnych gwarancji, że ostrze rozbudzonego ukraińskiego nacjonalizmu nie zwróci się także przeciwko innym mniejszościom narodowym. W tym zakresie lepiej jest antycypować problem niż bezradnie patrzeć później jak prześladowani są nasi bezbronni rodacy. Proszę się bowiem zastanowić, jak byśmy się czuli dzisiaj, gdyby to Polacy musieli walczyć o prawo do życia, tak jak walczą dzisiaj Rosjanie przeciwko Ukraińcom, którym ich ksenofobiczni władcy wmówili, że ich Narody są wrogami!

Użycie siły na Ukrainie, eufemistycznie nazywane przez prostytuujące się media zachodnie „operacją antyterrorystyczną”, ludobójstwo w Odessie, dramat Mariupola, blokady innych miast, niewyjaśnione zniknięcia i inne przestępstwa – muszą być rozliczone a winni postawieni przed sądem. Od rozwiązania tego bolesnego problemu należy uzależnić jakąkolwiek dalszą współpracę Ukrainy z Unią Europejską. Przypomnijmy, że Chorwacja także musiała spełnić specjalne warunki dotyczące osądzenia własnych żołnierzy, czy też nawet rozwiązania sporu granicznego ze Słowenią.

To przerażające, że demokratyczny świat popiera użycie siły i pacyfikacje jakich dokonuje państwo ukraińskie nad częścią terytorium, które ogłosiło secesję. Kosowa nikt nie bronił, wręcz żądano od Serbii, żeby zrzekła się zwierzchnictwa administracyjnego nad częścią swojego państwa mającą nadzwyczajne znaczenie dla serbskiej kultury i historii. Dlaczego więc stosujemy odmienny standard w przypadku państw, które proklamowały niepodległość na wschodzie Ukrainy? Czym różni się ich status i status państwa ukraińskiego od państwowości serbskiej?

Pomimo trwających rozmów o zaprzestaniu przemocy strona ukraińska jest nieprzewidywalna, to znaczy nie pozwala działać dyplomacji europejskiej, czy można bowiem bardziej zaprzeczyć logice porozumień niż poprzez ogłaszanie a dwa dni później odwoływanie zawieszenia broni? Przecież przyjęte jest w standardach międzynarodowych, i wynika z logiki konfliktu że to strona silniejsza robi pierwszy krok, albowiem jeżeli może zabić przeciwników, to wcześniej po prostu warto się chociaż wykazać próbami porozumienia. Jednakże to nie mogą być podchody i zmiana zdań w międzyczasie.

Docelowo jednak Ukraina wybrała wariant walki, oczywiście uwaga to jest bardzo ważne – ma do tego pełne i nieograniczone prawo. Jednakże musi się liczyć z konsekwencjami swoich decyzji, które będą długofalowe i na trwałe już zmienią porządek międzynarodowy w naszym rejonie świata. W interesie Zachodu bowiem nie jest już włączanie w swój krąg wpływów Ukrainy, gdyż władze tego kraju mają krew na rękach własnych obywateli – narodowości tożsamej z narodowością sąsiedniego potężnego imperium, z którym Unii Europejskiej bardzo zależy na dobrych stosunkach. Kwestie strategiczne związane ze współpracą gospodarczą to jedno, natomiast chodzi po prostu o to, że Unia zaprzeczy wszystkim swoim wartościom, jeżeli będzie popierać państwo, które dobrowolnie wybrało drogę konfrontacji zamiast drogi dialogu i porozumienia.

Godząc się na retorykę przemocy de facto przyjmujemy podział obywateli Ukrainy na „dobrych” i „złych”. Przy czym tymi „złymi” są osoby posługujące się językiem rosyjskim, przez co ten sztuczny, haniebny i ksenofobiczny podział jest jawnym narzędziem we wściekłej wojnie z Rosją, która dla wielu niewidzialnych demiurgów jest ostatnim krajem, który można obrabować i jej nie odpuszczą.

Patrząc na sprawy z naszej perspektywy groźne jest to, że uczyniliśmy wyłom we własnej moralności. Jeżeli dzisiaj akceptujemy stosowanie podwójnych standardów wobec sąsiadów, to jutro nie możemy mieć pretensji, jeżeli ktoś inny zastosuje je wobec nas! Takie są proste konsekwencje stosowania logiki silniejszego.

Dotychczas Europa stawiała się przeciwko takiej logice, po to w ogóle zaistniał projekt europejski, żeby wzajemne powiązanie Niemiec i Francji wykluczyło retorykę konfliktu poza to co dziać się może przy stole podczas dyskusji. Nie ma w Europie miejsca dla ludzi, którzy wybierają przemoc, zwłaszcza w tak dwuznacznej sytuacji jak stan rewolucji i zmiany władzy na rewolucyjną. Właśnie z tak dwuznaczną sytuacją mamy do czynienia na Ukrainie, jedna władza rewolucyjna – reprezentująca po potwierdzeniu w wyborach ukraińską większość narodową – zwalcza inne władze rewolucyjne, będące reprezentantami mniejszości narodowej. W Unii Europejskiej Rosjanie na Ukrainie mieliby status uprzywilejowanej mniejszości, jednakże tego władze w Kijowie nie rozumieją i nie będą w stanie nigdy wytłumaczyć własnemu społeczeństwu, bo mit założycielski nowego państwa ukraińskiego ma być antyrosyjski.

Jako państwo posiadające liczną mniejszość narodową na Ukrainie – powinniśmy podobnie jak inny unijny rząd – Węgier o gwarancje demokratyczne dla statusu naszej mniejszości narodowej na Ukrainie. Można nawet przeprowadzić sprawę w taki sposób, żeby problemem mniejszości narodowych państw unijnych zajęła się Bruksela w relacjach z Kijowem. Nie mamy bowiem żadnych gwarancji, że ostrze rozbudzonego ukraińskiego nacjonalizmu nie zwróci się także przeciwko innym mniejszościom narodowym. W tym zakresie lepiej jest antycypować problem niż bezradnie patrzeć później jak prześladowani są nasi bezbronni rodacy. Proszę się bowiem zastanowić, jak byśmy się czuli dzisiaj, gdyby to Polacy musieli walczyć o prawo do życia, tak jak walczą dzisiaj Rosjanie przeciwko Ukraińcom, którym ich ksenofobiczni władcy wmówili, że ich Narody są wrogami!

Użycie siły na Ukrainie, eufemistycznie nazywane przez prostytuujące się media zachodnie „operacją antyterrorystyczną”, ludobójstwo w Odessie, dramat Mariupola, blokady innych miast, niewyjaśnione zniknięcia i inne przestępstwa – muszą być rozliczone a winni postawieni przed sądem. Od rozwiązania tego bolesnego problemu należy uzależnić jakąkolwiek dalszą współpracę Ukrainy z Unią Europejską. Przypomnijmy, że Chorwacja także musiała spełnić specjalne warunki dotyczące osądzenia własnych żołnierzy, czy też nawet rozwiązania sporu granicznego ze Słowenią.

Więcej postów