Sensacyjne doniesienia: Podsłuch w domu polskiego premiera

Wydawałoby się, że nie ma pilniej strzeżonego miejsca niż dom premiera.

Jak to więc możliwe, że nawet tam był podsłuch?! Według „Gazety Wyborczej” w służbowej willi, w której Donald Tusk (58 l.) mieszkał jako szef rządu, ktoś nagrał z ukrycia jego rozmowę z biznesmenem Janem Kulczykiem (†65l.). Teraz byli funkcjonariusze służb specjalnych chcą przehandlować to nagranie.

Jest pierwsza połowa 2014 roku. Kulczyk, najbogatszy człowiek w Polsce, umawia się na spotkanie z premierem Tuskiem. Chce rozmawiać o swoich inwestycjach na Ukrainie i zapewnić dla nich wsparcie rządu. Spotykają się w rządowej willi przy ulicy Parkowej – tej, która na co dzień była domem Tuska.

Kto wniósł podsłuch? Być może… kelnerzy. Według „Wyborczej” w aktach tajnego śledztwa w tej sprawie jest mowa, że jedzenie na spotkanie dostarczyła restauracja „Sowa & Przyjaciele”, a więc ta, w której właśnie kelnerzy masowo podsłuchiwali polityków. Zaprzecza temu były rzecznik rządu Paweł Graś (l.). To samo mówi też nasz rozmówca ze służb specjalnych: – Nie było żadnego cateringu z „Sowy & Przyjaciół”, tylko obsługa własna kancelarii, osoby sprawdzane przez służby. Biuro Ochrony Rządu sprawdziło także Kulczyka.

Jednak ze słynną „podsłuchową” restauracją wiąże tę sprawę jeszcze jeden wątek. Otóż tzw. grupa wiedeńska, czyli ekipa byłych funkcjonariuszy służb specjalnych, m.in. z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która rzekomo oferuje sprzedaż nagrania rozmowy Tusk-Kulczyk, razem z nim proponuje jeszcze 700 godzin innych nagrań znanych osób, zarejestrowanych właśnie w restauracji „Sowa & Przyjaciele”. Chętni fragmenty nagrań mogą ponoć odsłuchiwać w Wiedniu (stąd nazwa grupy).

Czy taśma ze spotkania premiera z Kulczykiem rzeczywiście istnieje? – Prokuratura jej nie ma – mówi rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk. Z naszych ustaleń wynika, że nie mają jej także służby specjalne. – Ale notatek na ten temat z przeróżnymi informacjami od agentury wszystkich służb jest cała masa – mówi nam osoba z kręgu służb specjalnych.

Czy podsłuch w willi wciąż działa? I czy na nagrania z ukrycia jest narażona także Ewa Kopacz (l.)? – Na pewno willa nie była przeszukiwana. Sprawą zajmuje się prokuratura – ucięła wczoraj pytania pani premier.

Kulczyk miał pomysł na tani prąd dla Polski

Najbogatszy Polak Jan Kulczyk (†65l.) rozmawiał z premierem o wsparciu dla interesów na Ukrainie.

Biznesmen planował stworzenie „mostu energetycznego” pomiędzy posiadającą nadwyżki prądu Ukrainą a krajami Unii – w tym Polską. Kulczyk planował także zasilanie ukraińskich elektrowni polskim węglem – po tym, jak po odcięciu od zasobów Donbasu Ukraińcy zaczęli mieć problem z tym surowcem. W ten sposób polskie kopalnie miałyby pozbyć się zalegających za hałdach nadwyżek węgla

Według „Gazety Wyborczej” najbogatszy Polak obawiał się, że na drodze do realizacji jego planów mogą stanąć Rosjanie, obawiał się prowokacji z ich strony. Dlatego zwrócił się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z prośbą o pomoc w ochronie kontrwywiadowczej całego przedsięwzięcia. Kulczyk do rozmów z ABW wyznaczył na stałe jednego ze swoich współpracowników, który był w stałym kontakcie z agentami ABW.

Piotr Niemczyk: Nagranie mogło mieć miejsce jedynie za zgodą premiera

Moim zdaniem jest tylko jeden sposób, żeby nagrać premiera w jego rządowej willi. Musi się to odbywać prawie za zgodą i wiedzą premiera. To znaczy, że szef rządu umawia się na spotkanie z kimś takim, kto nie jest na tyle drobiazgowo sprawdzany, że może wnieść magnetofon na spotkanie. Znaczna większość interesantów, kiedy wchodzi do obiektów Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przechodzi sprawdzenie pod kątem broni, materiałów wybuchowych i urządzeń nagrywających. A w pewnych przypadkach np. biskupów, ambasadorów od tej procedury można odstąpić. I taka osoba może wnieść magnetofon i nagrać. Inną kwestią jest fakt, że wszyscy sobie powinni zdawać sprawę, że jeśli się odstępuje od sprawdzenia to takie ryzyko istnieje zawsze. I w tym sensie jest to świadomy wybór polityków. A żeby dzisiaj mieć 100 procentową gwarancję uniknięcia takich przypadków, politycy musieliby się zamykać w pancernej kapsule, a to byłby absurd i nikt się na to nie zdecyduje.

fakt.pl

 

Więcej postów