W Wojsku nie ma miejsca dla tych, którzy zniechęcają się, frustrują, tracą nadzieję?

W Wojsku nie ma miejsca dla tych, którzy zniechęcają się, frustrują, tracą nadzieję?

Dowiedzieliśmy się od pana Ministra Obrony Narodowej, że wśród jego współpracowników w dowództwie Wojska Polskiego jak również Marynarki Wojennej nie ma miejsca dla tych, którzy zniechęcają się kiedy widzą trudności, którzy tracą nadzieję, którzy się frustrują. Powodem, dla którego nie ma dla nich miejsca jest to, że oni z całą pewnością nie osiągną zamierzonego celu, a jest nim bezpieczeństwo Polski i Polaków. Ze szczegółami wystąpienia pana Ministra można się zapoznać na stronie MON [tutaj], zwłaszcza film z wypowiedzią pana Ministra jest interesujący.

Pan Minister w swoim wystąpieniu podniósł bardzo istotny wątek odpowiedzialności poprzedników za zaniechania w modernizacji Marynarki Wojennej. Warto, żeby tymi zagadnieniami zainteresowała się specjalna sejmowa Komisja Śledcza, jak i standardowa ds. obrony. Być może powinny się powodami zaniechań zająć również stosowne czynniki? Ponieważ nie ma przypadków w tej grze. Pan Minister ma rację mówiąc, że wyprodukowanie okrętu podwodnego to od 5-7 lat. Niestety decyzje nie zapadły, podobnie nie zapadły w sprawie śmigłowców. Cieszy, że pan Minister deklaruje, że zbliżamy się do finału w sprawie zakupu tych niesłychanie ważnych i potrzebnych okrętów.

Smuci to, że jeden Kontradmirał stracił stanowisko. Pozwolił sobie na publiczną wypowiedź w kontekście wycofania kolejnego okrętu podwodnego, w której przedstawił stan myślenia =- dużej części – wojskowych o ich rzeczywistości (delikatniej trudno to określić). To już drugi znany przypadek, po tym jak wysoki rangą wojskowy pożegnał się ze stanowiskiem, po tym jak skorzystał z przysługującego mu w Konstytucji prawa do swobody wypowiedzi. Wiadomo, że ono jest ograniczone dla wojskowych, jednakże to nie znaczy, że ma nie obowiązywać w sprawach na których się znają i które ich dotyczą. Wręcz przeciwnie, wojskowi powinni móc swobodnie i bez obaw dyskutować o sprawach dotyczących wojskowości. Wyciąganie konsekwencji za mówienie prawdy jest działaniem z niskich pobudek.

Szanowni politycy mogliby zrozumieć, że Wojsko, Żołnierze – to nie jest grupa “fircyków – potakiwaczy” strzelających obcasami i ściskających pośladki ze strachu o kolejną wypłatę! Ci ludzie mają swój honor (to trudne pojęcie), a służba ma swój etos. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to można przyjąć do wiadomości. Jeżeli jednak ktoś tego nie szanuje, to znaczy że nie ma podstawowych kompetencji do relacji przełożony – grupa podwładnych. Mówimy bowiem o całym życiu tych wspaniałych ludzi, którzy są naszą jedyną pewną polisa bezpiecznego snu!

Być może rzeczywiście pan Minister ma rację i w Wojsku nie ma miejsca dla ludzi, którzy się frustrują, zniechęcają i tracą nadzieję? Może rzeczywiście bowiem sytuacja jest tak zła, że można już tylko mieć nadzieję? A jakiekolwiek formy próby zdrowej oceny sytuacji, są uznawane za krytykę niemożliwa do przyjęcia?

Podobnie było przed II Wojną Światową, kiedy to kilku publicystów, którzy się nie bali sanacyjnej dobrej zmiany pozwalało sobie na krytykę stanu ówczesnego Wojska. Między innymi pan Stanisław Cat-Mackiewicz napisał kilka tekstów na temat przydatności kawalerii, w kontekście stanu motoryzacji. Były głosy krytyczne co do kształtu ówczesnej floty, czy słabości lotnictwa. Skala porażki przekroczyła wszystkie przypuszczenia, w tym ucieczka części dowództwa, ludzi którzy okryli się hańbą, ale w wielu przypadkach mieli dwa paszporty i się świetnie urządzili na Zachodzie. O tym się oczywiście nie pisze, albowiem nie można w naszym kraju pisać realnych ocen historii. Poraża to, że nie można już wypowiadać realnych ocen rzeczywistości…

Może więc rzeczywiście pozostaje już tylko mieć nadzieję? Żyć nadzieją przecież się da. Wojskowi mogą mieć nadzieję, że w końcu – kiedyś – być może, będą mieli nowy – zapewne – stary – sprzęt? Przecież Kobbeny mieliśmy z daru od Norwegii, miały już swoje lata. Problem polega na tym, że dzisiaj nie bardzo da się pozyskać nawet tak stare, ale sprawdzone okręty – bo ich nie ma na rynku. To tak niesamowicie wysublimowana broń, że ludzie nie rozumieją jej znaczenia, złożoności i możliwości. Szkoda, że w mediach głównego nurtu się o tym nie pisze, bo zakup tych okrętów – oczywiście nowych, najlepiej czterech (najskuteczniej działają parami) i w jak najlepszych wersjach wyposażenia ma dla nas walor strategiczny.

Nadzieja jak wiadomo umiera ostatnia… tylko, że to smutne, że w takich sprawach pozostaje generalnie mieć tylko nadzieję, ponieważ – tylko ona jest już realna…

Miejmy więc nadzieję (słowo klucz), że pan Minister wyciągnie konsekwencje polityczne z bezczynności poprzedników w sprawach zakupów sprzętu, jak również, że posunie sprawy w tym zakresie do przodu.

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów