Niektórzy z nich na równi nienawidzą Moskwy i Kijowa. Inni powtarzają propagandę Kremla. Niektórym marzy się nawet granica polsko-węgierska. Łączy ich pogarda dla prawa do samostanowienia Ukrainy i nawyk stosowania pokrętnej logiki historycznej do uzasadniania swoich absurdalnych roszczeń.
Prawicowi populiści od lat utrzymują silną pozycję na „wschodniej flance” UE. W kontekście rosnących nastrojów antyelitarnych mają oni szanse na zwiększenie swojego poparcia, a nawet wejście do rządu.
Ponadto agresywne oświadczenia rumuńskiej i węgierskiej skrajnej prawicy przypomniały nam, że nie tylko Rosja ma roszczenia terytorialne do Ukrainy.
Andrij Sorokin, stały współpracownik portalu Zaborona, próbował dowiedzieć się, kim są politycy, którzy nadal chcą „odzyskać historyczne ziemie” z rąk ofiar kremlowskiej agresji. Oto najwięksi wrogowie terytorialnej jedności Ukrainy, ich związki z Rosją, stanowiska na temat wojny i perspektywy wyborcze.
„Północna Bukowina nie może zostać zapomniana”
Przesłanie: Romania Mare, czyli odrodzenie tzw. Wielkiej Rumunii, z wchłonięciem Mołdawii włącznie. Partia Sojusz na rzecz jedności Rumunów (AUR) skrytykowała już Serbię za naruszanie praw etnicznych Rumunów i pokłóciła się z Węgrami o roszczenia do Zakarpacia i wpływ węgierskiej mniejszości w Rumunii. Choć przewodniczący partii George Simion bywa oskarżany o ungarofobię, deklaruje, że w rzeczywistości postrzega Fidesz Orbana jako wzór do naśladowania.
— Nie będziemy prawdziwie suwerenni, dopóki nie zintegrujemy państwa rumuńskiego w jego naturalnych granicach. Północna Bukowina nie może zostać zapomniana, podobnie jak południowa Besarabia, ziemie regionu Hercegowiny, Zakarpacie. Wszystko, co było i jest częścią narodu rumuńskiego, musi wrócić do granic państwa — powiedział Claudiu Tarziu, współprzewodniczący partii i jeden z kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w Jassach 24 stycznia 2024 r.
— Rumuni cierpieli zarówno z powodu Ukraińców, jak i Rosjan, i tak naprawdę nie lubimy żadnego z tych narodów — przyznał w rozmowie z „Financial Times” w listopadzie 2023 r.
„To nie nasza wojna”
Partia sprzeciwia się wsparciu wojskowemu Rumunii dla Ukrainy. Nie zgadza się nawet na tranzyt broni przez jej terytorium. Domaga się wznowienia negocjacji między Ukrainą a Rosją w celu uniknięcia wojny światowej.
AUR nie ma oczywistych związków z Rosją. Pod koniec 2023 r. Simion zażądał zamknięcia rosyjskich konsulatów i wydalenia rosyjskiego ambasadora, a nawet nazwał Putina mordercą i dyktatorem. Z drugiej strony były mołdawski minister obrony Anatol Salaru twierdzi, że Simion miał spotkać się z przedstawicielem rosyjskich służb specjalnych w Czerniowcach w 2011 r.
W przeciwieństwie do innych krajów Europy Wschodniej, w Rumunii narodowi populiści nie cieszyli się szczególną popularnością. Jednak AUR udało się ją zdobyć, głównie krytykując ograniczenia antycovidowe w 2020 r. W wyborach parlamentarnych nieoczekiwanie uzyskali 9 proc. Partia jest popularna nie tylko wśród klasycznego prawicowo-populistycznego elektoratu, ale także wśród rumuńskiej diaspory: w 2020 r. była aktywnie wspierana przez migrantów we Włoszech, Hiszpanii i Francji.
Obecnie notowania partii wynoszą ok. 20 proc., co daje jej drugie miejsce w sondażach.
Otchłań skrajnego antyukrainizmu
Diana Sosoaca została wydalona z AUR i wstąpiła do partii S.O.S. Romania. Złożyła projekt ustawy proponującej wypowiedzenie umowy o dobrym sąsiedztwie i współpracy między Bukaresztem a Kijowem. Wezwała również do aneksji „historycznych terytoriów, które do niej należały”.
W marcu 2022 r., wraz z trzema innymi parlamentarzystami, spotkała się z rosyjskim ambasadorem w Bukareszcie, aby omówić stanowisko neutralności Rumunii w sprawie wojny. Rok później nazwała Ukrainę państwem faszystowskim, a Wołodymyra Zełenskiego nazistą i próbowała odwołać jego przemówienie w parlamencie.
Nawet jeśli przymkniemy oko na antyukraińską retorykę, wypowiedzi Diany Sosoacy budzą uzasadnione wątpliwości. Na przykład latem 2023 r. twierdziła, że powstrzymała bunt Prigożyna i uratowała Moskwę.
W Rumunii działa także Noua Dreapta (Nowa Prawica), organizacja z oddziałami w Mołdawii (na oficjalnej stronie internetowej określana jako Besarabia), Niemczech i Włoszech. Uważają się za spadkobierców faszystowskiej Żelaznej Gwardii. Ich oficjalna strona internetowa mówi obecnie jedynie wsparciu dla rumuńskich społeczności na Ukrainie, jednak jeszcze w 2020 r. działacze ND organizowali wiece, na których otwarcie deklarowali, że „Bukowina jest ziemią rumuńską”. A lider partii, Tudor Ionescu, powiedział, że „historyczne pojednanie rumuńsko-ukraińskie będzie możliwe tylko wtedy, gdy Ukraina zwróci Rumunii terytoria, które otrzymała w prezencie od Stalina”. Nie uważa on również Krymu za ukraiński.
Na prawo od Fideszu, na prawo od Jobbiku
Chcą rewizja traktatu z Trianon, podpisanego po I wojnie światowej: ich kraj stracił ponad 50 proc. swojego terytorium, a wielu Węgrów wyemigrowało. Na Węgrzech było to postrzegane jako tragedia narodowa (tzw. trauma Trianon). Oto partia Mi Hazank Mozgalom, czyli Ruch Naszej Ojczyzny.
Jedynym interesem naszego kraju jest to, że jeśli granice Ukrainy zostaną ponownie wytyczone, społeczność międzynarodowa powinna wziąć pod uwagę żądania Węgier. W międzyczasie Węgry i węgierski rząd powinny przejąć kontrolę nad Zakarpaciem
– czytamy w oficjalnym oświadczeniu partii z 16 grudnia 2021 r.
— W przypadku ponownego wytyczenia granic powinniśmy zadeklarować roszczenia do autonomii Zakarpacia. […] Współczesna Ukraina została w całości stworzona przez Rosję. Proces ten rozpoczął się po rewolucji 1917 r. Podczas rewolucji pierwotne terytoria rosyjskie zostały przyłączone do Ukrainy. Po wojnie Stalin przekazał Ukrainie ziemie polskie i rumuńskie. W 1954 r. Chruszczow z jakiegoś powodu odebrał Rosji Krym — stwierdził lider partii Laszlo Toroczkai podczas demonstracji w Budapeszcie w marcu 2022 r.
Popiera dążenia Węgrów mieszkających w innych krajach do autonomii. Uważa, że konieczna jest walka o samostanowienie Węgrów z Zakarpacia. Pokój musi zostać osiągnięty przy stole negocjacyjnym za wszelką cenę
Zełenski, według Toroczkaia, „sprzedał kraj amerykańskiej firmie” (nie precyzuje jakiej). Polityk powtarza również rosyjskie narracje propagandowe o zabijaniu cywilów w Donbasie. Nie popiera integracji europejskiej Ukrainy i przystąpienia do NATO bez zgody Rosji.
Po ostatnich wypowiedziach Laszlo Toroczkaia minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba powiedział, że „jeśli Putin połamał sobie zęby na Ukrainie, to poszczególni węgierscy politycy, którzy wygłaszają takie oświadczenia, połamią je jeszcze bardziej”
Węgierskie szczekaczki Kremla
Najwyżsi urzędnicy partii nie tylko chętnie powtarzają mity rosyjskiej propagandy, ale także komunikują się z jej rzecznikami. Mi Hazank Mozgalom został założony przez byłych członków Jobbiku, którzy aktywnie współpracowali z Rosją jako obserwatorzy w „referendum” na Krymie i „wyborach” w tzw. republikach Doniecka i Ługańska.
Mi Hazank Mozgalom zdołał pokonać 5-procentowy próg wyborczy w wyborach parlamentarnych w 2022 r. i zdobył sześć mandatów. Podobnie jak AUR, osiągnęli to częściowo dzięki krytyce ograniczeń związanych z COVID-19.
Dziś notowania Mi Hazank Mozgalom szacuje się na 6 proc. Niewykluczone, że partii uda się je zwiększyć dzięki byłym wyborcom Jobbiku, którzy są niezadowoleni z jego zwrotu w stronę centroprawicy.
Niejednoznaczne sygnały ze strony Jobbiku i Fideszu
Jeszcze kilka lat temu Jobbik nie ograniczał swojej działalności do wysłania obserwatorów na „wybory” na terytoriach okupowanych przez Rosję. Partia promowała również ideę autonomii dla Zakarpacia. Według Instytutu Badań nad Wojną (ISW) nie obyło się to bez finansowania z Kremla.
Jednak po inwazji Rosji na Ukrainę romans Jobbiku z Moskwą wydaje się zakończony. Na przykład lider partii, Marton Gyongyosi, przeprosił Ukraińców, a partia wydała oświadczenie popierające Ukrainę i niespodziewanie wyraziła niezadowolenie ze sposobu, w jaki historia ich kraju jest interpretowana w Rosji.
Mimo to w 2023 r. zastępca lidera frakcji parlamentarnej, Koloman Brenner, powiedział, że jest jeszcze za wcześnie na przystąpienie Ukrainy do UE. Wszystkiemu winni mają być oligarchowie i korupcja, a Węgrzy z Zakarpacia nie powinni zostać zapomniani. Gyongyosi twierdzi, że problem z przestrzeganiem ich praw nie zniknął, ale nie jest dziś priorytetem.
Także rządzącą partię Fidesz i jej lidera, Viktora Orbana, trudno podejrzewać o sympatyzowanie z Ukrainą. Nadal jest on przeciwny przystąpieniu Ukrainy do UE i NATO i uważa, że powinna ona stać się strefą buforową między Rosją a Zachodem.
Populistyczne zagrożenie
Dlaczego warto wiedzieć o ich istnieniu? Może się wydawać, że to tylko prawicowe postacie z marginesu. Tak, ale ich rosnąca popularność nie wróży dobrze Unii Europejskiej.
Politycy ci mogą utrudnić wsparcie dla Ukrainy. Będzie to szczególnie ważne, jeśli uda im się osiągnąć dobre wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego. A gdyby Trump został ponownie wybrany na prezydenta, Stany Zjednoczone będą stopniowo ograniczać pomoc dla Kijowa, a UE poniesie tego konsekwencje.
Już dziś skrajne partie prawicowe są w stanie zaszkodzić Ukrainie. Wystarczy przypomnieć, że akcję blokowania punktów kontrolnych na granicy polsko-ukraińskiej zorganizował związany z Konfederacją Rafał Mekler. Rumuńska AUR skrytykowała również tranzyt ukraińskich produktów rolnych przez Rumunię w obecnych okolicznościach. Następnie lokalni rolnicy zablokowali ruch ciężarówek z Ukrainy z powodu eksportu produktów rolnych.
Trzeba znać swoich wrogów. Choćby po to, by nie etykietować całego narodu jako nieprzyjaznych sąsiadów.
Źródło: onet.pl
Albo…Polka oglosi neutralnosc, zaprosi wszystkie strony do Warszawy, pokoj ogloszony…..Alez bzdury opowiadam….Sorry.
.