— Ta lista nie jest w całości prawdziwa, ale w dużej mierze niestety tak — mówi w rozmowie z Onetem Czesław Siekierski, minister rolnictwa. Polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego w pewnym stopniu potwierdza tym samym prawdziwość kilkustronicowego spisu polskich firm, które miały sprowadzić do Polski duże ilości zboża z Ukrainy. Dokument, pod którym nikt nie jest podpisany, od kilku dni krąży w mediach społecznościowych. Są na nim duzi producenci żywności z naszego kraju.
- Na liście firm, które sprowadzały zboże do Polski, zapisano łącznie 500 podmiotów
- Wynika z niej, że łącznie sprowadziły one do Polski z Ukrainy ziarno o wartości 5,5 mld zł. Jak przekonuje minister Czesław Siekierski niektóre pozycje na liście nie są jednak prawdziwe
- — Zboże sprowadzano, gdy nie było to nielegalne. To było działanie nieetyczne, ale zgodne z prawem — mówi w rozmowie z Onetem minister rolnictwa
- Czesław Siekierski mówi też, o czym rozmawiał dziś z przedstawicielami protestujących polskich rolników
- — Oni chcą, byśmy całkowicie zamknęli granicę z Ukrainą. To nierealne — wyjaśnia
Lista, na której wypisano firmy, jakie miały importować zboże do Polski, zaczęła krążyć na Facebooku i portalu X mniej więcej dwa dni temu. Dokument zawiera spis 500 firm, które sprowadziły ziarno z Ukrainy. Przy każdej z nich podana jest kwota (w złotówkach) określająca wartość zboża, jakie zostało zakupione. Dokument jest jednak bardzo dziwny. Nikt nie jest bowiem pod nim podpisany, nie ma na nim urzędowych pieczęci i na dobrą sprawę nie wiadomo kto go stworzył. Istniało więc duże ryzyko, że lista jest fałszywa.
Jak ustalił Onet, przynajmniej część danych zawartych na tym wykazie, jest zgodnych z prawdą.
— Znam tę listę, nie jest ona może w całości prawdziwa, ale duża część danych, jakie tam są to prawda — mówi Czesław Siekierski, minister rolnictwa w rządzie Donalda Tuska. — Nie chcieliśmy tego wcześniej komentować, bo część tych danych to są tajemnice tych przedsiębiorstw, które dokonywały tych zakupów. Chciałbym też zaznaczyć, że to nie są zestawienia pokazujące import zboża do Polski, który dokonał się w ostatnich dniach. Dziś mamy na import zboża z Ukrainy embargo. Dlatego to są zakupy z czasu, gdy taki zakaz nie obowiązywał. Dlatego ciężko mówić, by którakolwiek z tych firm będących na liście, złamała prawo. Owszem, ich działania mogły być biznesowo nieetyczne, i tak też to oceniam, ale nic ponad to — dodaje minister z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Jak wyjaśnia Czesław Siekierski, jego resort o liście wiedział od kilku dni, ale nie chciał jej komentować także jeszcze z innego powodu. Jest to bowiem już drugie zestawienie importerów zboża z Ukrainy, jakie trafiło do opinii publicznej. Wcześniejsze, 28 listopada 2023 r. opublikowała na stronie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi ówczesna minister (w tymczasowym rządzie Matusza Morawieckiego) Anna Gembicka. Pierwsza lista nie zawierała jednak kwot, na jaką dokonywano zakupów ziarna.
— Tamten wykaz też był stworzony wadliwie — mówi Onetowi minister Siekierski. — Były na nim firmy, które faktycznie nic nie sprowadzały. Później mieliśmy z tego nieprzyjemności. Teraz chcieliśmy więc tego uniknąć.
Trzy postulaty od rolników
Szer resortu Rolnictwa i Rozwoju Wsi dziś przed południem odbył też serię spotkań z rolnikami. Przekonywał ich, by zawiesili zaplanowany na wtorek 20 lutego strajk generalny w całej Polsce. Rolnicze organizacje (głównie Agrounia i Solidarność Rolników Indywidualnych) zapowiadają, że w trakcie protestów zablokują setki dróg.
— Rozmowy były ciężkie, ale merytoryczne — mówi minister Siekierski. — Rolnicy mają trzy postulaty. Chcą, by Polska natychmiast zamknęła granicę z Ukrainą na minimum miesiąc. Żądają, byśmy natychmiast jako kraj wycofali się z unijnego „zielonego ładu” oraz, by rząd szybko wprowadził środki pomocowe na dopłaty i skupy interwencyjne w rolnictwie.
Jak mówi minister rolnictwa i rozwoju wsi, najłatwiej jest zrealizować trzeci postulat. — Będziemy z premierem Tuskiem myśleć o tych dopłatach. To jest do realizacji. Rolnicy mówią mi dziś, że nie mają gdzie sprzedać swoich plonów jeszcze z poprzedniego roku, bo skupy ich nie chcą. Tym samym nie mają pieniędzy na rozpoczęcie tegorocznych upraw, zasiew, nawozy. To musi być interwencja stosunkowo szybka — mówi Siekierski.
Jeśli chodzi o dwa pozostałe postulaty, to polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego mówi, że są one nie do zrealizowania w całości.
— Granicy zamknąć nie możemy. To nie wchodzi w grę — tłumaczy. — Trwają jednak rozmowy dwustronne pomiędzy Polską a Ukrainą, które doprowadzą do tego, że wprowadzimy sobie ponownie „kwoty” czy mówiąc inaczej „limity” importu produktów spożywczych z Ukrainy do Polski. Bo dziś tu nie chodzi tylko o zboże. Polskę zalewają też tańsze produkty z Ukrainy takie jak miód, owoce, mąka, cukier oraz drób. Nasi rolnicy nie przetrwają takiej konkurencji, bo produkcja w Ukrainie z wielu przyczyn jest tańsza niż u nas. Dlatego negocjujemy tak, by w momencie, gdy uznamy, że import z Ukrainy destabilizuje już rynek danego produktu w Polsce, będziemy mogli czasowo wprowadzić ograniczenia — wyjaśnia.
W odniesieniu do wprowadzonego przez Brukselę „zielonego ładu” dla rolnictwa, minister Siekierski mówi, że w całości nie ma możliwości tego procesu zatrzymać, ale starania polskiego rządu zmierzają do tego, by wiele założonych wcześniej przepisów i pomysłów „zwiększyć”. Jego zdaniem na przykład „ugorowanie” (czyli pozostawienie pewnej części ziemi odłogiem w każdym gospodarstwie) nie będzie dla rolników przynosić aż takiej straty, jak dziś to sobie oni wyobrażają.
Źródło: onet.pl