Uwolnienie porwanej Polki w Czadzie. Szef BBN o szczegółach akcji

Niezależny dziennik polityczny

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera w programie „Graffiti” opowiedział o szczegółach akcji uwolnienia polskiej lekarki, która została porwana w Czadzie. – Nie było strat po stronie francuskich operatorów, natomiast dwóch porywaczy zakończyło życie doczesne – powiedział.

We wtorek wieczorem minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował, że polska lekarka, która została porwana w Czadzie, została uwolniona. Szef dyplomacji przekazał, że uwolnienie kobiety było możliwe dzięki pomocy lokalnych służb czadyjskich oraz sojuszniczych sił francuskich.

Porwanie Polki w Czadzie. Jacek Siewiera o uwolnieniu lekarki

O szczegółach akcji w programie „Graffiti” opowiedział szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Przekazał, że we wtorek rozmawiał z doradcą prezydenta Francji Emmanuela Macrona Emmanuelem Bonnem oraz szefem sztabu wojskowego gen. Fabienem Mandonem. 

– Przekazał (gen. Mandon) mi jeszcze w godzinach nocnych informacje o stanie lekarki, o tym, jak francuskie wojska specjalne realizowały operację, w której doszło do wymiany ognia – powiedział. 

Dodał, że akcja była „dynamiczna” i „profesjonalna”. – Nie było strat po stronie francuskich operatorów, natomiast dwóch porywaczy zakończyło życie doczesne – przekazał szef BBN.

Jacek Siewiera poinformował, że lekarka „jest bezpieczna, pod opieką medyczną”.

Jak informuje agencja AFP Ildjima Abdraman, gubernator południowej prowincji Tandjile w Czadzie, twierdzi, że polską lekarkę uratowały lokalne siły. Przekazał także, że porywaczy było trzech i wszyscy zginęli.

Rzecznik sił francuskich stacjonujących w Sahelu powiedział AFP, że akcję ratunkową przeprowadziły siły Czadu, nie powiedział, jaką rolę odegrali francuscy żołnierze.

Porwanie Polki w Czadzie

Polska lekarka została porwana w południowym Czadzie w niedzielę przez nieznanych sprawców. Według lokalnych władz porywacze byli uzbrojeni. Wolontariuszkę uprowadzono ze szpitala Saint-Michel w miejscowości Dono Manga, położonej ponad 400 km od stolicy kraju Ndżameny.

To region, gdzie stosunkowo często dochodzi do uprowadzeń dla okupu. Placówka, w której pracowała Polka, prowadzona jest przez Caritas. 

Gubernator prowincji przekazał agencji AFP, że do porwania doszło podczas nieobecności żołnierzy, którzy zwykle ochraniają szpital. W placówce pojawiło się dwóch mężczyzn w asyście fałszywego policjanta. 

Razem z Polką uprowadzony został meksykański lekarz, którego porywacze porzucili podczas ucieczki. Meksykanin miał wyjawić, że porywacze zapewniali go i jego koleżankę, iż nie chcą im zrobić krzywdy. Motywem miały być pieniądze. 

 

Źródło: polsatnews.pl

Więcej postów