Skrajnie toksyczne odpady największego producenta trotylu w NATO trafiają do Wisły. Powodują nowotwory, anemię, wpływają na rozwój płodów i zmieniają kod genetyczny. Ten proceder ułatwili spółce lokalni urzędnicy rządowych agend z Bydgoszczy, polski rząd oraz wpływowy polityk PiS.
Czerwiec 2021 r. Bydgoska spółka Nitro-Chem znajduje się w dużych kłopotach. Od lat łamie ona normy jakości swoich ścieków, zanieczyszczając środowisko wysoce toksycznymi odpadami. Bydgoskie instytucje zajmujące się jakością wody stawiają sprawę na ostrzu noża i grożą, że Nitro-Chem nie dostanie pozwolenia wodnoprawnego – dokumentu, bez którego spółka nie będzie w stanie kontynuować produkcji.
W tym samym miesiącu do Sejmu wpływa projekt zmiany ustawy Prawo wodne. Na pierwszy rzut oka to drobna zmiana, która w obszernej, liczącej aż 574 artykuły ustawie dodaje ledwie kilkanaście słów w jednym z przepisów. Ale właśnie te kilkanaście słów pozwolą Nitro-Chemowi dalej prowadzić swoją działalność, nie zważając na środowisko.
Reprezentantem wnioskodawców tej zmiany w ustawie jest były wiceminister obrony, kiedy tym resortem kierował Antoni Macierewicz, a obecnie wpływowy bydgoski polityk. Nazywa się Bartosz Kownacki.
22 września 2023 r. Otoczenie kanału, który przecina ulicę Toruńską w Bydgoszczy, wygląda jak wymarzone miejsce na weekendowy piknik. Wokół rozciągają się łąki, lasy i pola uprawne. Zaledwie 200 m dalej przepływa Brda, jedna z najczystszych rzek województwa kujawsko-pomorskiego.
Kilkuminutowy spacer wzdłuż kanału prowadzi nas do miejsca, w którym wpada on do Wisły. Przy ujściu kanału czuć gryzący w nos i gardło odór.Z kanału do nurtu rzeki wypływa gęsta piana. To ścieki z Nitro-Chemu, które zawierają niezwykle groźne toksyny. Niektóre z nich zalegną w dnie rzeki na wiele dziesięcioleci. O ile wcześniej nie zostaną skonsumowane przez zwierzęta lub ludzi.
„Głęboko zaangażowani w proces oczyszczania”
Odpadowa afera związana z Nitro-Chemem trwa od miesięcy, jednak do tej pory o porzucanych przez państwową spółką z Bydgoszczy odpadach pisaliśmy w czasie przeszłym. Nitro-Chem jest największym producentem trotylu w NATO. Jego wyroby trafiają do najpotężniejszych armii świata, w tym do amerykańskiej, izraelskiej i brytyjskiej. Proch z Bydgoszczy jest także stosowany przez Ukraińców na wojnie z Rosją.
Jednocześnie Nitro-Chem produkuje ogromne ilości skrajnie toksycznych odpadów. Przy pełnej produkcji w ciągu jednego dnia firma jest w stanie wytworzyć ok. 20 ton tzw. wód czerwonych, zawierających trotyl i wiele innych toksycznych związków, oraz ok. 5 ton tzw. wód żółtych, kolejnego odpadu o właściwościach żrących.
W 2018 r.były prezes spółki Krzysztof K. podpisał z zewnętrzną firmą Polblume umowę na unieszkodliwianie odpadów niebezpiecznych. Umowa ta pozbawiła spółkę z Bydgoszczy jakiejkolwiek kontroli nad tymi odpadami. W kolejnych latach zawierające chemikalia tysiąclitrowe pojemniki zwane mauzerami były odnajdowane na nielegalnych wysypiskach w całej Polsce. Zgodnie z informacjami z Prokuratury Regionalnej w Łodzi, która prowadzi jedno ze śledztw w sprawie odpadów, tylko w województwie mazowieckim znajduje się 10 takich składowisk.
Na początku lipca Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zatrzymało Krzysztofa K. i postawiło mu zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Wcześniejsze doświadczenie menadżerskie Krzysztofa K. ograniczało się do prowadzenia sklepu akwarystycznego „Idolek” w Bydgoszczy. Do Nitro-Chemu trafił z politycznego nadania. Wcześniej był asystentem społecznym Bartosza Kownackiego, wiceministra obrony za czasów Antoniego Macierewicza i wpływowego polityka PiS w Bydgoszczy.
Jednak problem toksycznych odpadów nie zniknął wraz z Krzysztofem K. Podrzucone na prywatne działki mauzery wciąż tam zalegają. Sprawujący kontrolę nad Nitro-Chemem minister aktywów państwowych Jacek Sasin ogłosił 10 sierpnia, że polecił Polskiej Grupie Zbrojeniowej i spółce Nitro-Chem zabrać odpady i przekazać do utylizacji.
Mimo licznych zapewnień PGZ oraz prezesa Nitro-Chemu Rafała Mendlika o „głębokim zaangażowaniu w proces oczyszczania” w celu „ochrony środowiska i poprawy warunków życia społeczności lokalnych”, z naszych informacji wynika, że do tej pory z działek nie zniknęły mauzery. Wiemy to od właścicieli działek, na których zalegają odpady.
W artykule z 9 sierpnia poinformowaliśmy opinię publiczną o dokumencie z Prokuratury Okręgowej w Płocku, który stwierdzał, że przestępcy odbierający od Nitro-Chemu toksyczne odpady wylewali je także do wód i zakopywali w ziemi.
Nitro-Chem odmówił nam informacji na temat ilości toksycznych odpadów, które przekazał przestępcom. Na podstawie posiadanych przez nas umów i innych dokumentów wyliczyliśmy, że mogło to być 4-5 tys. ton.
15 września rzeczniczka prasowa PGZ Beata Perkowska poinformowała w komunikacie prasowym, że „Nitro-Chem i Polska Grupa Zbrojeniowa podjęły szereg środków, aby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Wdrożono surowe procedury monitoringu i audytu dostawców, które obejmują regularne kontrole, ocenę ryzyka oraz weryfikację spełniania standardów w zakresie gospodarki odpadami”.
Wszystko więc wskazywało, że problem toksycznych odpadów dotyczy działań z przeszłości. Dziś już wiemy, że Nitro-Chem wciąż truje i to nie poprzez odbiorców odpadów, ale poprzez świadome działania wewnątrz spółki. W tym procederze aktywnie wspiera ją polskie państwo i jego instytucje.
Trotyl w kanalizacji
Wśród bydgoskich urzędników i ekspertów z zakresu ochrony środowiska i czystości wody wiedza o tym, że skrajnie toksyczne ścieki lądują w Wiśle, jest powszechna. Dlaczego niewielu o tym mówi, a nikt pod nazwiskiem? — Wystarczy wspomnieć o toksycznych ściekach i można spodziewać się pozwu ze spółki. Nikt nie ma ochoty przesiadywać w sądach. Dodatkowo tę państwową spółkę wspierają najbardziej wpływowi politycy PiS w mieście. Krytyka może się wiązać z utratą pracy – słyszymy.
Dlatego rozmawiają z nami anonimowo. Jednak historia, którą nam przedstawiają, ma oparcie w twardych dokumentach.
Opisywana przez nas nadwiślańska okolica w Bydgoszczy tonie w zanieczyszczeniach od II wojny światowej, czyli od czasu, kiedy wytwarza się tu materiały wybuchowe, których produkty uboczne są wysoce toksyczne. Najpierw stała tu niemiecka DAG Fabrik Bromberg. Po wojnie jej interesy przejął państwowy Zachem, który całkowicie zdegradował te tereny, odprowadzając toksyny bezpośrednio do gleby i wód. Od lat 90. produkcją trotylu zajmuje się inna państwowa spółka – Nitro-Chem.
Opłacalność produkcji i znaczenie trotylu dla bezpieczeństwa państwa sprawiały, że spółka zawsze znajdowała się pod parasolem władz. Jednak w ostatnich latach ochrona spółki odbywa się przy łamaniu prawa i zmienianiu ustaw.
Ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków jednoznacznie zabrania wprowadzania do urządzeń kanalizacyjnych substancji palnych i wybuchowych, w tym trójnitrotoluenu w jakichkolwiek ilościach. Trójnitrotoluen to nic innego jak produkowany w Nitro-Chemie trotyl, znany też jako TNT. Nie chodzi tylko o jego wybuchowość, ale też toksyczność, do czego jeszcze wrócimy.
Zapytane przez nas Ministerstwo Infrastruktury odpowiada jednoznacznie, że wskazane przez nas substancje DNT i TNT „z uwagi na ich toksyczny lub wybuchowy charakter, nie mogą być w żadnych ilościach wprowadzane do urządzeń kanalizacyjnych”.
Odpowiedź Ministerstwa Infrastruktury nie pozostawia wątpliwości: Nitro-Chem łamał prawo, czego w przeszłości dowiodła choćby kontrola Najwyższej Izby Kontroli, obejmująca lata 2015-1018. Wykazała ona, że „zakład odprowadzał do kanalizacji ścieki, w których stwierdzono obecność trójnitrotoluenu”. Potwierdzają to też badania oczyszczalni ścieków, które przytoczymy w dalszej części tekstu.
Kanalizacją ścieki spływały do oczyszczalni, której mechanizmy mają swoje konkretne ograniczenia: „Substancje takie jak TNT i DNT nie powinny nigdy trafiać do sieci kanalizacyjnej z uwagi na swoją toksyczność dla osadu czynnego wykorzystywanego do biologicznego oczyszczania ścieków, dlatego oczyszczalnia nie posiada urządzeń służących do ich usuwania” – poinformowała w odpowiedzi na nasze pytania prasowe miejska oczyszczalnia Chemwik, przez którą spływają ścieki Nitro-Chemu.
Z oczyszczalni zanieczyszczona związkami TNT i DNT woda spływała kanałem pod ulicą Toruńską bezpośrednio do Wisły.
Obok TNT, drugim czarnym bohaterem tej historii jest inny produkt uboczny z produkcji trotylu, czyli właśnie DNT (dinitrotoluen) – równie toksyczny związek, którego wprowadzania do sieci kanalizacyjnej z niewiadomych przyczyn nie zakazano w ustawie.
Oczyszczalnia ścieków i urzędnicy próbowali wywierać naciski na Nitro-Chem, aby przestał zanieczyszczać wodę. W 2018 r.na terenie Nitro-Chemu powstała podczyszczalnia ścieków. Jej zadaniem było wyczyszczenie ścieków spółki w ten sposób, aby szkodliwe związki nie wpływały do kanalizacji. Dodatkowo na wylocie ścieków z zakładu zainstalowano dodatkowe filtry węglowe w celu jeszcze dokładniejszego doczyszczenia ścieków.
Według wspomnianej kontroli NIK zakładowa podczyszczalnia pozwoliła ograniczyć wypływające z zakładu TNT i jego pochodne w ponad 99,9 proc. Problem znowu wydawał się rozwiązany.
14,5 tys. razy ponad amerykańską normę
Kiedy jednak zadaliśmy pytania oczyszczalni Chemwik, do której spływają ścieki Nitro-Chemu, dostaliśmy odpowiedź, że w badaniach przeprowadzonych przez nią w styczniu 2019 r., a więc już po powstaniu podczyszczalni i założeniu filtrów węglowych, poziom TNT w wodzie wynosił nawet 32 miligrama na litr, a DNT – 6,5 miligrama na litr.
Jakie są normy bezpieczeństwa w przypadku tych związków? „Przepisy obowiązującego prawa nie określają dopuszczalnych poziomów stężeń w ściekach dla takich substancji jak DNT i TNT, ponieważ powinny być one eliminowane w całości” – poinformowała nas w swojej odpowiedzi oczyszczalnia Chemwik.
O normy i skutki zdrowotne takiego stężenia zapytaliśmy eksperta i biegłego sądowego z zakresu chemii, toksykologii i inżynierii ochrony środowiska dr.inż. Jakuba Duszczyka.
— Ta ilość DNT i TNT stanowi realne zagrożenie dla zdrowia człowieka. W tym momencie absolutnie nie wolno wprowadzać tych związków do środowiska, ponieważ w Polsce nie wprowadzono żadnych norm bezpieczeństwa dla TNT i DNT. Jednak możemy przyjrzeć się normom w innych krajach. Na przykład w USA wprowadzono takie normy na poziomie np. 0,04 miligrama na litr wody dla DNT, oraz np. 0,0022 miligrama na litr dla TNT. Porównując to do podanych przez pana ilości 6,5 miligrama dla DNT i 32 miligramów dla TNT, to są potworne przekroczenia wartości dopuszczalnej w USA – powiedział.
Konkretnie, dopuszczalna przez amerykańskie normy ilość DNT została przekroczona przez Nitro-Chem 162 razy, a ilość TNT – 14,5 tys. razy.
— Jeśli byśmy mieli spożywać przez dłuższy czas wodę o takim stężeniu TNT czy DNT, możemy nabawić się różnego rodzaju problemów z układem krwionośnym, od anemii, po methemoglobinemię (choroba krwi, która upośledza tworzenie się hemoglobiny — red.), sinicę czy problemy z sercem. Te substancje wpływają też szkodliwie na układ nerwowy. Mają również działanie rakotwórcze i mutagenne, czyli mogą wpływać na zmiany w naszym kodzie genetycznym. Jeżeli są to zmiany teratogenne, to mogą wpływać na rozwój płodu – skomentował dr Duszczyk.
— Tak duże stężenie związków ma także bardzo duży wpływ na organizmy żyjące w rzece, jak ryby. Jeżeli te substancje zostaną wchłonięte przez ryby, a ryby zostaną skonsumowane przez człowieka, to znowu mamy problem z wszelkiego rodzaju zagrożeniami, w tym rakotwórczym i mutagennym – dodał ekspert.
Dr Duszczyk dodaje, że średni czas rozpuszczenie DNT i TNT w wodzie wynosi, w zależności od warunków, około 90 dni, ale jeśli osadzi się on w dnie, w warunkach beztlenowych, czas ten znacznie się wydłuża. Literatura naukowa opisuje przypadki, w których w dnie Bałtyku znajdowano trotyl zalegający tam od II wojny światowej.
Dlaczego nowa podczyszczalnia i węglowe filtry nie polepszyły sytuacji? Nasi informatorzy związani ze spółką twierdzą, że praca takich instalacji wiąże się z kosztami. Nitro-Chem ukrywa przed opinią publiczną informacje na temat tych kosztów, jednak z dobrze poinformowanych źródeł wiemy, że wymiana czterech filtrów węglowych, które starczają na około miesiąc, wynosi 200 tys. zł. Nie jest to finansowy wysiłek przekraczający możliwości spółki, której obroty w zeszłym r.wyniosły 320 mln zł.
Krótki to był zryw
Kolejna nadzieja na ukrócenie ściekowego procederu w Bydgoszczy pojawiła się w połowie 2020 r., kiedy umocowany politycznie prezes Krzysztof K. został zdjęty ze stanowiska, a na jego miejscu pojawił się niezależny menadżer Andrzej Łysakowski.
Miejscowi urzędnicy i specjaliści z zakresu środowiska i jakości wody wspominają jego prezesurę jako okres ulgi i nadziei na zakończenie wieloletniego kryzysu. Według nich na ukończeniu były rozmowy zmierzające do zapewnienia zewnętrznych kontrolerom jakości ścieków swobodnego dostępu do instalacji zakładu – rzecz nie do pomyślenia za poprzednich prezesów.
Dobre czasy nie trwały długo. W ostatnich miesiącach opisaliśmy, jak na polecenie zdymisjonowanego prezesa Krzysztofa K. oraz aktualnej dyrektor finansowej Karoliny Szober zakładowi informatycy zainstalowali na komputerze nowego prezesa Łysakowskiego szpiegowskie oprogramowanie, a kiedy ten chciał sprawdzić, dokąd wyciekają dane z jego komputera, został w natychmiastowym trybie odwołany przez radę nadzorczą.
Na nowego prezesa rada nadzorcza wybrała Rafała Mendlika, z wykształcenia prawnika, lecz przez ostatnich 25 lat zatrudnionego w dziale produkcji, bez doświadczenia menadżerskiego. Na skutki jego zarządzania nie trzeba było długo czekać.
Nowy prezes – nowe toksyny
Nowy prezes zaczął swoje urzędowanie w samej końcówce 2022 r., a już na początku 2023 r.dostaliśmy informacje, że w Nitro-Chemie znowu pogorszyła się jakość ścieków.
Nasze informacje potwierdziła oczyszczalnia Chemwik w odpowiedzi na nasze pytania prasowe: „Na podstawie wyników badań przeprowadzonych w okresie od stycznia 2023 r.do końca sierpnia 2023 r.w punkcie monitoringowym 198 możemy stwierdzić, iż poziom kluczowych dla oczyszczalni Chemwik wskaźników zanieczyszczeń (przy czym najwyższy wzrost dotyczył ChZt, BZT5 i zawiesiny ogólnej) wzrósł o średnio 40 proc. w stosunku do średniej z r.poprzedniego”.
Na inne z naszych pytań oczyszczalnia ścieków odpowiedziała, że od 1 stycznia do 23 sierpnia 2023 r.pobrała i przebadała 23 próby ścieków z Nitro-Chemu i stwierdziła, że „nie spełniają one istotnych z perspektywy funkcjonowania oczyszczalni ścieków parametrów stężeń (azot, ChZt, siarczany, zawiesina ogólna) określonych w umowie”.
Pytania o to, dlaczego mimo zbudowania podczyszczalni ścieków i zamontowania filtrów węglowych w Nitro-Chemie jakość ścieków spółki nie spełnia wymogów umowy z ich odbiorcą, czyli oczyszczalnią Chemwik, znajdowały się wśród 16 pytań, które wysłaliśmy do Nitro-Chemu. Specjalistka ds. marketingu Joanna Żarnowska odpowiedziała: „Informacje wskazane w Państwa pytaniach stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa”.
Dlaczego od lat Nitro-Chemowi udaje się bezkarnie zrzucać tak groźne związki jak TNT i DNT do Wisły, poprzez niebędącą w stanie ich zatrzymać oczyszczalnię?
Spółki skarbu państwa posiadają potężnych protektorów, którzy mogą wiele, łącznie ze zmienianiem całych ustaw pod pożądany efekt.
Nie ma pozwolenia – nie ma produkcji
Istnieje w polskim prawie dokument, który jest w stanie zablokować dowolnego truciciela. Nazywa się pozwoleniem wodnoprawnym. Jest to dokument, który musi uzyskać każdy przedsiębiorca, który w swojej działalności wykorzystuje wody lub może mieć wpływ na stan wód.
Nitro-Chem prowadzi taką działalność. W trakcie pełnego dnia produkcji spółka wytwarza ok. 25 ton toksycznych ścieków, nie mówiąc o hektolitrach wody zużywanej do innych celów. Dlatego potrzebuje pozwolenia wodnoprawnego, które w przypadku Nitro-Chemu jest wydawane co cztery lata.
Osoby, z którymi rozmawiamy, zapewniają nas, że gdyby takie pozwolenie wydawały inne niż Wody Polskie instytucje zajmujące się kontrolą jakości wody, Nitro-Chem nigdy by go nie uzyskał ze względu na fatalną jakość swoich ścieków. Brak takiego pozwolenia skutkowałby jednak natychmiastowym wstrzymaniem produkcji państwowej spółki.
Pozwolenia do 2018 r.wydawał Marszałek Województwa Kujawsko Pomorskiego, a po tej dacie — organy Wód Polskich, czyli państwowej instytucji zajmującej się gospodarowaniem wodami. Wody Polskie podlegają rządowi.
Od 2015 r.w pozwoleniach wodnoprawnych dla Nitro-Chemu zaczynają się dziać prawdziwe cuda.
System udzielania takich pozwoleń jest prosty. Jeśli przedsiębiorca wywiązuje się z obowiązków ustalonych w poprzednim pozwoleniu, dostaje kolejne. Jeśli nie – nie dostaje go.
Jeszcze w pozwoleniu z 2011 r.określono limit dla DNT w ściekach na 15 mg/l. Już tamto pozwolenie można określić jako wysoce wadliwe, ponieważ dla TNT nie określono w niej żadnych limitów, a limit dla DNT był skandalicznie wysoki, jeśli porównać go choćby do opisanych wcześniej norm amerykańskich (0,04 mg/l).
Jednak Nitro-Chem nie był w stanie spełnić nawet tak luźnych norm. Ubiegając się o kolejne pozwolenie wodnoprawne, spółka złożyła badania, z których wynika, że w jednym z miejsc poboru ścieków poziom DNT wynosił 43,34 mg/l, czyli niemal trzykrotnie przekraczał limit 15 mg/l. Mimo to Nitro-Chem otrzymał pozwolenie wodnoprawne w 2015 r.od ówczesnego marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego.
Zapytaliśmy Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego, dlaczego udzieliło pozwolenia, skoro zostały złamane normy. Do tej pory nie dostaliśmy odpowiedzi na to pytanie.
W nowym pozwoleniu z 2015 r.marszałek ani nie określił limitów na DNT i TNT, ani nie zabronił wprowadzania obu związków do wody w jakichkolwiek ilościach, mimo że zabrania tego polskie prawo.
Choć nowe pozwolenie wodnoprawne szeroko otworzyło drzwi dla toksycznych ścieków z Nitro-Chemu, to ostało się w nim kilka limitów dla bydgoskiego producenta trotylu. Jednak także te udało się Nitro-Chemowi przekroczyć.
Z limitów dla siedmiu określonych w nowym pozwoleniu związków Nitro-Chem przekroczył cztery. Przekroczenia dotyczyły azotu azotynowego, azotu amonowego, fenoli lotnych, lotnych węglowodorów aromatycznych. Azotyny w przewodzie pokarmowym powodują nowotwory, methemoglobinemię, niedotlenienie, a w skrajnych przypadkach śmierć. Fenole są substancjami żrącymi i toksycznymi, które zarówno w kontakcie ze skórą, jak i po przełknięciu powodują oparzenia. Węglowodory aromatyczne mają właściwości genotoksyczne, mutagenne i rakotwórcze, m.in. powodują raka płuc i białaczkę.
Nitro-Chem przekroczył też określone w pozwoleniu limity ilości ścieków, które może odprowadzić do oczyszczalni: W 2016 r.— o 267 tys. m sześc., w 2017 r.— o 520 tys. m sześc., w 2018 r.— o 409 tys. m sześc.
Cztery miesiące przed datą decyzji o wydaniu pozwolenia wodnoprawnego prezydent Bydgoszczy wydał dla Nitro-Chemu decyzję o środowiskowych uwarunkowania, w której nakazuje: „zastosować osadnik lub inne urządzenie w celu całkowitego wyeliminowania dinitrotoluenu (DNT – red.) i trinitrotoluenu (TNT – red.) ze strumienia ścieków kierowanych do urządzeń kanalizacyjnych Chemwik”.
Choć Nitro-Chem łamał wszystkie te regulacje, nadal spuszczając DNT, TNT i inne szkodliwe substancje do oczyszczalni, Wody Polskie wydały spółce kolejne pozwolenie wodnoprawne w 2019 r..
Zapytaliśmy Wody Polskie, dlaczego mimo łamania warunków poprzedniego pozwolenia, Nitro-Chem otrzymał nowe. W odpowiedzi otrzymaliśmy dość zawiły wywód, który jednak zakończony jest bardzo precyzyjnym podsumowaniem: „Jeżeli przekroczone są warunki pozwolenia wodnoprawnego, to nie zawsze jest powód do nieudzielenia kolejnego pozwolenia wodnoprawnego”.
Jednak zarówno oczyszczalnia ścieków, jak i lokalni urzędnicy, świadomi trucicielskiego procederu, coraz głośniej protestowali. Sytuacja wymagała podjęcia bardziej zdecydowanych kroków.
Poprawka „pod Nitro-Chem”
W czerwcu 2021 r.grupa posłów PiS złożyła u marszałek Elżbiety Witek projekt zmiany ustawy Prawo wodne, który ma polegać na dołożeniu do artykułu 407, ustęp 5, kilkunastu słów. Grupę 23 posłów łączy jedynie przynależność do tej samej partii – Prawa i Sprawiedliwości. Z punktu widzenia celu poprawki – zmiany w prawie wodnym – znalazły się tam tak egzotyczne nazwiska, jak były szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński, czy przyszły minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
Kluczowy w tym zestawieniu był jednak poseł, który reprezentuje wnioskodawców – Bartosz Kownacki. Były wiceminister obrony jest na tyle wpływową osobą w Bydgoszczy, że to z jego nadania prezesem Nitro-Chemu został jego były asystent społeczny, niemający menadżerskiego doświadczenia Krzysztof K., który potem został zatrzymany przez CBA. Dziś Kownacki ponownie startuje do Sejmu z Bydgoszczy.
Do tamtej pory artykuł 407 określał, że aby ktokolwiek mógł wprowadzić ścieki zawierające szkodliwe substancje do urządzeń kanalizacyjnych ścieków przemysłowych, musi posiadać zgodę właściciela tych urządzeń.
W ciągu dwóch miesięcy propozycja zmiany została przyjęta przez Sejm i podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Po dokonanej zmianie można wprowadzać szkodliwe substancje do urządzeń kanalizacyjnych, jeśli ma się zgodę właściciela urządzeń „lub obowiązującą na dzień złożenia wniosku umowę obejmującą zobowiązanie do odbioru tych ścieków zawartą z właścicielem tych urządzeń”.
W uzasadnieniu tamtej zmiany czytamy, że ma ona „prowadzić do ułatwienia uzyskiwania pozwolenia wodnoprawnego”. Zapytaliśmy Bartosza Kownackiego, czy jego zamiarem było ułatwienie uzyskiwania takiego pozwolenia przez Nitro-Chem.
— Ta poprawka może dotyczyć szeregu podmiotów i w ramach tej kwalifikacji również Nitro-Chemu — odpowiada minister Kownacki.
Kiedy przypominamy, że w tym czasie Nitro-Chem borykał się z problemami dotyczącymi uzyskania pozwolenia wodnoprawnego, minister Kownacki mówi: — Proszę zapytać miasta, czy chce, żeby Nitro-Chem funkcjonował na jego terenie. To jest problem dotyczący kolejnych prezesów, Tomasza Ptaszyńskiego, Krzysztofa K., Andrzeja Łysakowskiego. Proszę zapytać miasta, czy chce mieć jedną z najlepszych firm zbrojeniowych w Bydgoszczy, czy nie chce, i czy chce, żeby taka firma upadła, a konkurencja stworzyła nową poza granicami kraju.
Osoby znające szczegóły sprawy wyjaśniają nam cel wniesienia zmiany w ustawie w następujący sposób: — Chodzi o to, że po wprowadzeniu poprawki oczyszczalnia nie musiała już wyrażać zgody na to, aby do jej urządzeń trafiały szkodliwe substancje. Nitro-Chemowi wystarczyła umowa na odbiór ścieków – mówią, nazywając modyfikację ustawy „poprawką pod Nitro-Chem”.
Znający szczegóły sprawy prawnik doprecyzowuje, co daje Nitro-Chemowi zmiana w ustawie: — W umowie z Nitro-Chemem oczyszczalnia Chemwik zobowiązuje się do odbioru ścieków, ale pod warunkiem, że spełniają one określone parametry. Skoro jest umowa, to Wody Polskie wydają Nitro-Chemowi pozwolenie wodnoprawne, tylko że w tym pozwoleniu Wody Polskie wpisują znacznie dogodniejsze parametry dla wielu wskaźników zanieczyszczeń zawartych w ściekach tej spółki. Tak, to może wydawać się absurdalne, ale tak to działa – mówi.
Kiedy pytamy Wody Polskie, czy dopuszczalne wartości stężeń zanieczyszczeń określone w pozwoleniu wodnoprawnym mogą być wyższe niż wartości określone w zgodzie odbiorcy ścieków, czyli oczyszczalni, dowiadujemy się, że „pozwolenie wodnoprawne nie jest powiązane z umową z odbiorcą ścieków. Odbiorca ścieków jako przedsiębiorca może mieć swoje wymagania w kreowaniu umów. Pozwolenie wodnoprawne wydaje się na podstawie Prawa wodnego. Każda sprawa jest indywidualna i w trakcie postępowania administracyjnego, bada się stanowisko, każdej ze stron postępowania i wydaje się orzeczenie”.
Kiedy dopytujemy w Bydgoszczy, czy Chemwik może zerwać w takim razie umowę z Nitro-Chemem, dowiadujemy się, że technicznie jest to możliwe, jednak to spowodowałoby natychmiastowe wstrzymanie produkcji strategicznego dla bezpieczeństwa zakładu, więc wywołałoby w mieście prawdziwą burzę polityczną, której wszyscy chcą uniknąć.
Choć wskaźniki zanieczyszczeń Nitro-Chemu znowu drastycznie się pogorszyły od stycznia do końca sierpnia obecnego roku , to już we wrześniu Wody Polskie po raz kolejny wydały Nitro-Chemowi pozwolenie wodnoprawne.
Nitro-Chem dalej truje
W najnowszym badaniu z drugiej połowy września tego roku Chemwik znowu wykrył w ściekach Nitro-Chemu DNT, a także toksyczny 2-amino-4,6-dinitrotoluen.
Odpowiedź Wód Polskich na pytanie Onetu, czy DNT i TNT z Nitro-Chemu trafiają do Wisły: „Nie mamy informacji, żeby substancje takie trafiały do Wisły”.
Z informacji prasowej PGZ z 15 września: „Prezes Nitro-Chem, Rafał Mendlik, prezentując konkretne kroki podjęte przez spółkę, podkreślił zaangażowanie w utylizację odpadów pochodzących ze spółki oraz zastosowanie najnowocześniejszych technologii, mających na celu minimalizację wpływu na środowisko naturalne”.
Politycy są jak święte krowy. Za nic nie odpowiadają. Przywrócić karę śmierci. Inaczej wyniszczą naród i będą się jeszcze śmiać. Jedyna szansa w demokracji bezpośredniej, bo politycy nigdy sobie krzywdy nie zrobią Potrzebny pejcz na polityków.