Żydzi mieszkali w Polsce przez 800 lat. Przybywali z sąsiednich krajów pojedynczo i grupami w wyniku prześladowań, które miały miejsce w zachodniej i środkowej Europie. Ich liczba wzrastała stopniowo, aż ziemie polskie stały się największym ich skupiskiem w Europie. W II Rzeczypospolitej do 1939 r. żyło blisko 3,5 mln Żydów, co stanowiło ponad połowę całej społeczności żydowskiej w Europie. I to właśnie na ziemiach polskich Niemcy zdecydowali się ulokować główne ośrodki zagłady, uśmiercające ludzi na skalę przemysłową.
Polityka III Rzeszy na terenach okupowanej Polski już od pierwszych dni okupacji stwarzała realną groźbę biologicznej zagłady narodu polskiego. Plany eksterminacyjne okupanta hitlerowskiego dotyczyły całego narodu polskiego, jednakże w pierwszej kolejności zakładały totalną zagładę obywateli polskich pochodzenia żydowskiego.
Pierwszą formą masowych prześladowań Żydów było wprowadzenie krwawego terroru, przymus noszenia specjalnych oznak, pozbawienie praw obywatelskich, ograniczenie swobody poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania, a także likwidacja podstaw ich materialnej egzystencji. Kolejnym etapem było ustanowienie w latach 1940-1941 gett, w których ludność żydowską dziesiątkowały masowo głód i epidemie chorób. Bezpośrednia, totalna eksterminacja Żydów rozpoczęła się na przełomie 1941 i 1942 r. Do końca 1942 r. wymordowanych zostało około 90 proc. Żydów. Pozostałych przy życiu osadzano w obozach koncentracyjnych i obozach pracy i tam planowo mordowano w następnych latach. Wszyscy ci, którzy uniknęli getta, którym udało się zbiec przed deportacją, z „pociągów śmierci” byli przez Niemców systematycznie tropieni, wyłapywani i rozstrzeliwani.
W obliczu tragedii Żydów liczne rzesze polskiego społeczeństwa – rekrutujące się ze wszystkich warstw i środowisk we wszystkich częściach okupowanej Polski, w poczuciu wspólnoty, solidarności i głębokiego humanitaryzmu szły prześladowanym z pomocą. Pomoc ta była całkowicie nielegalna, zagrożona najbardziej okrutnymi sankcjami. Okupant hitlerowski – niezależnie od ogólnego reżimu terroru ustanowionego w okupowanej Polsce – za ukrywanie i udzielanie jakiejkolwiek pomocy Żydom wprowadził bardzo surowy system kar.
W Polsce – inaczej niż w innych krajach okupowanej przez Niemców Europy – za taki czyn groziła kara śmierci. Już 15 października 1941 r. Hans Frank, generalny gubernator GG wydał rozporządzenie o karze śmierci dla Żydów opuszczających getto oraz Polaków udzielających im pomocy. W każdej miejscowości polskiej rozplakatowane były hitlerowskie zarządzenia, że „Polak udzielający pomocy lub ukrywający Żydów będzie rozstrzelany wraz z rodziną, a jego gospodarstwo i dom spalone”.
W myśl zasad odpowiedzialności zbiorowej na represje narażeni byli nie tylko ci, którzy przechowywali Żydów, ale również ci, którzy o tym wiedzieli. Niemcy usiłowali w ten sposób bezskutecznie odstraszyć ludność polską od przyjścia z pomocą prześladowanym i skazanym na masowe wyniszczenie polskim Żydom. Jednocześnie nierzadko wyznaczali wysokie nagrody za tropienie Żydów – żerując na najniższych instynktach elementów przestępczych, wywodzących się z marginesu społecznego „szmalcowników” i donosicieli. Okupant świadomie wytwarzał w Polsce atmosferę wrogości, nienawiści, bezprawia, aby z jednej strony zastraszyć słabe jednostki, zmusić je do myślenia o własnej egzystencji, z drugiej – dla rozniecania dawnych i rozpalania nowych konfliktów między zamieszkującymi obszar II Rzeczypospolitej narodowościami.
„Trudno ustalić dokładnie – pisał prof. Kazimierz Przybysz – ilu Żydów zawdzięcza ocalenie patriotycznej postawie Polaków. Liczba ta jest znaczna i wynosi około 100 tys. osób. Jedynie pod koniec okupacji po wsiach i lasach ukrywało się 10-15 tys. Żydów”. Wyliczenia te są oczywiście wyłącznie szacunkowe. Niektórzy badacze potwierdzają te ustalenia. Istnieje jednakże duże prawdopodobieństwo, że w wyniku przeprowadzenia kompleksowych badań liczba ta mogłaby zostać poważnie powiększona, nawet podwojona, gdyż prawie w każdej wsi Generalnego Gubernatorstwa ukrywali się Żydzi. Jak szacuje prof. Kazimierz Przybysz patriotycznej postawie chłopów oraz pomocy, jakiej udzieliło Żydom środowisko chłopskie, ocalenie zawdzięcza kilkadziesiąt tysięcy osób.
W listopadzie 1940 r. wydano w imieniu rządu polskiego w Londynie publiczną deklarację o następującej treści: „Żydzi jako obywatele polscy będą w wyzwolonej Polsce równi w obowiązkach i prawach ze społeczeństwem polskim. Będą mogli bez przeszkód rozwijać swoją kulturę, religię i obyczaje. Gwarantem tego będą nie tylko ustawy państwowe, ale także wspólne ofiary w dążeniu do wyzwolenia Polski i wspólne cierpienie w tym najtrudniejszym okresie ucisku” ( W cieniu Auschwitz. Polski rząd na uchodźstwie i Żydzi , Univ. Nort Carolina 1987, s. 80).
W kraju zdecydowaną akcję pomocy i ochrony Żydów prowadziła Delegatura Rządu na Kraj i działające przy niej Kierownictwo Walki Cywilnej, którym kierował od 1941 r. ludowiec Stefan Korboński. Ludowcy aktywnie uczestniczyli w pracach powołanej przez ludowca – Delegata Rządu RP na Kraj, prof. Jana Piekałkiewicza w 1942 r. – Radzie Pomocy Żydom („Żegota”), jedynej tego typu społecznej tajnej organizacji w okupowanej Europie. Funkcję wiceprzewodniczącego „Żegoty” z ramienia ruchu ludowego pełnił Tadeusz Rek. Był on organizatorem komórki legalizacyjnej Rady, opanowanej głównie przez ludowców. Prace „Żegoty” koncentrowały się przede wszystkim na wyszukiwaniu ukrywających się Żydów oraz spieszeniu im z bezpośrednią pomocą. W akcję pomocy Żydom Stronnictwo Ludowe „Roch” i Bataliony Chłopskie czynnie zaangażowane były już w latach 1941-1942 – a więc stosunkowo wcześnie.
W kwietniu 1995 r. w 52. rocznicę powstania w getcie warszawskim Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II wojnie światowej w dowód wdzięczności wyróżniło medalem pamiątkowym komendanta głównego Batalionów Chłopskich – generała Franciszka Kamińskiego, honorowego prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Mimo upływu lat, niewiele osób wie, że polska placówka dyplomatyczna w Bernie w Szwajcarii na czele z ludowcem — ambasadorem Aleksandrem Ładosiem dokonała czegoś wielkiego na te czasy. Ryzykując własnym życiem i więzieniem — ratowali Żydów od Holocaustu. Polska placówka włączyła się w akcję niesienia pomocy polskim Żydom w Szanghaju oraz – półlegalnie — załatwiania dokumentów państw południowoamerykańskich dla okupowanej Polski. Zaoferowała także organizacjom pomagającym Żydom swoje kanały dyplomatyczne. Dzięki temu na Zachód trafiały również informacje o ich losach w Generalnym Gubernatorstwie.
Włączając się czynnie w akcje ratowania Żydów, polscy dyplomaci na czele z Aleksandrem Ładosiem zdecydowali się na to, że postąpią wbrew prawom i zwyczajom — dla ratowania innych ludzi kupowali wiele paszportów. Mieli doświadczenie: pierwsze sfałszowane paszporty ambasada RP w Szwajcarii produkowała już na przełomie 1939/1940 dla Polaków zagrożonych sowiecką okupacją. Pomagał im konsul honorowy Paragwaju, Szwajcar Rudolf Hϋgli.
Z telegramów szyfrowych Ładosia do MSZ wynika, że w 1940 r. dla Litwy w porozumieniu z organizacją żydowską, wysłano 400 paszportów chilijskich dla polskich Żydów na wyjazd do Palestyny. Doskonale wiedzieli, że każdy paszport był przepustką do życia. Paszporty latynoskie, głównie dokumenty Paragwaju, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, Salwadoru, Chile, Ekwadoru chroniły swoich posiadaczy w gettach w okupowanej Polsce przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała się końca wojny. Internowano ich z zamiarem wymiany za internowanych w państwach alianckich Niemców.
Paragwajskie paszporty były szczególnie wartościowe, bo właśnie ten kraj – pod wpływem Polski i Stolicy Apostolskiej – uznał ich ważność. Żydzi obywatele państw neutralnych nie podlegali wszystkim zarządzeniom okupanta. Pieniądze na przekupywanie konsula honorowego Paragwaju pochodziły ze składek organizowanych przez amerykańskich i szwajcarskich Żydów, a także z funduszy przekazywanych przez rząd na uchodźstwie.
Polscy dyplomaci, którzy ryzykowali życiem i więzieniem, angażując się w wielką, nielegalną misję wystawiania Żydom fałszywych paszportów, nie daliby rady zrealizować tego sami. Zrealizowali to we współpracy z Abrahamem Silberscheinem, syjonistycznym działaczem z Polski, który w czasie II wojny światowej kierował współpracującym z polskim Poselstwem Komitetem Pomocy Żydowskim ofiarom Wojny (RELICO) w Genewie oraz z zuryskim rabinem Chaimem Eissem przy pozyskiwaniu i fabrykowaniu paszportów innych krajów. Należy podkreślić, że strona polska nie czerpała z tej pomocy żadnych korzyści materialnych. Postawa Aleksandra Ładosia i polskich dyplomatów zgodna z chrześcijańskim systemem wartości dobrze służyła Rzeczypospolitej.
Nie można jednak zapomnieć o Judaszu Ulmów — granatowym policjancie Włodzimierzu Lesiu. Doniósł on na tych polskich samarytan Niemcom w rezultacie czego ponieśli oni męczeńską śmierć. Ulmowie, jak i Leś byli obywatelami Polski. Wychowanymi w tym samym kraju, a ze względu na wiek Józef Ulma i Włodzimierz Lesiak zapewne uczyli się patriotyzmu z tych samych lektur i w podobnych szkołach. Jednak oboje zachowali się zupełnie inaczej. Ich postępowanie było bowiem inspirowane dwoma odrębnymi wizjami tego, kim jest Polak i co oznacza patriotyzm.
Oboje małżonkowie Ulma byli ukształtowani przez ruch ludowy. Józef Ulma był przed wojną członkiem ZMW „Wici”, a jego żona Wiktoria uczestniczyła w kursach Uniwersytetu Ludowego. Oboje byli również ludźmi głęboko wierzącymi, zaangażowanymi w życie religijne parafii, do której należeli. Tak więc ich postępowanie, wbrew współczesnym krytykom etyki chrześcijańskiej, nie doprowadziło do wykluczenia innych, ale wprost przeciwnie do zachowania zgodnego z chrystusowym nakazem miłosierdzia.
Dodać należy, że z wyjaśnień samych świadków tamtych wydarzeń wynika, że mieszkańcy wsi Markowa wiedzieli, kto mieszka w zagrodzie Ulmów, ale mimo to nie wydali swoich sąsiadów. Ich patriotyzm, jak i zwykła ludzka postawa w tych okrutnych czasach nie budzi wątpliwości. Podkreślić w tym miejscu warto, że wieś Markowa była znana ze swego przywiązania do ruchu ludowego, a wielu jej mieszkańców uczestniczyło w wielkich antysanacyjnych strajkach chłopskich, jakie miały miejsce w latach trzydziestych XX wieku. Należy również dodać, że Józef Ulma prowadził wzorowe gospodarstwo rolne. Był w typem „dobrego gospodarza”, który zagospodarowuje otaczającą go przestrzeń, czyli ideału postępowania człowieka charakterystycznego dla ruchu ludowego.
Inną podstawę wobec „innych” reprezentuje Włodzimierz Leś. Ten granatowy policjant, który służbę rozpoczął jeszcze w okresie sanacyjnym i być może bił pałką i aresztował uczestniczących w strajkach chłopskich mieszkańców Markowej, nie miał wątpliwości co do tego, że należy złożyć donos. Przesiąknięty ideologią bezbożnego nacjonalizmu uznał, że na podległym mu terenie nie ma miejsca dla „innych”, którzy nie pasują do wizji „czystej” Polski.
Jak ustalił IPN, we wrześniu 1944 r. żołnierze podziemia zastrzelili w Łańcucie Włodzimierza Lesia.
Kontrast pomiędzy Ulmami a Lesiem jest charakterystyczny dla sporu o polskość i Polskę od końca XIX w. Rodzina błogosławionych Ulmów zaprezentowała patriotyzm odważny, który czerpie swoją siłę z wiary chrześcijańskiej, widząc w drugim człowieku bliźniego, któremu tak, jak uczynił to Samarytanin z przypowieści Chrystusa, należy pomóc. Leś był bezbożnym nacjonalistą, który kierując się prymitywnym socjaldarwinizmem w drugim człowieku widział jedynie „materiał” do zniszczenia.