Australia w ciągu ostatnich dekad stała się państwem, które konsekwentnie liberalizuje handel zagraniczny, w wymiarze tak dwu- jak i wielostronnym. Obecnie trwają rozmowy z Brukselą i Nowym Delhi. Ich wejście w życie zależy m.in. od kompromisu w sprawie obrotu produktami rolnymi.
- Australia z powodzeniem rozwija już wolny handel z Indiami.
- Szczególnie istotna w relacja indyjsko-australijskich jest wymiana handlowa artykułami rolnymi.
- W przypadku relacji z Unią Europejską sytuacja Australii wygląda już gorzej.
Canberra była motorem wspierającym postęp w negocjacjach nad CPTPP zrzeszającym niektóre gospodarki po obu stronach Pacyfiku. Weszła też w konkurencyjny układ RCEP, z centralną rolą państw ASEAN oraz ich partnerów handlowych – Chin, Korei Południowej, Japonii, Nowej Zelandii i właśnie Australii. Oba te porozumienia liberalizujące handel weszły już w życie.
Firmy już korzystają z wolnego handlu między Indiami i Australią
Od 29 grudnia zeszłego roku obowiązuje też tymczasowa umowa z Indiami, zwana AI-ECTA (Australia-India Economic Cooperation and Trade Agreement). Obecnie trwają rozmowy w sprawie rozszerzania dostępu produktów do rynków partnera w negocjowanej umowie CECA (Australia-India Comprehensive Economic Cooperation Agreement), która powinna zastąpić AI-ECTA. Szczególną wagę w rozmowach z Nowym Delhi Canberra przywiązuje do produkcji rolniczej.
W lipcu minister Murray Watt był z delegacją związków producentów w Nowym Delhi. Jak stwierdził przy tej okazji, „Australijscy producenci korzystają możliwości w ramach obowiązującej umowy. Ale jesteśmy w trakcie negocjowania tego, co mamy nadzieję będzie szerszym porozumieniem”.
Indie są głównym nabywcą australijskiej soczewicy i istotnym kupcem pszenicy, ale ich cła na ciecierzycę zamknęły ten niegdyś największy rynek. Eksport jęczmienia pozostaje poza zasięgiem ze względu na indyjskie ograniczenia fitosanitarne. Australijczycy przekonują, że skala ich produkcji nie powinna wywoływać obaw indyjskich producentów, a Canberra przedstawia się raczej jako aktor mogący szybko pokryć ewentualne niedobory na indyjskim rynku, niż producent na nim potencjalnie dominujący.
Zdaniem przedstawicieli australijskiego ministerstwa rolnictwa, dotychczasowa umowa AI-ECTA już przyniosła łatwiejszy dostęp do rynku rolnego dla szeregu sektorów, w tym mięsa baraniego, owoców morza, wełny, bawełny, produktów leśnych, preparatów dla niemowląt, wina oraz niektórych orzechów i owoców. Jak podkreśla Watt, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy obowiązywania umowy o wolnym handlu z Indiami, australijskie firmy skorzystały z niższych ceł na eksport o wartości ponad 12 mld dolarów.
Unia Europejska i Australia spierają się o produkty rolne
W tym samym czasie dostęp do europejskiego rynku dla australijskiej produkcji rolniczej stał się kwestią, która może spowodować niepowodzenie trwających od pięciu lat rozmów między Unią Europejską i Australią. Ostatnia runda – mająca zamknąć proces negocjacji – zakończyła się fiaskiem w lipcu tego roku. Punktem niezgody są kwoty bezcłowe na australijską wołowinę, baraninę oraz nabiał. Spory budzą też kwestie fitosanitarne i sposobu hodowli bydła, ponieważ w Australii i Europie ze względu na różnice klimatyczne dominują inne typy hodowli i obowiązują dostosowane do nich przepisy.
Strony nie mogą się także prawdopodobnie zgodzić co do kwestii oznaczeń geograficznych (geographical indicators – GI). Australijczycy bowiem uważają produkty takie jak feta czy prosecco za część własnej spuścizny, ponieważ – jak argumentują – przybyły na kontynent razem z grupami imigranckimi. Za tymi argumentami stoją oczywiście wielomilionowe interesy producentów rolnych.
Wytwórcy w Europie i Australii mierzą się obecnie z licznymi trudnościami. Rosną koszty produkcji, w Europie odczuwalne są dla rynku rolnego reperkusje wojny na Ukrainie, w Australii zaś konfliktu handlowego na linii Pekin-Australia. Ten ostatni najbardziej zaś uderzył w farmerów i producentów owoców morza.
Stowarzyszenia producenckie obawiają się, że niekorzystna umowa handlowa może stać się kolejnym elementem destabilizującym rynek.
Oba układy – zarówno z Unią Europejską jak i Indiami – są dla Canberry sposobem na dywersyfikację eksportu, zbyt zależnego od rynku chińskiego.
Żródło: wnp.pl