Są spotkania na najwyższym szczeblu, misje handlowe, wizyty chińskich oficjeli w Polsce, wyjazdy polskich do Chin, udział w targach. A mimo tego wyprodukowane w naszym kraju towary w tak małym stopniu przedzierają się przez „chińskie zasieki”, że Polska ma jeden z największych na świecie deficytów handlowych z Państwem Środka. Radzimy sobie dużo gorzej niż większość krajów. Import jest ogromny, ale nasz eksport kuleje.
- Polski deficyt handlowy z Chinami jest jednym z największych na świecie
- Gorsze od nas wyniki w Europie mają tylko Wielka Brytania i Holandia, a wiele krajów wykazuje nawet nadwyżki handlowe
- PAIH tłumaczy to „niską rozpoznawalnością marki Polska” na chińskim rynku oraz wieloma utrudnieniami administracyjnymi w Chinach dla polskich przedsiębiorców
Do Chin wysłaliśmy w tym roku od stycznia do maja 0,8 proc. naszego eksportu o wartości 4,6 mld zł. Import wyniósł 72,2 mld zł i stanowił aż 13,6 proc. łącznego importu — wynika z danych GUS. Dysproporcje, jak widać, są olbrzymie.
Wysyłamy do Chin głównie miedź, która stanowiła w pierwszych pięciu miesiącach roku 21 proc. naszego chińskiego eksportu. Maszyny i urządzenia to 33 proc., w tym głównie maszyny elektryczne (14 proc.) oraz silniki turboodrzutowe, turbośmigłowe i turbiny gazowe (4,3 proc.). Żywność to zaledwie 5,6 proc.
Jeśli natomiast chodzi o import, to sprowadzamy maszyny i urządzenia (51,6 proc. importu z Chin), w tym głównie elektryczne (34,2 proc.) na czele z aparaturą telefoniczną (7,2 proc.) i akumulatorami (3,1 proc.). Ponad 8 proc. importu z Chin stanowiły materiały i artykuły włókiennicze, a prawie 8 proc. import chemikaliów na czele z chemikaliami nieorganicznymi (3,3 proc.). Wysoki udział miał też import mebli i materacy (3,5 proc.) oraz zabawek (3,3 proc.).
Kłopot w tym, że o ile chińskie firmy mają do polskiego rynku szeroki dostęp, to wygląda na to, że polskie do chińskiego nie za bardzo. I to musimy mieć dużo gorszy dostęp od większości krajów świata, bo nasz deficyt handlowy z drugą gospodarką świata należy do największych.
Wielki deficyt handlu z Chinami
Byliśmy w pierwszych pięciu miesiącach roku 33. największym partnerem handlowym Chin na świecie, licząc sumę eksportu i importu. Jednak z pierwszej 40. największych partnerów tylko: Bangladesz, Turcja i Holandia mają gorsze procentowo saldo handlowe, tj. gorszą niż my relację deficytu do łącznych obrotów (minus 76,7 proc. obrotów w przypadku Polski).
Polski deficyt handlowy z Chinami według danych chińskiego urzędu celnego wyniósł w pierwszych pięciu miesiącach 13,5 mld dol. Zaimportowaliśmy towary o wartości 15,6 mld dol., a wyeksportowaliśmy za 2,1 mld dol.
Polski deficyt stanowił 3,8 proc. łącznej nadwyżki Chin, nasz import to 1,1 proc. ich eksportu, a nasz eksport to zaledwie 0,2 proc. ich importu. Gorszy nominalnie deficyt miało tylko dziewięć krajów na świecie na czele z USA (deficyt 127 mld dol.), w tym tylko dwa europejskie: Wielka Brytania i Holandia.
Wielka Brytania zasadniczo ma wysoki deficyt w handlu towarami, nie tylko z Chinami, co nadrabia jednak usługami, w tym handlem złotem, a Holandia to wielkie porty przeładunkowe chińskich towarów.
Jednak wiele krajów, w tym europejskich, notuje z Chinami nadwyżki handlowe. Na plusie są w tym roku w kolejności według wielkości nadwyżki: Szwajcaria (23,8 mld dol. nadwyżki), Rosja (7,9 mld dol.), Irlandia (5,3 mld dol.), Niemcy (1,4 mld dol.), Ukraina (1,3 mld dol.), Słowacja (1,2 mld dol.), Austria, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Liechtenstein, Monako i Islandia. Największe nadwyżki w handlu z Chinami mają: Tajwan (półprzewodniki) i Australia (węgiel) — odpowiednio 48 i 35 mld dol. na plusie w pierwszych pięciu miesiącach br. Dlaczego właśnie Polska notuje tak złe wyniki?
Eksport nie do Chin, ale za to do Niemiec
— Współpracę gospodarczą z Chinami od wielu lat cechuje nierównowaga w handlu, inwestycjach i dostępie do rynku. Problem wysokiego deficytu handlowego jest przedmiotem zarówno wewnętrznych analiz resortów gospodarczych RP, jak i dialogu politycznego ze stroną chińską — podaje Business Insiderowi Łukasz Jasina, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Wskazuje, że nierównowaga w handlu między naszymi krajami wynika m.in. z wysokich barier regulacyjnych utrudniających ekspansję polskich produktów na rynek chiński.
— Duża część importu z Chin jest wykorzystywana przez polskie firmy w procesie produkcji, która następnie jest eksportowana do innych państw, w szczególności do Niemiec — wskazuje rzecznik.
Bariery trudne do przejścia
— Należy być świadomym, że mimo popularnych haseł o rynku miliarda konsumentów i nieprzebranych możliwościach, rynek chiński jest organizmem niezwykle złożonym, zróżnicowanym wewnętrznie oraz cechującym się odmienną od polskiej kulturą biznesową. Konkurencja o chińskich konsumentów jest ogromna i występuje zarówno ze strony podmiotów wewnętrznych, jak i globalnych koncernów zagranicznych — opisuje Patryk Szczotka z departamentu eksportu Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH).
— Obserwujemy znaczną dysproporcję potencjałów, mówimy bowiem o relacjach handlowych z drugą po USA największą na świecie gospodarką, co sprawia, że deficyt handlowy z Chinami jest obecnie problemem dla wielu państw na świecie (także tych z największymi gospodarkami), nie tylko dla Polski — komentuje.
Wskazuje, że problemem jest m.in. weryfikacja partnerów oraz „niska rozpoznawalność marki Polska”.
Agencja wspiera polskie podmioty m.in. poprzez swoje Zagraniczne Biuro Handlowe w Szanghaju, a także poprzez dedykowany Azji zespół pracujący w centrali w Warszawie. Organizuje misje biznesowe, wspierana jest polska obecność na targach branżowych, a także w rozwijaniu kontaktów i mediacji z chińskimi podmiotami gospodarczymi oraz instytucjami państwowymi.
Zgodnie z informacją PAIH największe wyzwania dla polskich przedsiębiorców wchodzących na rynek chiński skupiają się na: zawiłości i wieloznaczność stanowionego w Chinach prawa, braku uznawania zagranicznych standardów, procedury dopuszczania towarów na rynek oraz ochrony własności intelektualnej.
Zawiłość prawa
—Uzasadnione zastrzeżenia przedsiębiorców budzi wieloznaczność wielu ustawowych terminów oraz elastyczność w ich interpretacji. Większość regulacji rozrzuconych jest w wielu aktach prawnych rangi zarówno ustawowej, jak i „podustawowej”, a także przepisach lokalnych. Rozrzucenie regulacji po licznych aktach prawnych widoczne jest w przypadku zmieniających się przepisów dotyczących rynku kosmetycznego. Od 1 stycznia 2021 r. weszło co prawda w życie nowe prawo Cosmetic Supervision and Administration Regulation (CSAR), jednak powolnie wprowadzane są akty wykonawcze i nie wypracowano wykładni nowej ustawy. W praktyce utrudnia to możliwość stosowania przepisów — opisuje Andrzej Juchniewicz kierownik ZBH PAIH w Szanghaju.
Trudności w rozeznaniu się w obowiązujących regulacjach powoduje stosowanie prawa przez lokalne organy administracyjne.
— Chińskie prawodawstwo wyraźnie wskazuje, w zależności od gałęzi przemysłu, w jakiej formie zagraniczne przedsiębiorstwo może prowadzić na terenie Chin działalność gospodarczą. Jednocześnie realnym utrudnieniem pozostaje fakt, iż prawodawstwo chińskie stawia w uprzywilejowanej pozycji rodzime przedsiębiorstwa, w tym szczególnie podmioty państwowe. Kwestia ta widoczna jest szczególnie w odniesieniu do prawa zamówień publicznych — informuje Juchniewicz.
Standardy nieuznawane
Do tego jest konieczność spełnienia przez towar wprowadzany przez przedsiębiorcę zagranicznego standardów określonych przez regulacje chińskie i uzyskanie certyfikatów oraz licencji. Chiny zasadniczo nie uznają zagranicznych standardów i certyfikatów.
Dopuszczenie produktów na rynek chiński jest szczególnie utrudnione w odniesieniu do produktów pochodzenia roślinnego (nieprzetworzonych) i zwierzęcego. A żywność to przecież jeden z filarów polskiego eksportu.
Dopuszczenie na rynek produktów z danego kraju ma charakter niejednokrotnie polityczny, a wymagane jest także dopuszczenie dla danego zakładu produkcyjnego.
— Od 1 stycznia 2022 r. zgodnie z nowym rozporządzeniem […], każdy zagraniczny zakład produkcyjny musi zostać zarejestrowany w nowym systemie chińskiej administracji celnej CIFER. Sytuacja ta doprowadza do stanu niepewności, w którym polscy producenci nie mogą zakładać planów eksportowych do Chin, ponieważ w każdym momencie dopuszczenie, które uzyskali, może zostać zawieszone — komentuje Andrzej Juchniewicz z PAIH w Szanghaju.
Wartość intelektualna w Chinach
Jest też groźba kradzieży przez chińskich przedsiębiorców znaku towarowego, patentów i receptur. Przedsiębiorca w procesie dopuszczania produktów na rynek producent jest np. zobowiązany podać pełną recepturę produktu.
— Obecnie rejestracja marki jest często warunkiem wstępnym podjęcia współpracy z chińskim partnerem — wskazuje ekspert.
Według niego wpływ na utrudnienia w eksporcie mają także wysokie koszty, odmienna kultura biznesowa, odmienne upodobania i nawyki, trudności logistyczne, łańcuch dostaw, niską rozpoznawalność, trudności w znalezieniu i weryfikacji partnera, bariera językowa, a także niedostosowanie produktów do lokalnego rynku.
Źródło: businessinsider.com.pl