Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała biznesmena, poszukiwanego czerwoną notą Interpolu. Za jego przetransportowanie z Dominikany do Polski prokuratorka Dorota Milecka na polecenie szefa zapłaciła z własnej kieszeni — czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
- Biznesmen uciekł na Dominikanę, ponieważ polska prokuratura chciała go aresztować za oszustwa
- Szymon B. otrzymał decyzję o deportacji z Dominikany, bo skończyła mu się wiza. Koszty przewiezienia go do Polski wyniosły 17 tys. zł
- Z własnej kieszeni pokryła je prokuratorka, bo „sprawa była pilna”
6 czerwca 2023 r. na lotnisku Ławica w Poznaniu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali poszukiwanego od dwóch lat Szymona B., który jest podejrzany o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i wyłudzenie 27 mln zł.
Jak podaje gazeta, to biznesmen z Dolnego Śląska, który zniknął, gdy Prokuratura Regionalna w Poznaniu chciała go aresztować. Wystawiono za nim list gończy (obowiązujący w Polsce) oraz Europejski Nakaz Aresztowania (obowiązujący w Europie). Zbiegł na Dominikanę, czyli do kraju, z którym Polska nie ma umowy ekstradycyjnej. Nie mogła więc żądać od władz Dominikany zatrzymania Szymona B.
17 tys. za sprowadzenie do Polski
Jednak mężczyźnie skończyła się ważność wizy. Otrzymał decyzję o deportacji. „Władze Dominikany skontaktowały się z polskimi służbami i zaproponowały, że nie tylko wsadzą Szymona B. do samolotu, ale też dadzą mu eskortę miejscowych funkcjonariuszy, by zagwarantować, że na pewno doleci do Polski. Postawiły jednak warunek: Polacy muszą pokryć wszystkie koszty, bo Dominikany na taką operację nie stać” — czytamy w „Wyborczej”. Suma opiewała na 17 tys. zł.
Gazeta ustaliła, że mogło zostać złamane prawo, ponieważ wobec Szymona B. nie toczyła się procedura ekstradycyjna, a mimo to w drodze do Polski towarzyszyli mu funkcjonariusze z Dominikany.
Druga rzecz to taka, że prokuratorka Dorota Milecka za transport biznesmena do Polski zapłaciła z własnej kieszeni 17 tys. zł. Z informacji rozmówców gazety prawdopodobnie wynikło to z braku czasu na załatwianie formalności.
Pojawiły się problemy. — Nikt nie wiedział, jak rozliczyć 17 tys. zł, które Milecka wyłożyła z własnej kieszeni. Był nawet pomysł, że połowę zwróci jej prokuratura, a połowę ABW, które też uczestniczy w śledztwie. Tylko jak to zaksięgować? Milecka powinna przecież wystawić prokuraturze jakiś rachunek — mówią prokuratorzy, z którymi rozmawiała „GW”.
„Komedia i skandal”
Prokuratorzy, którzy rozmawiali z „Wyborczą” twierdzą, że to „komedia i skandal”. — Proszę pana, żadne przepisy nie przewidują takiej sytuacji. Opadłyby mi ręce, gdyby nie to, że właśnie trzymam je na kierownicy — mówił jeden z nich. A kolejny dodał: — Wszyscy o tym rozmawiają. Lepiej, żeby to nie była prawda, bo jeśli jest, to mamy niebywały skandal.
Sama Milecka stwierdziła, że koszty podróży Szymona B. „zostały rozliczone z kasy prokuratury”. Dodała, żeby „nie robić burzy w szklance wody”.
Anna Marszałek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Poznaniu potwierdziła, że koszty rozliczono z prywatnej kieszeni prokuratorki Mileckiej. Dodała też, że zatrzymanie i sprowadzenie Szymona B. do Polski odbyło się zgodnie z prawem.
Źródło: onet.pl