– W czasie rządów PO-PSL była wielka zgoda na rabunek – stwierdził wicepremier Jarosław Kaczyński. Jak dodał, na szczęście ekipa Zjednoczonej Prawicy zdołała to „okiełznać”. Czy aby na pewno? Ostatnie rządy PiS trwają osiem lat, tyle samo rządziła PO. Zrobiliśmy więc bilans wielkich afer obu partii.
- Potrafiliśmy dokonać tego wielkiego zabiegu, że jesteśmy władzą nieuwikłaną w całe to wielkie złodziejstwo – stwierdził Jarosław Kaczyński podczas zjazdu klubów „Gazety Polskiej” w Spale
- Co dokładnie wicepremier miał na myśli? Nie wiadomo. Podsumowaliśmy natomiast wielkie afery gospodarcze PO i PiS
- Wiele z tych afer nie zostało do końca wyjaśnionych, nie można zatem jednoznacznie stwierdzić, że to „złodziejstwo”
- Można natomiast porównać same afery, ich charakter oraz próby wyjaśnienia i losy głównych bohaterów
- O ile za PO były próby rozliczenia się ze skandalami, rządzący z PiS ewidentnie próbują je uciszyć. A Mateusz Morawiecki, Jacek Sasin, Daniel Obajtek czy Janusz Cieszyński robią wciąż kariery, jakby żadnych wątpliwości nie było. Zwykle unikają trudnych pytań
- Wybraliśmy pięć największych afer PiS i zestawiliśmy je z największymi z czasów PO
—W czasie rządów PO-PSL była wielka zgoda na rabunek. My jesteśmy władzą nieuwikłaną w całe to wielkie złodziejstwo. Zdołaliśmy w ciągu ośmiu lat zmienić w Polsce ustrój społeczno-gospodarczy — powiedział właśnie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Żaden rząd nie był wolny od afer i na pewno rząd PiS wolny od nich nie jest. Jednak czy ich liczba i charakter różnią się od tych z czasów PO? Oto nasz bilans.
Afery PiS. Elektrownia, której nie było
Budowa elektrowni węglowej w Ostrołęce była obietnicą czołowych polityków PiS jeszcze w czasie kampanii w 2015 r. Budowę obiecywała nawet kandydatka na premierkę Beata Szydło. Słowa po części dotrzymała – inwestycja faktycznie ruszyła w 2018 r. Natomiast już w 2020 r. prace zawieszono – zmieniła się bowiem… koncepcja. Elektrownia miała się stać bowiem nie węglowa, a gazowa, dlatego słynny blok C trzeba było wyburzyć. Skarb Państwa stracił na inwestycji przynajmniej 1,4 mld zł. Z dokumentów NIK wynikało, że to wszystko mógł być efekt nie tylko „niegospodarności i niekompetencji”, ale wręcz świadomego sabotowania.
W sprawie jest dziś bardzo dużo pytań i bardzo mało odpowiedzi. Według serwisu oko.press „mózgiem” całej operacji miał być poseł PiS Arkadiusz Czartoryski. Kontrowersje ostatecznie nie przeszkodziły mu w karierze, zwłaszcza po słynnym „rozgrzeszeniu” przez Jarosława Kaczyńskiego. Dziś poseł jest wiceministrem sportu i turystyki.
Wielka afera medialna
1,4 mld zł to wielkie pieniądze, choć rząd PiS wydaje nieporównywalnie więcej na kontrolę mediów. Miliardy idą do mediów publicznych. Od lat rząd dofinansowuje publiczne stacje telewizyjne i rozgłośnie, które przestały pełnić nomen omen publiczną rolę, a zajmują się głównie przedstawianiem rządowej propagandy.
Tylko w obecnym budżecie przeznaczono na ten cel aż 2,7 mld zł. Oficjalnie przyczyną przyznawania pieniędzy jest to, że ludzie nie płacą abonamentu, potrzebna jest więc „rekompensata”. Tak naprawdę to po prostu „kroplówka” dla mediów, aby miały wręcz nielimitowany budżet na propagandę.
Miliardy na TVP to oczywiście nie wszystko. Spółki Skarbu Państwa przeznaczają gigantyczne pieniądze na reklamy w mediach wprost wspierających władzę. Głównymi beneficjentami są tu media związane z braćmi Karnowskimi. Na wsparcie mogą też liczyć media Tomasza Sakiewicza z „Gazety Polskiej”. Tej, która organizuje kluby, na których Kaczyński mówi o „okiełznaniu” wielkiego złodziejstwa.
Kontrola nad mediami publicznymi i wsparcie suto wspieranych mediów prywatnych rządowi nie wystarczają. Władza ucieka się do przeróżnych środków, by starać się wpływać na zupełnie prywatne firmy medialne. Lex TVN miał być pałką na krytyczną wobec rządu stację. Do portalu onet.pl przedstawiciele rządu chcieli natomiast wprowadzić… reprezentującego swój punkt widzenia wicenaczelnego, co rzecz jasna się nie udało.
Wszystkie afery Orlenu i Daniela Obajtka
Trudno mówić o jednej aferze wokół Orlenu. Było ich w ostatnich latach bowiem mnóstwo, żadna nie została wyjaśniona, a niewykluczone, że będą pojawiać się niebawem kolejne.
„Wyborcza” w 2021 r. podawała na przykład, że szef Orlenu nabył w Warszawie apartament z wielkim rabatem. Co ciekawe, koncern jednocześnie inwestował w piłkarski klub dewelopera.
Były znacznie poważniejsze sprawy. Obajtek doprowadził do fuzji Orlenu i Lotosu, przez co Saudyjczycy przejęli polską rafinerię, a Węgrzy – polskie stacje. Transakcje były owiane tajemnicami i budzą wiele wątpliwości. Obajtek nigdy nie chciał się do nich poważnie odnieść.
Orlen jest również oskarżany o manipulowanie cenami paliw, w styczniu było głośno chociażby o „cudzie na stacjach”.
Kontrowersji wokół Obajtka jest zresztą znacznie więcej. Zagadkowa pozostaje jego przeszłość, gdy był wójtem Pcimia i lokalnym biznesmenem. Wreszcie są pytania co do jego gigantycznego majątku. Według WP tylko w nieruchomościach jest to 35 mln zł.
Liczne kontrowersje nie przeszkodziły mu w karierze. Imperium Obajtka ciągle się rozwija i myśli o kolejnych przejęciach.
Afera GetBack, czyli „Amber Gold PiS-u”
Przez lata politycy PiS atakowali PO za sprawę Amber Gold. Mówili, że nawet jeśli w aferę nie byli zaangażowani bezpośrednio ludzie Tuska, to jego winą jest bez wątpienia to, że państwo nie zareagowało na pojawienie się piramidy finansowej i na jej szybki rozwój.
Tyle tylko, że rządy PiS widziały podobną aferę, tylko na znacznie większą skalę. O ile szacuje się, że przez Amber Gold ludzie stracili ok. 850 mln zł, to w przypadku firmy windykacyjnej GetBack było to ok. 2,6 mld zł. Trzymając się retoryki PiS, można pytać, czemu służby przymykały oczy na rozkwit firmy, wokół której tyle było wątpliwości.
Polityczne wątki ciągle są badane. Gdy GetBack chylił się ku upadkowi, jego władze miały szukać „parasola ochronnego”. Pytania rodzi tu rola Kornela Morawieckiego, który według aktu oskarżenia w sprawie afery miał próbować umawiać różne spotkania, w tym ze swoim synem Mateuszem Morawieckim. Na pewno wiele wątków pozostało do zbadania, PO chciała nawet komisji śledczej w tej sprawie. Oczywiście nigdy nie powstała.
Handlarz bronią, który zabrał tajemnice respiratorów do grobu
To może nie jest największa afera, jeśli brać pod uwagę czysto finansowe straty. Należy natomiast z pewnością do najdziwniejszych i do tych, które najbardziej zbulwersowały opinię publiczną.
Gdy w 2020 r. wybuchła pandemia, rząd w pośpiechu zamówił 1,2 tys. respiratorów od firmy E&K z Lublina. Firma, jak się okazało, nigdy sprzętem medycznym nie handlowała, jej prezes natomiast znalazł się przed laty na czarnej liście ONZ za handel bronią w Afryce. Mimo dostania ponad 150 mln zł zaliczki, część respiratorów nie przyszła. Te, które zaś dotarły, nie miały wymaganych atestów.
Latem zeszłego roku gruchnęła natomiast wieść, że handlarz bronią i respiratorami umarł w Albanii.
Resort zdrowia próbował początkowo ośmieszyć „Gazetę Wyborczą”, która pierwsza opisywała sprawę, określając ją mianem „fake newsa”. Ostatecznie jednak afera przyczyniła się do zakończenia kariery politycznej przez ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Janusz Cieszyński, który był w tym czasie jego zastępcą, nie stracił zaufania władz PiS i premiera. Niedawno został ministrem cyfryzacji.
Mniejsze afery PiS wybuchają niemal codziennie. Mają wspólny mianownik
Aż trudno wyliczyć wszystkie afery rządów PiS w ciągu ostatnich lat. Niektóre zostały już właściwie zapomniane, jak na przykład sprawa dwóch wież, które miała stawiać w Warszawie powiązana z PiS spółka Srebrna. Niektóre są natomiast doskonale pamiętane, jak kwestia wyborów kopertowych za 70 mln zł, które się nie odbyły.
Mniejsze afery wybuchają właściwie codziennie. Wychodzi na przykład to, że politycy PiS próbują obsadzić spółki swoimi ludźmi, często kompletnie niemającymi pojęcia o branży, w której działają. Chociażby „Poufna rozmowa” regularnie publikuje maile do „wujów” w sprawie rekrutacji do czołowych państwowych spółek. Czy dziesiątki afer mają jakiś wspólny mianownik? Być może taki, że rząd nie robi nic, by je wyjaśnić.
Początkowo zwykle jest próba przemilczania, czasem – próba sprowadzenia wszystkiego do absurdu lub obrażania mediów, które afery opisują. Politycy PiS zazwyczaj nie chcą udzielać na temat afer wywiadów, nie chcą zbyt długo odpowiadać na pytania na konferencjach. Komisje śledcze są poza dyskusją. Bardzo rzadko dochodzi do dymisji wobec osób, wokół których są wątpliwości. Owszem, odszedł Szumowski. Afera KNF kosztowała głowę ówczesnego szefa tej instytucji. To jednak wszystko raczej wyjątki potwierdzające regułę.
Jest mnóstwo spraw, które można uznać za afery, ale też można ciągle dać jeszcze pewien kredyt zaufania rządowi. To chociażby sprawy CPK czy Izery. Obie inwestycje pochłaniają gigantyczne środki, rząd nie odpowiada satysfakcjonująco na wątpliwości, a efektów prac nie widać, ale może się jednak pojawią?
No dobrze, a jak było z aferami PO?
Afer PiS było tak dużo, że słowa Jarosława Kaczyńskiego o końcu „wielkiego złodziejstwa” po prostu się nie bronią. A jak było z aferami PO? W końcu obecne władze tak często o nich mówią?
Najczęściej w narracji PiS padają słowa o „luce VAT”, która była gigantyczna za PO i zmniejszyła się za rządów Szydło i Morawieckiego. Tu trzeba oddać rządzącym, że faktycznie mają spore sukcesy w tym zakresie. Resort finansów podkreśla, że luka spadła w ciągu dekady do kilku procent – z nawet 25 proc. za czasów PO. Czy można zatem mówić o „aferze lukowej”? Z jednej strony utracone wpływy z VAT za Platformy były faktycznie bardzo wysokie, a można wręcz powiedzieć – zastanawiająco wysokie. Z drugiej – ostra walka z tym zjawiskiem to też po prostu polityczna decyzja rządu PiS. Zresztą pod okiem polityków PiS też działały karuzele VAT-owskie, a przynajmniej tak donosiła prasa.
Nie brakowało natomiast za PO „prawdziwych” afer. Przypomnijmy, jak podała w 2009 r. „Rzeczpospolita”, z podsłuchów wynikało, że biznesmeni z branży hazardowej naciskali na polityków PO, by ci wprowadzili korzystne dla niej przepisy. Polska była wówczas wstrząśnięta nie tylko samą esencją sprawy, co sposobem komunikacji pomiędzy biznesmenami a politykami. Do języka potocznego wszedł zwłaszcza cytat „na 90 proc. Rysiu, że załatwimy”. Interesy politycy i przedsiębiorcy mieli natomiast dopinać podczas spotkania na cmentarzu.
Trzeba natomiast przyznać, że Tusk nie uciekał od afery i robił wiele, aby ją wyjaśnić. Powstała komisja śledcza, przed którą stanął sam premier – a to rzecz, która jest dziś trudna do wyobrażenia. Afera zakończyła się serią dymisji – z rządem pożegnał się wówczas nawet potężny szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski (ten, który wypowiedział cytat o Rysiu) zakończył wówczas swoją karierę polityczną. Afera miała też inny efekt – szybko weszła w życie ustawa hazardowa, niezbyt korzystna dla tej branży.
Rząd PO musiał się też tłumaczyć z afery Amber Gold. Nie została ona zbyt dogłębnie wyjaśniona – natomiast nie wyjaśnili jej zarówno prokuratorzy za czasów PO, jak i śledczy już bezpośrednio zarządzani przez Zbigniewa Ziobrę. Nie udało się też wyjaśnić afery stoczniowej. Kluczowe polskie zakłady tego typu miał przejąć tajemniczy inwestor z Kataru. Ten się nigdy nie pojawił.
Za PO nie brakowało i innych afer, na które dziś można patrzeć wręcz z politowaniem. Na przykład błyskotliwą karierę „złotego dziecka Platformy” Sławomira Nowaka przerwała sprawa… niewpisania do oświadczenia majątkowego zegarka za kilkanaście tysięcy złotych.
Źródło: businessinsider.com.pl
NALWIĘKSZA afera za czasów pisowskich zydomarksistów: TW STUDENT!..