Plan budowy wielkiej, 300-tysięcznej armii jest priorytetem ministra obrony narodowej, Mariusza Błaszczaka. Jego realizacja może jednak napotkać problemy. Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że w tym roku z wojska odchodzi prawie 9 tys. doświadczonych żołnierzy. Ta skala byłaby jeszcze większa, gdyby resort obrony nie wprowadził bezprecedensowych zmian w podwyżkach i dodatkach.
- W ubiegłym roku resort obrony szacował, że z końcem stycznia 2023 r. z armii odejdzie ok. 6 tys. żołnierzy. Już jesienią stało się jasne, że ta skala może być nawet dwukrotnie większa
- Pod koniec roku ministerstwo gorączkowo zaczęło więc szukać rozwiązań. — Działania MON są zbyt późne — uważa Tomasz Siemoniak, poseł PO były minister obrony narodowej
- Z informacji Onetu wynika, że w ostatnim roku do armii wstąpiło 12 tys. nowych wojskowych. Mogłoby się więc wydawać, że skoro jest więcej powołań niż odejść, problem nie jest aż tak wielki. — Nic bardziej mylnego — przekonują nas dowódcy
- Z wojska, odchodzą najbardziej doświadczeni ludzie. Chodzi m.in. o żołnierzy sił specjalnych, marynarzy, pilotów, logistyków, czołgistów czy artylerzystów. Wyszkolenie nowych potrwa wiele lat
Co roku z wojska odchodzi kilka tysięcy żołnierzy. Powody zwykle są prozaiczne: wiek, zdrowie, kwestie osobiste. Ministerstwo Obrony Narodowej co roku szacuje, ilu żołnierzy może opuścić szeregi wojska, by przygotować pulę pieniędzy na odprawy i emerytury.
W ubiegłym roku resort obrony, według tych właśnie szacunków, zakładał, że z końcem stycznia 2023 r. z armii odejdzie ok. 6 tys. żołnierzy. Już jesienią stało się jednak jasne, że ta skala może być nawet dwukrotnie większa.
Oznaczałoby, to aż 10-procentowy ubytek stanu osobowego sił zbrojnych. Resorcie obrony pod koniec ubiegłego roku zaczął więc gorączkowo szukać rozwiązań, które miały zatrzymać lawinę odejść z armii.
Podwyżki ze stycznia przesunięto na marzec
Przyjęty przez rząd projekt ustawy budżetowej na 2023 r. zakłada rekordowe wydatki na obronność w wysokości 97,4 mld zł, inflację na poziomie 9,8 proc. oraz waloryzację uposażeń żołnierzy. Jednak corocznie podwyżki dla wojskowych zapisane w specustawie zostały przeniesione ze stycznia na marzec.
To bezprecedensowy ruch, dlatego że do tej pory waloryzacja uposażeń odbywała się właśnie w styczniu i była naliczania do emerytur tym, którzy z początkiem roku żegnali się z wojskiem. Do żołnierzy, planujących odejście ze służby z końcem stycznia 2023 r. został więc wysłany jasny sygnał, że nie załapią się na planowaną od 1 marca waloryzację uposażeń i emerytur.
— O zmianach dowiadywaliśmy się, kiedy decyzje były już podjęte, a wnioski o odejście złożone. Zmieniano zasady w trakcie gry. Tak się nie robi — mówi doświadczony oficer. Kolejny dodaje: — Taka polityka ma na celu zatrzymanie w służbie jeszcze niezdecydowanych, ale uderza w ogromną liczbę żołnierzy, którzy przesłużyli ponad 15 lat. Kierownictwo resortu w propagandowy sposób chwali się tym, jak dba o żołnierzy, a dlaczego nie dba o tych, którzy poświęcili część swojego życia obronie ojczyzny.
Obaj nasi rozmówcy są oficerami starszymi z ponad 30-letnim stażem. Ich decyzje o pożegnaniu z armią były przemyślane i zaplanowane z dużym wyprzedzeniem. Dziś czują się oszukani.
Tymczasem rząd nawet nie ukrywał, że zmiana terminu przyznania podwyżek miała na celu zatrzymanie fali odejść żołnierzy i funkcjonariuszy ze służby. „Proponuje się regulację wprowadzającą mechanizm zachęcający do pozostania w służbie czynnej żołnierzy zawodowych […]. Mając na uwadze powyższe, proponuje się, aby w 2023 r. wzrost uposażeń obejmował wyłącznie żołnierzy zawodowych i funkcjonariuszy pozostających w służbie na dzień 1 marca 2023 r.” — czytamy uzasadnieniu.
Dodatki, premie i nagrody
To nie był jedyny ruch ministerstwa obrony, by zatrzymać żołnierzy w wojsku. Resort zamierza wprowadzić także nowe zasady dotyczące przyznawania dodatków służbowych. To świadczenie już zyskało nazwę dodatku „antyemerytalnego” lub „balkonikowego”, ponieważ ma na celu zatrzymanie w armii żołnierzy z najdłuższym stażem.
Wprowadzona zmiana polega na tym, że po 15 latach służby żołnierz dostanie w ramach dodatku 5 proc. uposażenia i co roku będzie on rósł o 1 proc. do osiągnięcia 25 proc. po 25 latach służby. Po 32 latach służby dodatek ten będzie się wyliczał do podstawy wymiaru emerytury.
„Balkonikowe”, to również jeszcze nie wszystko, co oferuje MON żołnierzom, którzy jednak pozostaną w służbie. Kilka tygodni temu minister Mariusz Błaszczak poinformował na Twitterze o kolejnym bonusie finansowym dla niektórych wojskowych. „Podjąłem decyzję, aby żołnierze w określonych jednostkach wojsk lądowych dostawali dodatek służbowy 450 zł miesięcznie. Zależy mi na tym, aby żołnierze ci otrzymywali dodatki, tak jak inne rodzaje sił zbrojnych” — napisał. Jak zapowiada resort obrony, wzrośnie też pula pieniędzy na nagrody dla wojska.
Pieniądze to jednak nie wszystko
Ministerstwo obrony hojnie więc sypnęło groszem, ale i tak nie udało mu się zahamować ogromnej fali odejść żołnierzy z wojska. Ilu wojskowych opuści szeregi armii z końcem stycznia 2023 r.? Resort obrony nie odpowiedział na pytania Onetu.
Jednak z kilku niezależnych źródeł związanych ministerstwem obrony i wojskiem dowiedzieliśmy się, że wnioski o odejście do cywila z końcem stycznia tego roku napisało prawie 9 tysięcy żołnierzy. Potwierdzają to również dokumenty, które widzieliśmy.
— O odejściu żołnierzy z wojska decydują nie tylko kwestie finansowe. W grę wchodzi również upolitycznienie armii, bałagan i awansowanie miernych, biernych, ale wiernych — uważa Andrzej Rozenek, poseł koła parlamentarnego Polskiej Partii Socjalistycznej, członek sejmowej komisji obrony narodowej.
— Dziania MON są zbyt późne. Być może, gdyby pół roku wcześniej resort obrony za pomocą dodatków premiował pozostanie w wojsku, to ludzie podejmowaliby inne decyzje. To jest też znak kryzysu w wojsku — uważa Tomasz Siemoniak, poseł PO były minister obrony narodowej.
Zdaniem Janusza Zemke, byłego wiceministra obrony narodowej z Lewicy, przyczyny tak dużego odpływu wojskowych kadr należy dokładnie zbadać. — Moje zdziwienie budzi aż tak duża liczba odchodzących do rezerwy. Widocznie motywowanie finansowe resortu obrony narodowej wciąż nie przynosi oczekiwanych efektów — podkreśla.
Armia większa, ale gorsza. Odchodzą najbardziej doświadczeni
Ministerstwo obrony ma teraz ogromny problem. Sztandarowym programem ministra Błaszczaka, jest budowa 300-tysięcznej armii. Jednak przy takiej skali odejść, jaka ma miejsce w tym roku, to może się po prostu nie udać.
Resort obrony szacuje, że polskie siły zbrojne liczą obecnie ponad 160 tys. żołnierzy. Problem w tym, że w tych wyliczeniach mieszczą się zarówno żołnierze zawodowi z jednostek operacyjnych, jak i żołnierze ochotnicy z Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy na poligonach spędzają zaledwie kilka dni w miesiącu. Dodatkowo MON do stanu osobowego armii wlicza studentów szkół i uczelni wojskowych.
— To sztuczne pompownie liczebności sił zbrojnych, ale w tej chwili jest ogromne parcie na ilość, a nie na jakość. Liczy się tylko propaganda — mówi doświadczony oficer.
Z naszych informacji wynika, że w ostatnim roku do armii wstąpiło 12 tys. nowych wojskowych. Mogłoby się więc wydawać, że skoro jest więcej powołań niż odejść, problem nie jest aż tak wielki. — Nic bardziej mylnego — przekonują nas dowódcy.
Jak podkreślają, z wojska odchodzą najbardziej doświadczeni żołnierze z wieloletnim stażem i bardzo cennymi specjalnościami. Chodzi m.in. o żołnierzy sił specjalnych, marynarzy, pilotów, logistyków, czołgistów, czy artylerzystów. Natomiast szkolenie nowych w tych specjalnościach potrwa wiele lat.
— Niestety odejścia młodych oficerów i podoficerów zawsze wpływa na obniżenie jakości sił zbrojnych — uważa gen. Bogusław Pacek, były rektor-komendant Akademii Obrony Narodowej.
Do 31 styczna, żołnierze mogą jeszcze wycofać swoje wnioski o odejście do cywila. W nowej aplikacji przygotowanej przez Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni przygotowano nawet specjalną funkcję, która ma temu służyć. Jak mówią nasi rozmówcy, wystarczy w aplikacji kliknąć odpowiednim miejscu i bez zbędnych formalności sprawa zostanie załatwiona. Na razie jednak zdecydowało się na skorzystanie z tej ścieżki zaledwie kilkunastu żołnierzy.