4000 podpisów, protesty i prośby mieszkańców, oświadczenia burmistrza, starosty i wójta zapewniły Lasowi Miejskiemu w Gajewie obok Giżycka trzy lata bez dużych wycinek. Ale to już przeszłość. Ma zniknąć jedna trzecia starych drzew. – Leśnicy wytną 150-letnie dęby. 20 metrów od gniazda drapieżnego ptaka – mówią nam mieszkańcy Giżycka.
- Las Miejski w Gajewie koło Giżycka pozwala zobaczyć, jak wyglądały kiedyś europejskie puszcze. Lasy Państwowe chcą wyciąć stare drzewa na jednej trzeciej jego powierzchni
- Leśnicy mają ciąć obok najstarszego dębu na Mazurach, który rośnie tu od 640 lat. Prace są zaplanowane 20 metrów od gniazda ptaka drapieżnego
- Nadleśniczy z Giżycka powołał jeden z pierwszych zespołów, który ma zająć się społeczną funkcją lasów. Miał był przełom, ale nie zaprosił do niego przyrodników
- W zespole jest za to przedsiębiorca drzewny, który wygrywa przetargi za miliony złotych na wycinkę Lasu Miejskiego
- Sprawie przyglądają międzynarodowi śledczy. W styczniu mają odwiedzić Polskę
- Po opisanym przez nas skandalu jedna z firm audytorskich zrezygnowała ze współpracy z RDLP Białystok. Jej następca, jak informują nas organizacje pozarządowe, dwa tygodnie temu próbował ukryć przed nimi audyt
Trudno znaleźć w Polsce miejsce, gdzie spór o las miejski urósłby do takich rozmiarów i gdzie wszyscy zgodnie prosiliby leśników o zaprzestanie wycinek.
Proszą dyrektorzy dziewięciu jednostek oświatowych powiatu giżyckiego: „Miejsca te nie powinny zostać utracone, zmienione lub zniekształcone w wyniku działań gospodarczych związanych z leśnictwem”.
Prosi Giżycka Rada Seniorów: „apelujemy do Nadleśnictwa Giżycko o niezwłoczną zmianę sposobu gospodarowania w Lesie Miejskim, w tym przede wszystkim o zaniechanie wycinek skutkujących pojawieniem się w lesie przestrzeni pozbawionych drzew”.
Prośby popiera powiatowa Rada Działalności Pożytku Publicznego Powiatu Giżyckiego: „Las Miejski w Gajewie k. Giżycka jest lasem kluczowym dla społeczności lokalnej. Cały Las Miejski powinien zostać uznany za las o zwiększonej funkcji społecznej”.
Lasu społecznego, gdzie wycinek byłoby znacznie mniej, chcą zgodnie burmistrz, starosta, wójt i przedstawiciele organizacji pozarządowych.
Plany leśników się jednak nie zmieniają – do 2026 r. wycinki mają objąć obszar ok. 100 hektarów, czyli prawie 1/3 powierzchni Lasu Miejskiego. Znikną stare drzewa, w ich miejscu leśnicy zasadzą młode. Tak zapisano w Planie Urządzania Lasu, najważniejszym dokumencie leśnym. Nie da się go zaskarżyć do jakiegokolwiek sądu, bo to dokument wewnętrzny Lasów Państwowych.
Halina Sarul, radna z Giżycka, internowana w latach 80. za działalność w Solidarności w rozmowie Fundacją Las Naturalny mówi: – Całe to podejście Lasów Państwowych, że nieistotna jest cała wartość przyrodnicza, wartość społeczna lasów, że to, co w nich żyje jest nieważne, a ważne jest pozyskanie drewna – to budzi we mnie głuchą wściekłość, że można na przyrodę, na ludzi, którzy są jej częścią, patrzeć w ten sposób. Dla nich to paręnaście samochodów z drewnem, a my zostaniemy z niczym, na łysiej ziemi zniszczonej, przekopanej i będziemy musieli czekać 60 lat, aż to znów będzie las. Nikt z nas nie ma czasu czekać.
- Masz temat, którym powinniśmy zająć się w #EkoŚledztwach Gazeta.pl? Chcesz przekazać ważne informacje? Napisz do autora [email protected], a skontaktuje się z Tobą. Zapewniamy anonimowość.
Najstarszy dąb na Mazurach, historyczne ścieżki, bezcenne siedliska
Las Miejski jest pozostałością Puszczy Galindzkiej. Rośnie na północny wschód od Giżycka, parę kilometrów na piechotę od centrum miasta. Niemcy nazywali go Eichenwaldem, dębowym lasem. Sto lat temu mieszkańcy i przyjezdni brali w nim udział w imprezach strzeleckich, skakali i biegali na nartach, a Mieczysław Orłowicz opisywał historyczne ścieżki, którymi można do dziś się po lesie poruszać.
To w dużej mierze las grądowy, dający wyobrażanie, jak wyglądały pokrywające kilkaset lat temu teren Europy puszcze. W takich lasach żyły niedźwiedzie, wilki, tury, tarpany, rysie czy żubry. Dziś nie pozostało ich już wiele
W Giżycku mówi się na niego po prostu – Las Miejski. Tam się spaceruje, biega, odpoczywa, jeździ na rowerze. Wszystko w cieniu starych drzew, między alejami buków i dębów z XIX wieku, obok stawów sprzed I wojny światowej. Pomników przyrody jest tu siedem, ale prawie 100 drzew ma rozmiary, które sprawiają, że mogą się nimi stać. Od kilku lat na objęcie prawną ochroną czeka kilkadziesiąt dębów i modrzewi. Rosną tu też ponadstuletnie graby, klony i lipy. Obok lasów grądowych w Lesie Miejskim można oglądać podmokłe lasy łęgowe, bagienne olsy, a także borealną świerczynę bagienną, która występuje tylko w tej części Polski i w Puszczy Białowieskiej.
To w Lesie Miejskim od 640 lat rośnie najstarszy dąb na Mazurach – Wojciech. Żyją tutaj tzw. gatunki wskaźnikowe ptaków i mszaków, które świadczą, że to las z cechami pierwotnymi. Królestwo kilku gatunków dzięciołów, ale też dom ptaków drapieżnych – orlika krzykliwego czy kobuza.
Słowem, Las Miejski to zupełnie coś innego niż większość lasów Nadleśnictwa Giżycko, gdzie dominują nasadzane przez dziesięciolecia monokultury sosny.
I to się właśnie zmienia.
„Przy drodze wyjazdowej z Giżycka do Węgorzewa Las Miejski wygląda jak sito. Wycięte starodrzewia, ogołocone połacie porośnięte młodnikiem, który dopiero za 130 lat upodobni się do Lasu Miejskiego, jaki znamy teraz” – pisali w październiku przedstawiciele Fundacji Las Naturalny.
Las jak ser szwajcarski albo jak Kraków bez starówki
Trzy lata temu mieszkańcy Giżycka zaczęli rozmawiać z leśnikami i domagać się zaprzestania wycinek. Petycję podpisało 4000 osób, sprzeciw wyrazili zgodnie wójt, starosta i burmistrz. Wydawało się, że przekonali pracowników Lasów Państwowych do odstąpienia od rębni gniazdowych, czyli takich, które dziurawią las.
W przypadku tych rębni znikają całe połacie lasu, nawet na długości 80 metrów. My walczymy o rębnie klasy piątej. Powstały specjalnie z myślą o lasach społecznych. A nasz Las Miejski jest właśnie lasem społecznym i pełni funkcje o wiele ważniejsze niż gospodarcze – mówi Adrian Grzegorz z Fundacji Las Naturalny.
Las wycinany z użyciem rębni gniazdowej przypomina ser szwajcarski o powiększających się dziurach. Pierwsze gniazda (dziury) zwiastują kolejne – w efekcie znikają prawie wszystkie stare drzewa, a w ich miejscach sadzi się nowe, przy okazji zamykając te miejsca na parę lat, zanim młodnik nie urośnie powyżej czterech metrów.
„Pozbawiony starodrzewów Las Miejski straci swój najważniejszy walor. To trochę tak, jakby w Krakowie zburzyć starówkę. Nie godzimy się na to, by z tego miejsca zrobić mozaikę zaoranych zrębów, upraw i rosnących w rzędach młodników, gdzieniegdzie przeplatanych najwyżej kilkudziesięcioletnimi drzewostanami. Nie godzimy się na to, by już nikt z nas ani naszych dzieci nie zobaczył Lasu Miejskiego jako wspaniałego, starego uroczyska, którym jest obecnie” – pisali mieszkańcy Giżycka.
Rębnie klasy piątej, o których wspomina Adrian Grzegorz, zakładają, że wycina się tylko kilkanaście drzew z kilkuhektarowego wydzielenia. Wtedy luka w lesie ma szerokość kilkukrotnie mniejszą niż w przypadku rębni gniazdowej.
Ale na to leśnicy nie chcą się zgodzić. A wielka wycinka jest tuż-tuż.
Jesienią 2022 r. mieszkańcy zwrócili się do Lasów Państwowych o plany na 2023 rok. Odpowiedź napłynęła 23 września – nadleśniczy z Giżycka Krzysztof Dąbkowski twierdził, że nie ma jeszcze gotowego planu. Ale już 11 października ogłosił przetarg na prace gospodarze w lasach swojego nadleśnictwa. W przetargu znalazło się zamówienie na rębnie gniazdowe w trzech dużych wydzieleniach Lasu Miejskiego – dwa z nich leżą na północy, jedno – w jego sercu, obok historycznych tras spacerowych.
„Na północ od drogi węgorzewskiej też jest Las Miejski. Są tam ogromne drzewa o rozmiarach pomnikowych, stare lasy, głębokie ciemne doliny i wysokie widne wzniesienia. Właśnie na tych wzniesieniach rośnie jeden z ostatnich fragmentów starego naturalnego lasu, gdzie wśród 150 letnich dębów, świerków i modrzewi, w wydzieleniu 13i, uwił sobie gniazdo gatunek ściśle chroniony. Wszystkie te lasy zostały wyznaczone – DO WYRĘBU” – pisali członkowie Fundacji Las Naturalny.
Jak dowiedziała się Gazeta.pl, wycinka jest zaplanowana 20 metrów od gniazda drapieżnego ptaka, a sprawę bada RDOŚ w Olsztynie. Przepisy mówią jasno, że w przypadku zlokalizowania takiego gniazda, nie można wycinać w odległości kilkuset metrów.
Zapytaliśmy RDOŚ w Olsztynie. RDOŚ odpowiedziała, że tym ptakiem jest orlik krzykliwy, objęty ścisłą ochroną gatunkową.
– Poinformowaliśmy Nadleśnictwo Giżycko o konieczności wstrzymania prowadzonych prac leśnych do zakończenia lęgów oraz w czasie prac nad ustanowieniem stref ochronnych dla przedmiotowego stanowiska. W granicach 100 m od gniazda nie należy wykonywać prac gospodarczych związanych z wycinką drzew mogących wpływać na zmianę obecnych warunków siedliskowych tego gatunku, zaś w promieniu do 500 m nie należy wykonywać prac w okresie lęgowym. Wykonanie rębni w oddziale, gdzie znajduje się gniazdo orlika krzykliwego mogłoby bowiem wpłynąć znacząco negatywnie na warunki siedliskowe, a nawet naruszać zakaz niszczenia siedlisk gatunków chronionych – przekazała na Justyna Juszkiewicz, rzeczniczka prasowa RDOŚ w Olsztynie.
Dodała, że to gniazdo jest obecnie niezasiedlone, ale zlokalizowano inne gniazdo w pobliżu i trzeba teraz określić, jaki jest dokładnie rewir tego ptaka, być może orlików jest bowiem więcej. – Do czasu podjęcia decyzji co do ustanowienia strefy ochrony, Nadleśnictwo Giżycko powinno stosować dotychczasowe zasady, tj. nie wykonywać wycinki drzew w projektowanej strefie całorocznej oraz bez konsultacji z nami – wycinki drzew mających wpływ na warunki siedliskowe (rębnie) w promieniu 500 m od gniazda – napisała rzeczniczka RDOŚ w Olsztynie.
– Z naszego lasu niedługo mogą zniknąć 150-letnie dęby, modrzewie, lipy i świerki. Końcowym rezultatem prac leśników będzie wycięcie niemal wszystkich starodrzewów. Po trzech latach dialog z leśnikami się urwał. I to pomimo faktu, że od września w życie weszło zarządzenie nr 58 Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych – opowiada Adrian Grzegorz.
Wojskowy, policjant i myśliwy. Kolarze i strażacy
Zarządzenie nr 58, o którym mowa, to wytyczne do zagospodarowania lasów o zwiększonej funkcji społecznej na gruntach w zarządzie Lasów Państwowych. Prościej – jeśli jakiś fragment lasu jest ważny dla lokalnej społeczności, leśnicy powinni ustalać z nią zakres prac.
To zarządzenie miało być przełomowe – w końcu ludzie związani ze swoimi lasami mieli zyskać prawo do współdecydowania o ich przyszłości razem z leśnikami w ramach tzw. zespołów lokalnej współpracy.
Ile takich grup działa już w Polsce? Nie wiadomo, czekamy na odpowiedź Lasów Państwowych. Takie zespoły mają powstawać przy tworzeniu nowych Planów Urządzenia Lasu. Ale już teraz niektóre nadleśnictwa powołują tzw. zespoły konsultacyjne. I to właśnie miało miejsce w Giżycku.
Co będzie zadaniem takiego zespołu. – Ewentualne doradzanie w zakresie wprowadzenia w życie wytycznych do zagospodarowania lasów o zwiększonej funkcji społecznej na gruntach w zarządzie Lasów Państwowych – przekazał nam nadleśniczy z Giżycka.
Na inaugurujące spotkanie nadleśniczy Dąbkowski zaprosił 5 grudnia 2022 r. kilkanaście osób.
O Las Miejski w Giżycku przez ostatnie lata walczyło kilka lokalnych organizacji pozarządowych. Ich jednak nadleśniczy nie zaprosił. W zespole znaleźli się za to: Dowódca 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, Komendant Powiatowy Policji i myśliwy z Polskiego Związku Łowieckiego.
A także współwłaściciel największego w okolicy przedsiębiorstwa usług leśnych – Tadeusz Ignaciuk z Przedsiębiorstwa Usług Leśnych „WEST” Ignaciuk i Ostaszewski Sp. J.
Czy osoba, której firma bierze udział w przetargach na prace leśne, może decydować o przyszłym zakresie tych prac? Zapytaliśmy o to Lasy Państwowe. Do chwili publikacji artykułu nie dostaliśmy odpowiedzi.
Firma Ignaciuka w poprzednich latach regularnie wygrywała przetargi na prace w Nadleśnictwie Giżycko. Pod koniec grudnia 2022 r. złożyła ofertę w przetargu na rok 2023 r. Do zarobienia jest ponad 16 mln zł.
Nadleśniczy Dąbkowski: – Udział w spotkaniu Tadeusza Ignaciuka, przedsiębiorcy z zakresu usług leśnych był jak najbardziej wskazany. Przed podjęciem kolejnych działań związanych z lasami, należy wysłuchać stanowiska wszystkich stron – nawet jeśli jest to stanowisko podmiotu o innych poglądach. Całkowicie niezrozumiałym jest sugerowanie, iż udział w spotkaniu Tadeusza Ignaciuka utrudni zapewnienie „bezstronności w przetargu na prace leśne” – trudno jest wyobrazić na czym miałaby polegać taka stronniczość. Zapewniamy, iż wyłonienie wykonawców usług leśnych odbywa się zgodnie z przepisami prawa, w sposób całkowicie bezstronny.
Furtka do zaproszenia organizacji pozarządowych została otwarta dla burmistrzów Giżycka, Ożysza i Rynu – zgodnie z zaproszeniem, mogli przyjść na spotkanie z wybranym przedstawicielem lokalnie działającego stowarzyszenia.
Jednak z tej możliwości nie skorzystali. Burmistrz Ożysza Zbigniew Włodkowski przyszedł na spotkanie ze strażakiem. Burmistrz Rynu Jarosław Filipek nie odpowiedział na nasze pytanie.
Natomiast burmistrz Giżycka na spotkanie przyszedł sam, bo, jak twierdzi, było to dopiero spotkanie organizacyjne. Na spotkanie merytoryczne planuje przyjść z… przedstawicielem korzystającego z Lasu Miejskiego klubu kolarskiego.
Nadleśniczy Dąbkowski z Giżycka przekazał nam, że nie zaprosił przedstawicieli organizacji pozarządowych, bo, jego zdaniem, „zakłóciły one spotkanie”, które odbyło się 27 października. – Spotkanie to nie przyniosło żadnych merytorycznych ustaleń, ponieważ jego przebieg był zakłócany przez niewielką grupę (aktywistów) osób określających się jako „strona społeczna – napisał nam Dąbkowski.
Poprosiliśmy o notatkę lub stenogram z tego spotkania. Dąbkowski przekazał, że nic takiego nie powstało.
Leśnicy powiększają obszar chroniony. Śledczy przyjadą do Polski
Las Miejski może ochronić jeszcze coś – przepisy FSC.
FSC (Forest Stewardship Council) to międzynarodowa organizacja, która opracowała system certyfikacji przyznawany produktom leśnym. Prościej: kiedy kupujemy meble, podłogi, okna, drzwi czy gitary, znak FSC ma dać pewność, że pochodzą one z miejsca, w którym wycinka drzew jest zrównoważona. Odbywa się w sposób niekrzywdzący lokalnych społeczności i pracowników leśnych, drewno nie pochodzi z nielegalnego źródła, a las bez wyciętych drzew będzie w stanie się odnowić. Zasady FSC nakazują chronić rzadkie i zagrożone gatunki oraz siedliska, a także nie dopuszczają stosowania zabronionych środków chemicznych. Jeśli niezgodności są zbyt duże, certyfikat zostaje zawieszony lub odebrany. Tyle teorii. W praktyce brak znaczka FSC sprawia, że drewna nie kupią wielcy gracze jak IKEA, Jysk czy Castorama. Przystąpienie do programu FSC jest dobrowolne, ale korzysta z niego zdecydowana większość Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych.
Jednym ze sposobów ochrony lasów przez FSC jest nadanie niektórym z nich miana HCVF6. HCVF, czyli High Conservation Value Forests, to lasy o wysokiej wartości, które z gospodarki leśnej wyłącza się całkiem, albo mocno ogranicza się w nich cięcia. HCVF6 oznacza natomiast lasy kluczowe dla tożsamości kulturowej lokalnej społeczności. Właśnie to od lat próbują wykazać mieszkańcy i przedstawiciele giżyckich samorządów.
I połowicznie im się to udało. Najpierw próbowali przekonać Nadleśnictwo Giżycko do objęcia ochroną HCVF6 całego Lasu Miejskiego. Kiedy leśnicy nie odpowiadali, zaproponowali kompromis – zamiast całego lasu, 225 hektarów, czyli prawie 2/3. Przez dwa lata leśnicy zwlekali z ustosunkowaniem się do tej propozycji. I w końcu, tuż przed najważniejszym audytem podtrzymującym certyfikację FSC, objęli las specjalną ochroną, ale tylko na 1/5 piątej wnioskowanej powierzchni. – Sprawa jest dla mnie jasna – leśnicy chcieli wykazać przed audytorami, że cokolwiek w tej sprawie zostało zrobione – mówił nam wtedy Adrian Grzegorz.
Zarzucał audytorom firmy NEPCon nieprawidłowości. I miał rację – jeden z audytorów przyznał w rozmowie z Gazeta.pl, że nie zdążył zapoznać się z całą dokumentacją.
Przyznał również coś jeszcze. – Strona społeczna i ja osobiście widzieliśmy duże rozminięcie oczekiwań co do granic HCVF6 ze stanem faktycznym. Jako audytorzy mieliśmy wypracowaną ocenę. Jako ludzie czuliśmy jednak pewien niedosyt – mówił Gazeta.pl audytor Piotr Nowak.
Sprawa ma ciąg dalszy.
Jak dowiedziała się Gazeta.pl, firma NEPCon oficjalnie przyznała się do popełnienia błędów i przeprosiła za nie. Jednocześnie zrezygnowała z kontraktu na kolejne audyty w RDLP Białystok.
Zlecenie przejęła po niej inna firma – SGS Polska. Między 12 a 16 grudnia 2022 r. przeprowadziła w RDLP Białystok audyt FSC. Nie poinformowała o nim wielu organizacji zajmujących się ochroną przyrody, które w poprzednich latach przesyłały swoje uwagi dotyczące prac leśnych w RDLP Białystok. O audycie nie wiedziały m.in. Bractwo Bartne, Inicjatywa SupraśLAS, Stowarzyszenie Okolica, Stowarzyszenia Partnerstwo Dzikie Mazury, czy PTOP – Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków.
„Trudno nie odnieść wrażenia, że audytorom zależało na ograniczeniu lub wręcz wyeliminowaniu podczas audytu udziału zainteresowanych certyfikacją stron trzecich. Taka sytuacja – kiedy strony zainteresowane dowiadują się o audycie prowadzonym przez SGS w trakcie audytu lub po jego fakcie – zdarzyła się nie po raz pierwszy. Takie zachowanie audytorów budzi uzasadnione wątpliwość co do ich bezstronności” – napisała Fundacja Dzika Polska.
Stało się coś jeszcze. Nadleśnictwo Giżycko poinformowało niespodziewanie, że od 1 stycznia 2023 r. obszar HFCV6 w Lesie Miejskim zostanie zwiększony o kolejne 16,69 ha.
Tak jak poprzednio, zrobiło to bez porozumienia z Gmin Giżycko, co łamie zasady standardu FSC – o lesie Nadleśnictwo ma decydować w porozumieniu z samorządem.
I tak, jak poprzednio, nadleśnictwo zrobiło to tuż przed ważną wizytą.
W styczniu do RDLP Białystok mają przyjechać międzynarodowi śledczy ASI (Assurance Services International). To organizacja decydująca o tym, kto może przeprowadzać audyty FSC. Sprawdzą, w jaki sposób leśnicy uwzględnili wymogi wyznaczenia statusu ochronnego HCVF6 w całym Lesie Miejskim, który to status uprawnia mieszkańców do współdecydowania o tym, jak ma być zarządzany Las Miejski. Śledczy zweryfikują opinie i obawy władz lokalnych i mieszkańców Giżycka.
Co może zrobić ASI? Zawiesić firmy audytorskie, a także odebrać RDLP w Białymstoku prawo korzystania z certyfikatu FSC. To uderzyłoby nie tylko w ich wiarygodność, ale również – w portfele.